"Sueddeutsche Zeitung": renacjonalizacja prowadzi do erozji UE
W Polsce i innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej ma miejsce proces renacjonalizacji, który prowadzi do erozji Unii Europejskiej - ostrzega dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Tendencje odśrodkowe widoczne są też na południu Europy.
26.11.2015 | aktual.: 26.11.2015 09:02
"Rok 2015 nie był dobrym rokiem dla Europy" - pisze redaktor naczelny największej niemieckiej gazety opiniotwórczej, Kurt Kister. Od lata br. widać tak wyraźnie jak nigdy przedtem, że proces integracji zatrzymał się - stwierdza niemiecki dziennikarz.
Jego zdaniem napływ uchodźców jest jedynie "katalizatorem tendencji obecnych w Europie od dłuższego czasu".
"Na wschodzie UE można zaobserwować renacjonalizację; przyszłości poszukuje się w świetlanej narodowej przeszłości, która w takim kształcie nie istniała nawet w czasach przed przymusową przynależnością do sowieckiej strefy władzy" - czytamy w "SZ".
Na południu Europy tendencje odśrodkowe są wynikiem ekonomicznych różnic w stosunku do (bogatej) Północy, za które (mieszkańcy Południa) winią czasami Niemcy, a czasami Brukselę.
Kister zwraca uwagę, że także kraje z "jądra Europy" - Niemcy i Francja - zmieniły podejście do UE na "bardziej trzeźwe".
Niemiecki dziennikarz przywołuje słynne przemówienie ówczesnego ministra spraw zagranicznych Joschki Fischera, wygłoszone w 2000 r. na Uniwersytecie Humboldtów, w którym mówił on, że Europa znajduje się na rozstaju dróg między integracją a erozją. "Po upływie 15 lat wszystko wskazuje na to, że Europa ulega erozji" - ocenia redaktor naczelny "SZ".
Kister ilustruje swoją tezę przykładem Polski. Jak podkreśla, żaden inny kraj nie ucierpiał tak bardzo od Niemiec i Rosji jak Polska. To właśnie w Polsce - zaznacza - wcześniej niż w innych krajach zaznaczył się początek końca państwowego socjalizmu według sowieckiego wzoru. Po demokratycznym zwrocie (w 1989 r.) Polska należała do "pierwszej fali nowych Europejczyków", a Trójkąt Weimarski - kooperacja Warszawy, Paryża i Berlina - symbolizował "nowy powiew", który zdawał się "rozwiewać dawne konflikty, myślenie w kategoriach bloków i zawiść w Europie" - czytamy w "SZ".
W tym czasie powstał termin "postnarodowa Europa", który "pozostał jednak bardziej nadzieją niż opisem rzeczywistości" - tłumaczy Kister.
Jak zaznacza, obecnie w Warszawie przy władzy jest "post-postnarodowy rząd". Polskie władze traktują uchodźców jako "problem stworzony przede wszystkim przez Niemców". "Ani nie dostrzegają europejskiej odpowiedzialności, ani też nie chcą uczestniczyć w rozwiązaniu (problemu)" - krytykuje publicysta. W Polsce mamy też do czynienia z "wojną o kulturę" - i to "nie tylko przeciwko lewicy i liberałom, lecz także przeciwko multikulturowej Europie, przeciwko pornografii i relatywizmowi wartości" - czytamy w "SZ".
Jak zauważa Kister, tożsamość europejska miała i nadal ma dla wielu Niemców ze względu na przeszłość "samooczyszczający charakter". W Polsce, na Węgrzech czy w Wielkiej Brytanii jest inaczej, a pomysł "federalnej Europy" stracił w tych krajach na atrakcyjności lub nigdy nie cieszył się poparciem.
"W roku 2015 Europa nie poniosła klęski, jeszcze nie" - pisze komentator "SZ". Z nadziei i obietnic składanych podczas kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego pozostało jednak niewiele - dodaje. Winy za to nie ponoszą jego zdaniem instytucje europejskie. "Europa składa się z państwa wspólnoty. Wiele tych krajów coraz bardziej oddala się od Europy" - podsumowuje Kurt Kister.
Z Berlina Jacek Lepiarz