Syn oficera RAF nowym świadkiem ws. śmierci gen. Sikorskiego
Syn brytyjskiego oficera RAF zgłosił się do polskiej ambasady i chce zeznawać w sprawie śmierci gen. Władysława Sikorskiego - dowiedział się serwis internetowy tvp.info. Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu katowicki oddział IPN skieruje do Wielkiej Brytanii wniosek o pomoc prawną przy przesłuchaniu mężczyzny.
21.03.2009 14:48
Według informacji serwisu, świadek to syn Jamesa Anthonego Leatharta, wysokiego rangą oficera RAF. Syn lotnika, twierdzi, że jego ojciec pojawił się w lipcu 1943 r. na Gibraltarze. Oficer dostał urlop i miał specjalną przepustkę pozwalającą mu na wejścia na pokład dowolnego samolotu lecącego na Wyspy.
Z relacji, jaką przedstawił swojemu synowi, wynikało, że chciał się dostać na pokład liberatora, który 4 lipca miał odlecieć z Gibraltaru. Jednak ktoś mówiący po rosyjsku lub innym słowiańskim języku miał mu zabronić wejścia na pokład samolotu. Potem oficer miał widzieć jak liberator wzbija się w powietrze i dochodzi do jakiegoś wybuchu.
Syn oficera uznał, że polscy śledczy powinni poznać i tę relację. Kwestię ewentualnego wybuchu bomby na pokładzie samolotu generała Sikorskiego podnosili niektórzy historycy. Jednak badania szczątków Naczelnego Wodza wstępnie wykluczają taką hipotezę, ponieważ nie natrafiono na ślady, ani obrażenia wynikającego z wybuchu. IPN nie chce na razie komentować doniesień o skorzystaniu z pomocy prawnej przy przesłuchaniu świadka z Wielkiej Brytanii.
Śledztwo w sprawie śmierci gen. Władysława Sikorskiego prowadzone przez katowicki IPN potrwa jeszcze, co najmniej kilka miesięcy. Badania szczątków przeprowadzone podczas niedawnej ekshumacji pokazały, że zgon generała nastąpił wskutek obrażeń wielonarządowych, typowych u ofiar wypadków. Według ekspertów, generał nie został uduszony ani zastrzelony, nie zginął od ran kłutych, ciętych lub rąbanych. W jego szczątkach nie znaleziono substancji wskazujących na otrucie. Śledztwo w sprawie śmierci gen. Władysława Sikorskiego prowadzone przez katowicki IPN potrwa jednak jeszcze, co najmniej kilka miesięcy. Śledczy sprawdzają m.in hipotezę mówiącą, że ktoś mógł umyślnie doprowadzić do katastrofy liberatora z Sikorskim na pokładzie.