Świadek: w metrze w Brukseli mogło być więcej ofiar, ale urzędnicy UE wyjechali
• Pociąg metra, w którym doszło do ataku, nie był zatłoczony tak jak zwykle
• Świadek: część podróżujących nim pracowników instytucji UE wyjechała już na święta
22.03.2016 | aktual.: 22.03.2016 14:42
Relacjonująca dla Polskiej Agencji Prasowej te wydarzenia osoba jechała tym samym metrem, w którym doszło do eksplozji. Przeżyła, ponieważ była na końcu składu, a do wybuchu doszło na początku. Polka, pracująca w Parlamencie Europejskim, nie chce podawać do publicznej wiadomości swojej tożsamości, bo nie powiedziała jeszcze o tych wydarzeniach rodzinie.
- Pociąg nie był bardzo zatłoczony. Jechaliśmy od stacji metra Schuman. Wysiedliśmy na stacji Maelbeek, ruszyliśmy do wyjścia i wtedy usłyszałam przerażający huk - powiedziała kobieta. Z jej relacji wynika, że było bardzo wielu rannych. Natychmiast po wybuchu niewielką stację wypełnił dym. Od siły eksplozji przy jednym z wyjść stacji wyleciały szyby.
- Normalnie o tej porze jest ciasno w metrze, tym razem nie było zbyt tłoczno - powiedziała kobieta. Pracownicy instytucji europejskich od czwartku mają wolne, ale wielu z nich postanowiło wziąć urlop i pojechać do swoich rodzin wcześniej.
Zaraz po wybuchu na powierzchnię wydostali się ludzie. Świadek wydarzeń opowiada PAP, że ranni leżeli na ulicy. Ci, którzy mogli utrzymać się na nogach, dzwonili do rodzin. Dopiero po jakimś czasie na miejscu zjawiły się służby ratunkowe.
Liczba ofiar zamachów terrorystycznych w Brukseli wzrosła do 34, z czego 20 osób zginęło w metrze, a 14 na lotnisku - poinformował belgijski publiczny nadawca VRT. Wcześniej podawano, że z stolicy Belgii zginęło 28 ludzi.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka dla PAP