"Sygnał do otwarcia ognia w "Wujku" dał dowódca plutonu ZOMO"
Sygnał do otwarcia ognia w kopalni "Wujek"
dał dowódca plutonu specjalnego ZOMO Romuald C.; po nim strzelali
inni członkowie plutonu - powtórzył przed sądem Jacek Jaworski,
współautor tzw. raportu taterników. Romuald C. i inni zomowcy
zaprzeczali tym zeznaniom.
14.02.2006 | aktual.: 03.04.2006 15:58
Sąd Okręgowy w Katowicach konfrontował wyjaśnienia byłych zomowców, oskarżonych o strzelanie do górników w pacyfikowanych na początku stanu wojennego śląskich kopalniach z zeznaniami Jaworskiego.
Raport taterników miał powstać w 1982 roku po obozie szkoleniowym w górach, podczas którego jego autorzy - doświadczeni taternicy - uczyli milicjantów spod "Wujka" wspinaczki. Niektórzy z oskarżonych mieli wtedy opowiadać, jak strzelali do górników. Mieli mówić, że mierzyli "w łeb i na komorę" (w głowę i w serce). Takie słowa - mówił Jaworski - na pewno padły z ust Romualda C. i nieżyjącego już Andrzeja R.
Według świadka, Romuald C. trzykrotnie prosił o zgodę na użycie broni dowódcę operacji pod "Wujkiem" pułkownika Kazimierza W., a gdy jej nie uzyskał, sam zdecydował o otwarciu ognia.
C. powiedział mi, że płk W. stchórzył, a on sam wziął na siebie ryzyko decyzji o użyciu broni, a mimo to W. dostał później wyższe odznaczenie - zeznał świadek. Jaworski uważa, że Romuald C. miał "zachętę" do użycia broni od komendanta wojewódzkiego katowickiej milicji, nieżyjącego już pułkownika Jerzego Gruby.
Romuald C. oświadczył, że to, co mówi Jaworski, jest nieprawdą. Taki fakt nie mógł mieć miejsca i nie miał. To jest wyssane z palca- mówił. Dowodził m.in., że system łączności nie pozwalał mu na pytanie płk. W. o zgodę na użycie broni.
Według Jaworskiego, zomowcy zachowywali się w czasie pacyfikacji bardzo różnie. Niektórzy byli szczególnie aktywni i strzelali, żeby zabić, inni oddawali strzały w powietrze, a jeszcze inni nie użyli broni. Niektórzy spośród oskarżonych nie brali nawet udziału w operacji.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że oprócz Romualda C. strzelali bracia R. (jeden z nich zasiada na ławie oskarżonych, drugi uciekł za granicę i jest ścigany listem gończym przez IPN). Poza tym mam pewne wątpliwości, co do innych. Co do tych dwóch nie mam - powiedział przed rozprawą Jaworski. Dodał, że nie boi się konfrontacji, bo "prawda się zawsze obroni". Jego zdaniem, była to "zaplanowana zbrodnia".
Krzysztof J. zwierzył mi się, że w ogóle nie był w "Wujku" i że kazali mu mówić, że był - zeznał Jaworski. Krzysztof J. oraz kilku innych oskarżonych potwierdziło, że nie strzelali w kopalni "Wujek".
Z użycia broni wyłamał się Józef R., któremu miał się zaciąć pistolet, został on później za to odwołany z funkcji dowódcy drużyny, a potem z plutonu specjalnego - mówił Jaworski. Sam R. sprecyzował, że zaciął mu się pistolet sygnałowy. Zdaniem Jaworskiego, taki pistolet mógł teoretycznie służyć do tego, by dać znak do użycia broni lub odwrotu. R. sprzeciwił się takiej interpretacji, ale nie potrafił wyjaśnić, po co mu był taki pistolet.
Pod koniec rozprawy jeden z oskarżonych Maciej Sz. złożył wniosek o ściągnięcie i dołączenie do akt dokumentacji, dotyczącej m.in. stanu zdrowia psychicznego Jaworskiego, poparli go inni oskarżeni. Sąd odrzucił ten wniosek. Sędzia Monika Śliwińska wyjaśniła, że świadek był poddany testom psychologicznym i biegła uznała, że zdobyty w ten sposób materiał jest wystarczający.
Jaworski po raz pierwszy złożył zeznania przed kilkoma laty - w drugim procesie w sprawie "Wujka". Jak ocenia oskarżyciel posiłkowy Czesław Kłosek, dzięki temu udało się rozszerzyć wiedzę na temat pacyfikacji śląskich kopalń.
Trzeba wreszcie to zamknąć, żebyśmy wreszcie w 25-lecie tej tragedii weszli z wyrokami. Być może nawet z pojednaniem, ale na razie wobec tej postawy oskarżonych nie ma o tym mowy - powiedział Kłosek.
Przesłuchanie Jaworskiego pociągnęło za sobą konieczność wezwania do sądu innych świadków, m.in. dwóch pozostałych taterników. W obecnym procesie nie będą oni składali zeznań (jeden mieszka w Kanadzie, a drugi w Niemczech, ale nie wiadomo gdzie dokładnie), sąd odczytywał we wtorek protokoły ich wcześniejszych przesłuchań.
Przesłuchiwany w grudniu ub. roku Zbigniew Bujak powiedział, że Jaworski był przed laty informatorem "Solidarności" i jest osobą zasługującą na wiarygodność. Inny świadek, senator Zbigniew Romaszewski potwierdził przed sądem, że członkowie "S" mieli jeszcze w stanie wojennym relacje na temat okoliczności pacyfikacji kopalni "Wujek".
Podczas pacyfikacji strajkujących kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" na początku stanu wojennego zginęło dziewięciu górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Na ławie oskarżonych zasiada 17 byłych milicjantów. Obecny proces jest już trzecim w tej sprawie. Dwa poprzednie wyroki, uniewinniające lub umarzające postępowanie wobec oskarżonych, uchylał Sąd Apelacyjny w Katowicach.