Syria: dziennikarz irańskiej telewizji zastrzelony przez rebeliantów
Irańska anglojęzyczna stacja telewizyjna Press TV podała, że od snajperskiego strzału zginął jej
korespondent, 33-letni Maja Naser, gdy ze stolicy Syrii relacjonował podwójny wybuch i późniejsze
starcia między rebeliantami a siłami rządowymi.
26.09.2012 | aktual.: 26.09.2012 15:49
Jeszcze dziś rano dziennikarz informował na swoim mikroblogu w serwisie Twitter o dwóch wybuchach, jakie miały miejsce w Damaszku. Prezenterka stacji Press TV oficjalnie potwierdziła śmierć swojego redakcyjnego kolegi. - Rebelianci w Damaszku zaatakowali ekipę Press TV i zabili jednego z naszych reporterów - poinformowała.
Jeden z dyrektorów Press TV Hamid Reza Emadi odpowiedzialnością za śmierć Nasera obciążył "Turcję, Arabię Saudyjską i Katar, które zaopatrują bojowników w broń do zabijania personelu wojskowego i dziennikarzy". Iran wspiera Baszara al-Asada, usiłującego stłumić powstanie i oskarżającego Zachód oraz mocarstwa regionalne o dostarczanie broni syryjskim siłom antyreżimowym.
Rebelianci stali za zamachem
Za podwójnym wybuchem, który wstrząsnął stolicą, stali rebelianci z Wolnej Armii Syryjskiej, która przyznała się do przeprowadzania zamachu bombowego na siedzibę Sztabu Generalnego sił zbrojnych Syrii w Damaszku. Według opozycji w budynku trwają walki, są zabici po obu stronach.
- Wolna Armia uderzyła w budynek Sztabu Generalnego przy placu Umajjadów w Damaszku - napisano w oświadczeniu rady wojskowej WAS. - W dwóch potężnych eksplozjach zginęły dziesiątki ludzi - dodano.
Powstańcza WAS składa się głównie z wojskowych, którzy zdezerterowali z reżimowych sił zbrojnych.
Agencje prasowe informują o starciach wewnątrz siedziby Sztabu Generalnego, które trwały jeszcze kilka godzin po eksplozjach. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka są ofiary śmiertelne zarówno po stronie powstańców, jak i sił reżimu.
Reżim bagatelizuje atak
Telewizja państwowa przekazała oświadczenie syryjskich władz wojskowych, w którym zapewniono, że żadnemu wysokiemu rangą wojskowemu nic nie grozi, choć rannych zostało kilku wartowników chroniących budynek.
- Zbrojne gangi terrorystyczne, mające powiązania z zagranicą, dziś rano przeprowadziły kolejny zamach terrorystyczny, detonując ładunek ukryty w samochodzie oraz bombę na terenie kompleksu Sztabu Generalnego - podano.
Władze syryjskie oraz państwowe media nazywają terrorystami powstańców walczących od ubiegłego roku z reżimem prezydenta Baszara al-Asada.
- W wyniku eksplozji budynek został uszkodzony, wybuchł pożar, a część wartowników odniosła obrażenia, jednak wszyscy dowódcy wojskowi i oficerowie są cali i zdrowi - zaznaczono.
Minister informacji Syrii Omran ez-Zabi oświadczył wcześniej, że eksplozje w rządowej dzielnicy Damaszku spowodowały jedynie straty materialne oraz że nie ucierpiał w nich nikt z personelu zaatakowanej placówki wojskowej. Jak dodał, siły bezpieczeństwa ścigają "zbrojną grupę terrorystyczną" w okolicy miejsca wybuchów.
Starcia po eksplozjach
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że po dwóch eksplozjach, które nastąpiły w odstępie 15 minut, miały miejsce krótkie starcia między siłami bezpieczeństwa a powstańcami. Według szefa organizacji Ramiego Abdela Rahmana słychać było odgłosy strzałów z broni automatycznej. Nie wyjaśnił, czy wybuchy i wynikłe po nich walki pociągnęły za sobą ofiary w ludziach.
Eksplozje nastąpiły ok. godz. 7 czasu miejscowego (godz. 6 czasu polskiego). Nad miejscem wybuchów unosiły się wysokie słupy czarnego dymu, a siła eksplozji wybiła szyby w oknach w promieniu kilkuset metrów. Na miejsce zdarzenia, które zostało otoczone policyjnym kordonem, skierowano wiele karetek pogotowia.
Krwawe żniwo
Trwający od półtora roku konflikt w Syrii w ostatnich miesiącach rozlał się także na stosunkowo spokojny wcześniej Damaszek. W mieście doszło do serii eksplozji ładunków wybuchowych umieszczanych w samochodach pułapkach, eksplodowały też bomby przydrożne.
Konflikt wewnętrzny w Syrii między siłami prezydenta Asada a zbrojną opozycją trwa od marca 2011 roku. Według szacunków ONZ życie straciło dotychczas ponad 20 tysięcy ludzi; według syryjskich działaczy praw człowieka liczba ofiar konfliktu zbliża się do 30 tysięcy.