Strzelanina na uniwersytecie w Rhode Island. Są zabici i ranni
Co najmniej dwie osoby zginęły, a dziewięć zostało rannych w wyniku strzelaniny, do której doszło na Uniwersytecie Browna w Providence w stanie Rhode Island. Służby wciąż poszukują napastnika.
Najważniejsze informacje:
- Na Uniwersytecie Browna w Providence doszło do strzelaniny.
- Zginęły co najmniej dwie osoby, dziewięć zostało rannych, w tym siedem ciężko.
- Trwa poszukiwanie sprawcy strzelaniny.
Podczas sesji egzaminacyjnej w budynku wydziału inżynierii i fizyki Uniwersytetu Browna w Providence w stanie Rhode Island doszło do strzelaniny. Co najmniej dwie osoby zginęły, a dziewięć zostało rannych. Sześciu pacjentów jest w stanie ciężkim, ale stabilnym, jeden pacjent jest w stanie krytycznym. Dwie osoby, z których jedna sama stawiła się w szpitalu, są lżej ranne.
Budka o Nawrockim. "Uporczywie brnie w złą ścieżkę"
Policja wciąż poszukuje sprawcy strzelaniny. Nie wiadomo na razie, kim on jest i dlaczego otworzył ogień.
Trump zabiera głos
Głos w sprawie wydarzeń na uniwersytecie zabrał prezydent Donald Trump. "Zostałem poinformowany o strzelaninie, która miała miejsce na Uniwersytecie Browna w Rhode Island. FBI jest na miejscu. Podejrzany jest w areszcie. Niech Bóg błogosławi ofiary i ich rodziny" - napisał amerykański przywódca na swoim profilu na Truth Social.
Chwile później sprostował swój wpis. "Policja Uniwersytetu Browna cofnęła swoje wcześniejsze oświadczenie. Podejrzany NIE jest w areszcie" - napisał Donald Trump.
Władze uczelni: pozostańcie w domach
Władze uczelni proszą wszystkich studentów i pracowników, by pozostali w domach. Wiadomo, że część z nich wciąż ukrywa się na terenie kampusu.
Jeden ze studentów Uniwersytetu Browna relacjonował stacji WJAR, że pracował w swoim laboratorium z trzema innymi studentami, gdy otrzymał SMS-a od władz uczelni o strzelaninie na terenie kampusu. Zgasili więc światła w pomieszczeniu, zamknęli drzwi i schowali się pod biurkami. Czekali tak dwie godziny, zanim nie otrzymali kolejnego SMS-a od władz uczelni nakazujące wszystkim ewakuację, aby policja mogła przeszukać "każdy zakątek budynku w poszukiwaniu strzelca".
- Postanowiliśmy otworzyć drzwi i pozwolić policji wejść, przeszukać nas i laboratorium, a potem kazano nam natychmiast opuścić ten budynek - relacjonował student. - Byli tam policjanci w kamizelkach kuloodpornych, uzbrojeni w całą masę broni - dodał.
Apel policji i burmistrza
Policja prosi okolicznych mieszkańców, by przejrzeli nagrania ze swoich kamer monitoringu i sprawdzili, czy nie nagrało się na nich coś podejrzanego.
Burmistrz Providence zaapelował do tych, którzy mieszkają w pobliżu kampusu, by nie opuszczali swoich domów. - Ponieważ nie dysponujemy obecnie dodatkowymi informacjami na temat miejsca pobytu strzelca, nie możemy dokładniej określić jak wygląda. To przerażający czas - stwierdził burmistrz.
KIlka godzin później na konferencji prasowej zastępca szefa policji w Providence, Timothy O'Hara, poinformował, że śledczy dotychczas nie ustalili tożsamości sprawcy, ani miejsca jego pobytu. Jak dotąd w posiadaniu służb jest tylko nagranie wideo podejrzanego idącego ulicą, na którym widać ubraną na czarno postać mężczyzny, prawdopodobnie w wieku ok. 30 lat. Na nagraniu nie widać jednak twarzy sprawcy.
Źródło: cnn.com