Świadek nie pamięta, czy widział prezydenta
Świadek powołany przez dziennikarzy "Życia", który miał potwierdzić ich wersję o kontaktach Aleksandra Kwaśniewskiego z oficerem rosyjskiego wywiadu Władimirem Ałganowem, powiedział przed sądem, że nic w tej sprawie nie pamięta.
Świadek nie potrafił sobie przypomnieć czy prezydent rzeczywiście był na sopockim turnieju tenisowymw lecie 1994 roku, gdzie, według gazety, miało dochodzić do jego spotkań z Ałganowem.
Przed warszawskim Sądem Apelacyjnym zakończyła się druga rozprawa w powtórnym procesie apelacyjnym jaki prezydent Kwaśniewski wytoczył nieistniejącemu już dziennikowi.
Pierwszy świadek w sprawie, 71-letni dziennikarz sportowy, Stanisław G., w 1994 w tekście poświęconym sopockiemu turniejowi wspomniał o obecności na nim prezydenta Kwaśniewskiego. Dzis Stanisław G. nie pamiętał czy rzeczywiście widział prezydenta. Na pytanie sądu dlaczego twierdził, że widział prezydenta, odpowiedział: "Opierałem się na tym, że był on obecny także na wielu innych turniejach tenisowych". Świadek utrzymywał, że ma sklerozę i niewiele pamięta z ówczesnych wydarzeń.
Obecny proces jest następstwem pozwu jaki prezydent złożył przeciw redakcji gazety o naruszenie dóbr osobistych, po opublikowaniu przez nią w 1997 roku artykułu "Wakacje z Agentem". W artykule tym Rafał Kasprów i Jacek Łęski oskarżyli Kwaśniewskiego o utrzymywanie kontaktów z rezydentem rosyjskiego wywiadu, Władimirem Ałganowem. Do ich rzekomych spotkań miało dochodzić w lecie 1994 roku w Cetniewie i w czasie turnieju tenisowego w Sopocie.
Prezydent uznał te oskarżenia za kłamstwo naruszające jego cześć i prawo do prywatności. Zażądał przeprosin oraz dwóch i pół miliona złotych zadośćuczynienia na rzecz powodzian.