Świat zawalił się na głowę

Zaszłam w ciążę w wyniku gwałtu. Świat zawalił mi się na głowę. Chciałam usunąć to dziecko. Dziś czuję do niego najpotężniejszą miłość świata – pisze nastolatka.

Świat zawalił się na głowę
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

08.05.2007 | aktual.: 08.05.2007 13:24

Sprawa konstytucyjnego wzmocnienia ochrony życia nie jest zamknięta. Pomimo odrzucenia propozycji poprawek konstytucyjnych, temat za jakiś czas powróci, a z nim argument związany z dziećmi poczętymi w wyniku gwałtu. Choć – na szczęście – takich przypadków jest niewiele, są one mocno wykorzystywane w walce o złagodzenie lub zachowanie obecnego ustawodawstwa antyaborcyjnego. Premier Jarosław Kaczyński wielokrotnie powtarzał, że państwo nie może zmuszać kobiety do urodzenia dziecka poczętego w wyniku gwałtu, czyli że państwo daje kobiecie prawo do jego zabicia.

Argument ten trafia do przekonania wielu. Jak wykazują badania opinii społecznej, większość Polaków uważa, że kobieta, która poczęła w wyniku gwałtu lub kazirodztwa, ma prawo do aborcji: do pozbycia się żywego dowodu zbrodni gwałtu na jej osobie, godności i niewinności.

Ojcem dziecka jest Bóg

Trudno było jednak usłyszeć głos kobiet, które stały się ofiarą agresji. Jest tak pewnie dlatego, że same nie chcą o tym mówić, lecz jak najszybciej zapomnieć. Wystarczy jednak anonimowość, aby poznać ich opinie.

„Zostałam zgwałcona. Zdawać by się mogło, że moja dusza znalazła się w innym ciele, albo ciało to samo, a dusza inna” – opisuje swoje uczucia na jednym z forów internetowych pewna nastolatka. Ciało zgwałcone stało się ciałem obcym. Dlatego pojawienie się dziecka odbierane jest jak kolejny akt tragedii. „Świat zawalił mi się na głowę po raz kolejny. Chciałam usunąć to dziecko. Jestem osobą silnie wierzącą. Zaczęłam się modlić, żeby okazało się, że to ciąża urojona. Przed świętami Bożego Narodzenia zaczęłam czuć ruchy dziecka. Naciskałam na brzuch, chciałam je z siebie wydusić, wcześniej brałam wszystkie leki w domu, na których było napisane, że grożą poronieniem. Naprawdę nie chciałam tego dziecka. Płakałam po nocach. To był koszmar”.

Tej dziewczynie pomogli najbliżsi. Mama przyjęła wiadomość o ciąży córki nadzwyczaj spokojnie. Zapisała ją do psychologa i otoczyła troskliwą opieką. Dzięki temu dziewczyna mogła później powiedzieć: „Teraz, gdy czuję jego ruchy, gdy wyobrażam je sobie takie maleńkie, pachnące, to czuję do niego najpotężniejszą miłość świata. Zrozumiałam, że ono nie ma ojca. Był tylko jakiś dawca nasienia. Jego ojcem jest Bóg”. Akt agresji został przezwyciężony przez bezwarunkową miłość wobec nowego życia.

Nie wszystkie kobiety, które zdecydowały się na urodzenie dziecka pochodzącego z gwałtu, potrafią obdarzyć je miłością i przyjąć do końca zobowiązania, jakie niesie za sobą macierzyństwo. Trudno je za to potępiać. Raczej trzeba docenić, że zamiast „pozbyć się problemu”, zdecydowały się urodzić dziecko. „Kiedy miałam 17 lat, zostałam zgwałcona, wskutek czego zaszłam niestety w ciążę. Gwałt był dla mnie najgorszym i najstraszniejszym przeżyciem w życiu. Urodziłam dziecko. Nie mogłam nawet na nie patrzeć. Nie było żadnych łez szczęścia. To była dla mnie rozpacz. To dziecko to był dla mnie mały potwór i niech nikt mnie nie ocenia – chyba, że przeszedł to samo. Oddałam dziecko, ale to nie zmienia faktu, że jestem matką i że źle się z tym czuję. Nie chcę tego dziecka, ponieważ nie umiałabym go normalnie wychować. Wielu ludzi patrzy na mnie jak na wyrodną matkę, więc gdybym decydowała teraz, nie urodziłabym go. Zresztą to nie była moja wina, a ja nadal przez to cierpię. To nie jest w porządku” – takie dramatyczne
wyznanie możemy przeczytać w internetowych komentarzach pod jednym z artykułów na temat aborcji. Zwycięstwo ofiary

Podobne historie życia zgwałconych kobiet znaleźć można w książce wydanej przed siedmioma laty w USA, pt. „Ofiary i zwycięzcy”. Autorzy książki przeprowadzili rozmowy z niemal 200 kobietami – ofiarami przestępstw na tle seksualnym. Zebrane świadectwa stały się podstawą do wyciągnięcia ciekawych i zaskakujących konkluzji. Głównym wnioskiem jest to, że większość badanych kobiet (ok. 70 proc.), które padły ofiarą przestępstwa na tle seksualnym, nie chce usunąć poczętego w jego wyniku dziecka.

– To zaskakujące dane. Nie słyszałem o takich badaniach w Polsce ­– komentuje prof. Bogdan Chazan, dyrektor Szpitala Ginekologiczno-Położniczego im. Świętej Rodziny w Warszawie, były krajowy konsultant w dziedzinie położnictwa i ginekologii. – Jestem szczerze zdumiony tym, że Amerykanom udało się dotrzeć aż do 200 kobiet, które zaszły w ciążę w wyniku gwałtu. U nas wciąż mało się o tym mówi. I śladowa liczba kobiet chce o tym rozmawiać – dodaje prof. Chazan. Tę opinię potwierdza jedna z sióstr nazaretanek z Domu Samotnej Matki w Krakowie. – Już od dawna nie było u nas takiej kobiety. A nawet jeśli przychodzą, bardzo rzadko chcą mówić o tym, co przeżyły.

Fakty i mity

Zdaniem Davida C. Reardon, współautora książki „Ofiary i zwycięzcy”, zagadnienie ciąży pochodzącej z gwałtu traktuje się w sposób niezwykle zmitologizowany. Sądzi się powszechnie, że zabicie dziecka pozwoli kobiecie zapomnieć o straszliwym doświadczeniu gwałtu, a także wymaże traumę z jej pamięci. Jak wynika ze świadectw tych 200 kobiet, jest dokładnie odwrotnie. „Aborcja nie pomaga w rozwiązaniu problemu kobiety zgwałconej. Tylko go powiększa i powoduje kolejną traumę już cierpiącej ofiary przestępstwa. Odbiera jedyną rzecz, która może przynieść radość” – mówi Helen Evans, która zdecydowała się opowiedzieć o swoim strasznym przeżyciu. Inna kobieta wypowiedziała słowa, które mogą niejednego zszokować: „Skutki aborcji są dla mnie o wiele bardziej dotkliwe niż gwałt, który do niej doprowadził”.

W niedawnych sporach wokół konstytucyjnego wzmocnienia ochrony życia ludzkiego od momentu poczęcia do naturalnej śmierci zwolennicy ustawy z 1993 r. często mówili, że jakiekolwiek próby jej naruszenia tego są przejawem braku szacunku dla wartości i godności życia kobiety. Dowodzono, że wartość życia nienarodzonego dziecka stawia się ponad wartość życia jego matki. Przypadek Alicji Tysiąc pokazał, że realnym zagrożeniem jest raczej przeciwny przypadek – kiedy dobro osobiste kobiety może przesłonić jej macierzyńskie powołanie i zobowiązanie wobec poczętego w niej życia. „W rzeczywistości – jak przekonuje David C. Reardon – dobro matki i dziecka nigdy nie są ze sobą sprzeczne, nawet w przypadku gwałtu. Matce i poczętemu w takich okolicznościach dziecku pomóc można tylko chroniąc życie nienarodzonego. Kolejny akt agresji prowadzi donikąd”.

Dziecko nie jest agresorem!

Zdecydowany głos w obronie dzieci poczętych w wyniku gwałtu zabrał Jan Paweł II. Podczas konfliktu na Bałkanach na początku lat 90. ub. wieku doszło do serii gwałtów na bośniackich muzułmankach. Celem Serbów, którzy z premedytacją dokonywali tych aktów agresji, było całkowite wynarodowienie swoich etnicznych wrogów. Jan Paweł II napisał wówczas list do arcybiskupa Sarajewa Vinco Puljićia: „Nawet w sytuacji tak bolesnej trzeba będzie im (brzemiennym na skutek gwałtu kobietom) pomóc w odróżnieniu haniebnego aktu przemocy, dokonanego przez ludzi bez rozumu i sumienia, od rzeczywistości nowych istot ludzkich, które przecież otrzymały życie. Te nowe istoty są obrazem Bożym i jako takie muszą być szanowane i kochane nie inaczej aniżeli każdy inny członek rodziny ludzkiej. W każdym razie należy bardzo jasno podkreślić, że bez względu na to, jak straszne jest to, co się stało, dziecko, które ma się urodzić, nie ponosząc za to żadnej odpowiedzialności, jest niewinne i w żaden sposób nie może być uważane za agresora”.

W mediach przetoczyła się wówczas dyskusja wokół treści i wymowy papieskiego listu. Na Papieża poleciały gromy. Jeden z niewielu pozytywnych komentarzy wyraził wówczas Jarosław Gowin, pisząc, że żadna z papieskich wypowiedzi na temat życia poczętego nie była tak dramatyczna i radykalna.

Artur Bazak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)