"Swoista świątynia demoralizacji". Zajączkowska-Hernik o PE
- To jest swoista świątynia demoralizacji, europosłowie mają tam zapewnione dosłownie wszystko - powiedziała Ewa Zajączkowska-Hernik, zapytana o pracę w Parlamencie Europejskim. Odnosząc się do swojego głośnego wystąpienia powiedziała, że od tamtej pory "spływają do niej gratulacje i słowa poparcia".
Ewa Zajączkowska-Hernik z Konfederacji była we wtorek gościem w programie "Gość Wydarzeń" na antenie Polsat News. Zapytana o to, czy jest zszokowana albo zaskoczona tym, co zobaczyła w PE, odpowiedziała:
- Jestem trochę zszokowana skalą przedsięwzięcia. Według mnie to jest swoista świątynia demoralizacji. Europosłowie mają tam zapewnione dosłownie wszystko. Mam wrażenie, że to po to, by nie podnosili głów za wysoko, by nie krytykowali tego, co się dzieje w Unii Europejskiej - stwierdziła.
"To jest skandal, jeśli w taki sposób przegłosowuje się prawo"
Jak dodała, to, co ją najbardziej zszokowało, to metoda głosowania. - Na pierwszym posiedzeniu w Strasburgu głosowaliśmy nad rezolucją w sprawie pomocy Ukrainie. Część głosowań była imienna, część wymagała podniesienia ręki - relacjonowała.
- Nie mam bladego pojęcia, na jakiej podstawie przewodnicząca PE uznawała, że coś przeszło, bo nie zawsze zdążyło się tę rękę podnieść, więc podejrzewam, że te głosowania były już wcześniej ustalone w związku z większością, która panuje w PE i to była czysta formalność - oznajmiła Zajączkowska-Hernik, podkreślając, że "to jest skandal, jeśli w taki sposób przegłosowuje się prawo".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapytana o to, czy nie boi się, że sama zostanie zdemoralizowana tym przepychem, odpowiedziała krótko, że "jest tego za dużo" oraz "że byłaby zwolenniczką ograniczenia".
- Po co są dwie siedziby PE? Dlaczego to nie może być w jednym miejscu? Dlaczego nagle w jednym miesiącu wszystko jest przewożone autokarami z Brukseli do Strasburga? Przecież to ogromny koszt, nie mówiąc oczywiście o śladzie węglowym, z którym UE tak ochoczo walczy - mówiła polityk Konfederacji.
Na pytanie o to, czy byłaby w stanie pracować za połowę pensji, odpowiedziała, że "jest za tym, żeby europosłowie czy posłowie byli wynagradzani w sposób właściwy, ale też muszą coś sobą reprezentować". - Niestety większość polityków te kręgosłupy swoje ma dosyć miękkie - oświadczyła.
"Spływały do mnie gratulacje i słowa poparcia"
Zapytana o swoje wystąpienie sprzed kilkunastu dni, w którym zwróciła się do Ursuli von der Leyen, przekazała:
- To, co powiedziałam dwa tygodnie temu prosto w twarz Ursuli von der Leyen to słowa, które - sądząc po odbiorze - powiedziałoby jej wielu Europejczyków. Nie tylko Polaków, ale Europejczyków, bo to przemówienie odbiło się bardzo dużym echem w całej Europie i do mnie spływały gratulacje i słowa poparcia z Niemiec, Francji, Włoch, Grecji, Hiszpanii, Węgier. Normalni ludzie, którzy chcieliby to powiedzieć Ursuli von der Leyen, zobaczyli we mnie swojego przedstawiciela, który miał na tyle odwagi i jej to powiedział - dodała, podkreślając, że "ktoś musiał".
Jak również przekazała, "poczuła się osobą, która była przez chwilę głosem ludzi normalnych, którzy chcą żyć w Europie normalnie, bezpiecznie".
Zajączkowska-Hernik o samej przewodniczącej KE powiedziała: - Ja wyczytałam z jej oczu pogardę i czyste zło, dla mnie ta kobieta jest złą kobietą.
"Powinni stanąć po mojej stronie"
Komentując negatywne komentarze ze strony eurodeputowanych z Polski na temat swojego wystąpienia, przekazała:
- Ja bym bardzo chciała, żeby polscy politycy nie klękali przed Ursulą von der Leyen i jeżeli ktoś wygarnął kilka słów prawdy, to powinni stanąć po mojej stronie, a nie podlizywać się kobiecie, która odpowiada ze destabilizację Europy - odpowiedziała Zajączkowska-Hernik.
Temat niepochlebnych opinii skomentowała, mówiąc: - Słyszę mnóstwo określeń na swój temat. Słowa od ludzi, którzy nie są dla mnie żadnym autorytetem nie robią na mnie wrażenia.
Czytaj również:
Źródło: Polsat News