Świadek: polski lobbysta nie żądał łapówki
Świadek w sprawie polskiego lobbysty Jacka
S., podejrzanego o korupcję w trakcie prywatyzacji czeskiego
koncernu petrochemicznego Unipetrol, twierdzi, że pieniądze,
których żądał Polak, nie były łapówką, lecz miały być przeznaczone
na kampanię medialną i opłacenie jego usług - pisze czeski
dziennik "Pravo".
01.08.2007 | aktual.: 01.08.2007 11:54
Pieniądze miały iść na kompleksowe usługi dla Agrofertu, w tym kampanię medialną w Polsce, mającą na celu poprawę wizerunku (szefa tej firmy Andreja) Babisza i jego pozycji w arbitrażu między Agrofertem a polskim koncernem PKN Orlen - powiedział cytowany przez gazetę Ilja Kvietoń.
Chodziło o legalny handel na podstawie podpisanych umów o współpracy- dodał świadek. To właśnie Kvietoń jako pierwszy w imieniu S. i za pośrednictwem adwokata Alexego Bilka wystąpił do Agrofertu z żądaniem 10 mln koron (około 1,35 mln zł).
Według "Prava", suma miała zostać przekazana w dwóch transzach po pięć milionów koron. Za obiecane usługi Kvietoń - jak sam twierdzi - miał otrzymać część pieniędzy.
Tymczasem, jak przypomina gazeta, sam Jacek S. podkreślał na spotkaniach z Babiszem i Bilkiem, iż pieniądze miały trafić do czeskiego i polskiego wywiadu. Potem - jak pisał wcześniej dziennik "Mlada fronta Dnes" - polski lobbysta twierdził, że wszystko co mówił na tych spotkaniach było celową prowokacją, dzięki której chciał uzyskać dowody na skorumpowanie Babisza.
Pod koniec maja S. pod zarzutem próby oszustwa trafił w Czechach do aresztu. Polak został zatrzymany podczas spotkania, w czasie którego miał odebrać od Agrofertu łapówkę. W zamian za nią obiecywał, że doprowadzi do wycofania przez krakowską prokuraturę europejskiego nakazu aresztowania wydanego na Babisza, a także do zamknięcia w Polsce śledztwa w sprawie prywatyzacji Unipetrolu.
Przekazanie pieniędzy było kontrolowane przez policję, gdyż Agrofert złożył policji doniesienie o próbie korupcji.
Sprawa prywatyzacji Unipetrolu stała się głośna jesienią 2005 roku. Z relacji polskich i czeskich mediów wynikało, że PKN Orlen, który kupił większościowe udziały w Unipetrolu, by wygrać przetarg prywatyzacyjny musiał zawrzeć niekorzystne umowy z Agrofertem.
O udział w prywatyzacji Unipetrolu zabiegała także spółka Seta, w której imieniu występował właśnie Jacek S. Orlen zawarł jednak umowę z Agrofertem. Później czeskie media opublikowały nagrania rozmów, podczas których S. twierdził, że w czasie przetargu doszło do korupcji i że zamieszany był w nią ówczesny czeski premier Stanislav Gross.
Okoliczności prywatyzacji Unipetrolu bada w Czechach komisja śledcza parlamentu.