Strzelanina w kościele w południowej Kalifornii. Jedna osoba nie żyje
Co najmniej jedna osoba nie żyje, a cztery są krytycznie ranne po niedzielnej strzelaninie w kościele w Laguna Woods w Kalifornii. Wierni obezwładnili napastnika. - Niewątpliwie zapobiegli oni kolejnym ofiarom śmiertelnym i rannym - uważa zastępca szeryfa, chwaląc ich postawę.
Napastnik otworzył ogień w kościele w kościele prezbiteriańskim podczas przyjęcia obiadowego na cześć byłego pastora tajwańskiej kongregacji. W wyniku ataku śmierć poniosła jedna osoba. Cztery inne są ciężko ranne, jedna osoba doznała lżejszych obrażeń.
Uczestnicy zatrzymali podejrzanego i związali mu nogi sznurem elektrycznym. Jak podają media, powołując się na Jeffa Hallocka, zastępcę szeryfa hrabstwa Orange, skonfiskowali mu też co najmniej dwa pistolety.
- Grupa wiernych wykazała się wyjątkowym heroizmem i odwagą, interweniując w celu zatrzymania podejrzanego. Niewątpliwie zapobiegli oni kolejnym ofiarom śmiertelnym i rannym - powiedział Hallock.
Specjalista komentuje mowę ciała Putina. "Na pewno nie jest zdrowy"
Sprawcą ataku jest 60-letni Azjata. - W tej chwili nie wiemy, co było motywem działania podejrzanego, czy miał on jakiś cel, czy też jest to incydent związany z nienawiścią - powiedział Hallock, dodając, że według władz podejrzany nie mieszka w okolicy.
W momencie strzelaniny w kościele znajdowało się około 30-40 osób. Na miejscu zdarzenia znaleziono dwie sztuki broni ręcznej.