Świńska grypa - obserwacja pasażerów na Okęciu
Na Okęciu wprowadzono obserwacje pasażerów i informowanie ich o istnieniu wirusa świńskiej grypy. Kontroli poddawane są głównie osoby przylatujące z krajów, gdzie wystąpiły przypadki infekcji. – Na razie nie było zgłoszeń z podejrzeniem świńskiej grypy. Nie ma paniki. Nie spodziewam się również masowych odwołań lotów – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jakub Mielniczuk, rzecznik Okęcia.
27.04.2009 | aktual.: 27.04.2009 17:03
WP: Czy została wprowadzona jakaś szczególna kontrola w związku ze świńską grypą?
Jakub Mielniczuk: Wprowadzono obserwacje pasażerów i informowanie ich o istnieniu takiego wirusa przez straż graniczną i sanepid. Obserwuje się, czy jakiś pasażer, przylatujący - głównie ze Stanów Zjednoczonych czy Kanady - albo innych bezpośrednich czy przesiadkowych portów nie zdradza symptomów, które mogłyby przypominać objawy grypy w ogóle, nie tylko świńskiej. Dodatkowo pasażerowie są informowani, że gdyby zauważyli u siebie w ciągu np. dziesięciu dni od przylotu symptomy takiej choroby, to żeby zgłosili się do lekarza. Realizujemy rozporządzenia Głównego Inspektora Sanitarnego, które ten wprowadza na terenie całego kraju.
WP: Czy dyżurują lekarze, do których można się zwrócić się w przypadku konsultacji i podjęcia decyzji o izolacji pasażera?
- Na lotnisku jest całe ambulatorium, są lekarze, karetka. Nie było jeszcze żadnych przypadków związanych z podejrzeniami zachorowań na świńską grypę. Jeśli byłaby taka osoba, to oczywiście zostanie ona przebadana na miejscu i zostanie stwierdzone, czy wymaga odizolowania, czy jest to inny grypopodobny przypadek. Poza ambulatorium na lotnisku jest jeszcze punkt kontrolny sanepidu, który również jest na stałe i w tej chwili bierze udział w obserwacji.
WP: Czy planowane jest wprowadzenie broszur informacyjnych ze wskazówkami dla podróżujących i wracających z terenów zagrożonych wirusem świńskiej grypy?
- Nie planujemy, ale nie wiem, czy jakieś władze centralne nie będą tego robić. W tej chwili nie ma ryzyka, więc informujemy ustnie. Jeżeli Główny Inspektor sobie czegoś zażyczy, to wtedy będziemy oczywiście działać.
WP: A co z wprowadzeniem sprzętu termograficznego, który pozwala szybko zmierzyć temperaturę ciała?
W tej chwili nie ma takiej potrzeby.
WP: Jakie procedury bezpieczeństwa wprowadzono w związku z zagrożeniem ptasiej grypy?
- Podobnie jak teraz była to procedura informacyjno-obserwacyjna.
Gdyby u jakiejś osoby zostały zauważone symptomy choroby, to została by zbadana w ambulatorium. Jeżeli sanepid wspólnie z naszymi służbami i służbami epidemiologicznymi od chorób zakaźnych twierdzą, że jest konieczność odizolowania takiego pasażera, to oczywiście mogą to zrobić. Nie musi być to nawet dobrowolne. W tym sensie, że pasażer nie może odmówić, a jeśli odmówi, to po prostu nie zostanie wpuszczony na teren kraju. Podejmowane są wtedy określone decyzje, w zależności od tego, skąd przyleciał i czy jest konieczność odizolowania innych pasażerów z tego rejsu. Jeżeli taki pasażer zostanie zidentyfikowany jeszcze, na przykład, w samolocie, to również jest wtedy możliwość przebadania. Jest to jednak procedura stosowana w stosunku do osoby, co do której jest potwierdzone podejrzenie o zainfekowanie.
WP: Czy pasażerowie odwołują loty do Stanów Zjednoczonych? Widać podenerwowanie?
- Nie, nie widać. Nie ma paniki. Nawet pasażerowie z Nowego Jorku rozmawiający z dziennikarzami nie zdradzali żadnego zainteresowania tą chorobą. W tej chwili w Polsce nie ma zagrożenia, więc nie ma również konieczności podejmowania jakiś drastycznych środków. Masowej skali odwołań lotów się nie spodziewam.
Rozmawiała Anna Sztandera, Wirtualna Polska