Studencki sposób na letni zarobek - uliczne muzykowanie
Sesja się skończyła. Rozpoczęło lato, dla wielu ludzi czas odpoczynku oraz letnich wyjazdów. Ale niektórzy młodzi ludzie szukają możliwości dorobienia. Jednym ze sposobów jest stanie z kapeluszem w ruchliwym miejscu i wygrywanie znanych melodii w nadziei, że ktoś to doceni.
- Jest to bardzo niewdzięczny, ale pouczający sposób zarabiania. Z pewnością uczy pokory i dobrej organizacji pracy. Dobrych miejsc do grania, gdzie można otrzymać prawdziwe pieniądze, jest bardzo mało, dlatego tak ważne jest, aby przyjść przed innymi. Tutaj panuje zasada, kto pierwszy ten lepszy - mówi mi Piotr, student Akademii Muzycznej.
Większość wartościowych miejsc znajduje się na starym mieście, a więc tam gdzie przewija się najwięcej turystów. - Jasne, że nie jest to szczyt marzeń, ale jak się ma dobry dzień to można naprawdę dużo zarobić. Czasami przychodzę pograć też poza wysokim sezonem - w kwietniu, maju, żeby ćwiczyć materiał do egzaminów - dodaje Piotr.
Repertuar dobierany jest pod kątem zwykłego turysty, którego umiejętności muzyczne kończą się na zdolności klaskania w rytm Marsza Radetzkiego. Nikt nie zatrzymałby się na dłużej, gdyby muzycy wykonywali dzieła współczesne, np. Witolda Lutosławskiego, czy Krzysztofa Pendereckiego. Zresztą utwory współczesnych twórców są często dużo trudniejsze w wykonaniu i więcej wymagają od odbiorcy, który chce usłyszeć wesołą, znaną sobie melodię.
Każdorazowo jest strach o instrument. W wypadku nagłego skoku temperatury skrzypce się rozstrajają, ponieważ pod wpływem zimna i ciepła struny wydłużają się lub skracają. Jeżeli jesteś trębaczem, to masz problem z kostnieniem rąk od zimna. No i rzecz jasna, nie możesz grać na deszczu, bo instrument zwyczajnie się niszczy.
Ania, drobna skrzypaczka, grająca na gdańskim starym mieście trzeci rok, mówi że najbardziej boi się o instrument. Co ma zrobić jak ktoś uprze się, aby ukraść jej skrzypce? Szczególnie, że kiedyś zostawiła na chwilę zamknięty, wypełniony nutami futerał i kiedy stała plecami, zniknął. Dzisiaj śmieje się z tego, jaką minę musiał mieć złodziej, ale przecież sytuacja może się powtórzyć.