Superwtorek zadecyduje o nominacji prezydenckiej Demokratów
W najbliższy wtorek odbędą się w USA prawybory w Partii Demokratycznej w 10 stanach, które najprawdopodobniej rozstrzygną, kto zostanie kandydatem tego stronnictwa w tegorocznych wyborach do Białego Domu.
29.02.2004 | aktual.: 29.02.2004 20:14
W tzw. Superwtorek - jak popularnie nazywa się tę rundę prawyborów, gdyż głosowanie odbywa się m.in. w największych stanach, jak Kalifornia, Nowy Jork i Ohio - stawką jest łącznie aż 1151 delegatów na krajową konwencję Demokratów w Bostonie w lipcu, która oficjalnie nominuje ich kandydata na prezydenta. Do uzyskania nominacji potrzeba minimum 2162 delegatów.
Kerry - zdecydowany faworyt
Zdecydowanym faworytem do nominacji jest senator John Kerry z Massachusetts, który zebrał już 754 delegatów. Sondaże wskazują, że w Superwtorek powinien wygrać prawybory w niemal wszystkich stanach.
Teoretycznie może mu jeszcze zagrozić senator z Karoliny Północnej John Edwards, który zgromadził 220 delegatów. Ma on spore poparcie na konserwatywnym południu, skąd pochodzi i gdzie popularne są jego umiarkowane poglądy na kwestie społeczno-kulturowe.
Kerry wysunął się na czoło stawki kandydatów do nominacji już po pierwszych wygranych przez siebie prawyborach w Iowa i New Hampshire. Demokraci głosujący w prawyborach - przeważnie najaktywniejsi i politycznie wyrobieni wyborcy - popierają go przede wszystkim dlatego, iż uznano, że ma największe szanse na pokonanie w listopadowych wyborach prezydenta Busha.
Senator jest odznaczonym za bohaterstwo weteranem wojny w Wietnamie, co przydaje mu autorytetu, gdy wypowiada się na tematy obronności i bezpieczeństwa kraju. Jest to duży atut po ataku terrorystycznym 11 września i wojnie w Iraku. Dzięki długiej, ponad 20-letniej kadencji w Senacie ma też spore doświadczenie w sprawach międzynarodowych.
Kerry krytykuje Busha za jego politykę zagraniczną, zwłaszcza wobec Iraku. W piątek ponownie oskarżył prezydenta, że w konflikcie z Bagdadem za mało oparł się na ONZ i całej społeczności międzynarodowej. Zdaniem senatora, administracja Busha z własnej winy popsuła sobie stosunki z sojusznikami europejskimi.
Edwards - syn robotnika
Edwards, który podziela tę krytykę prezydenta, stara się odróżnić od Kerry'ego w dziedzinie zagadnień krajowych. W kampanii wyborczej przypomina, że jest synem robotnika i dzięki temu - jak sugeruje - lepiej rozumie troski amerykańskiego świata pracy niż Kerry, pochodzący z zamożnej dyplomatycznej rodziny w Bostnie.
Edwards podkreśla, że w odróżnieniu od Kerry'ego, który głosował za układami NAFTA i powstaniem WTO (Światowej Organizacji Handlu), sprzeciwiał się obniżaniu barier handlowych bez gwarancji zapewnienia interesów amerykańskich pracowników.
To populistyczne stanowisko przysparza Edwardsowi popularności w stanach szczególnie dotkniętych kłopotami ekonomicznymi ostatnich lat, jak Ohio, które wskutek recesji i globalizacji straciły najwięcej miejsc pracy. Senator z Karoliny Północnej ma też ujmującą osobowość, korzystnie odbijającą od Kerry'ego, który jest sztywny i zdystansowany.
W sumie jednak Edwards, o prawie 20 lat młodszy od 60-letniego Kerry'ego i zasiadający w Senacie dopiero od niespełna sześciu lat, uważany jest za polityka zbyt mało doświadczonego, szczególnie w zakresie polityki zagranicznej, aby Amerykanie powierzyli mu Biały Dom. Uchodzi natomiast za idealnego kandydata na wiceprezydenta u boku Kerry'ego.
Pozostali - bez szans
O nominację ubiega się jeszcze dwóch innych kandydatów: murzyński działacz, pastor Al Sharpton, oraz kongresman Dennis Kucinich, polityk skrajnej demokratycznej lewicy, który nawołuje np. do natychmiastowego wycofania wszystkich amerykańskich wojsk z Iraku.
Obaj nie mają żadnych szans na nominację. Wcześniej z wyścigu wycofało się kilku kandydatów dużo poważniejszych, jak były gubernator sanu Vermont, Howard Dean, ulubieniec ruchu przeciw wojnie z Irakiem, który zdobył nawet 175 delegatów na partyjną konwencję.