Świerzb w wielkim mieście
W centrum Łodzi rozprzestrzenia się świerzb.
Zarażone są już całe rodziny. Lekarze obawiają się, że wzrost
liczby zachorowań może oznaczać epidemię tej dokuczliwej choroby -
przewiduje "Dziennik Łódzki".
04.01.2006 | aktual.: 04.01.2006 07:33
Najwięcej przypadków świerzbu odnotowano wśród mieszkańców ulic: Orlej, Abramowskiego i Kilińskiego, w centrum miasta. W ostatnich dniach zgłosiło się do nas kilkadziesiąt osób ze świerzbem. Mamy znaczący wzrost zachorowalności, do niedawna tacy pacjenci zdarzali się sporadycznie. Niepokoi mnie, że zakażone są całe rodziny. W klatce schodowej jednego z domów przy ul. Abramowskiego wszyscy mają świerzb - mówi dziennikowi dr Joanna Rogowska, kierująca przychodnią przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi.
Piotr Karauda, lekarz rodzinny z poradni przy ul. Libelta w Łodzi, tłumaczy, że w przeszłości na świerzb chorowali ludzie niedbający o higienę i wywodzący się z ubogich środowisk. Dziś, choroba dopada nawet największych czyściochów. Świerzbem można się zarazić nawet dotykając tej samej klamki w pociągu lub rączki koszyka w hipermarkecie. Najczęściej jednak do zakażenia dochodzi poprzez podanie ręki, używanie wspólnych ręczników, pościeli, koców i poduszek.
Alicja Michalak z działu epidemiologii w wojewódzkim sanepidzie mówi "Dziennikowi Łódzkiemu", że w ubiegłym roku odnotowała około tysiąca zachorowań na świerzb. Przyznaje jednak, że to wierzchołek góry lodowej. Dane dotyczące zachorowalności są zaniżone, bo tylko nieliczni lekarze podstawowej opieki zdrowotnej zgłaszają nam przypadki tej choroby, mimo że mają taki obowiązek. (PAP)