Syryjska opozycja i rząd oskarżają się wzajemnie o łamanie rozejmu
Obie strony konfliktu w Syrii oskarżają się wzajemnie o pogwałcenie obowiązującego od rana w czwartek zawieszenia broni. Opozycja mówi o trzech zabitych przez siły bezpieczeństwa, rząd oskarża "terrorystów" o podłożenie bomby i śmierć oficera.
Rzeczniczka Narodowej Rady Syryjskiej Basma Kodmani powiedziała w Genewie, że od chwili wprowadzenia zawieszenia broni w prowincjach Idlib i Hama zginęły trzy osoby.
Władze syryjskie oskarżyły z kolei "terrorystów" podłożenie bomby w Aleppo (Halab). Jej wybuch zabił oficera i ranił 24 żołnierzy oraz cywilów. Zdaniem rządowych mediów, celem ataku na wojskowy autokar było sabotowanie rozejmu.
Syryjski działacz praw człowieka powiedział agencji dpa, że jedna osoba zastrzelona została w okolicach miasta Hama. Według Reutersa, funkcjonariusze sił bezpieczeństwa zabili tam mężczyznę, który odmówił zatrzymania się przekraczając punkt kontrolny. Dwie inne osoby zginęły, gdy siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do demonstrantów - podała dpa.
Rzeczniczka Kodmani podkreśliła, że siły rządowe tylko częściowo przestrzegają zawieszenia broni, gdyż ciężka broń i żołnierze pozostają w miastach. - Nie ma dowodów na istotne wycofanie (oddziałów rządowych) - podkreśliła Kodmani.
Plan pokojowy opracowany przez wysłannika ONZ i Ligi Arabskiej Kofiego Annana i zaakceptowany przez Damaszek zakładał, że w czwartek rano w Syrii nastąpi całkowite zawieszenie broni.
Reżim prezydenta Baszara al-Asada, który od ponad roku krwawo tłumi antyrządowe powstanie, zapowiadał, że w czwartek rano wstrzyma działania zbrojne, ale jego siły będą gotowe odpowiedzieć na każdy atak ze strony terrorystów, jak władze określają uczestników rebelii.
Zgodnie z planem pokojowym wynegocjowanym przez Annana zawieszenie broni przez syryjskie siły rządowe miało nastąpić już we wtorek o godz. 6.00. Po 48 godzinach ten sam warunek miała spełnić opozycja.
Według szacunków ONZ, w wyniku rewolty w Syrii dotychczas śmierć poniosło ok. 9 tys. osób.