ŚwiatStrzały coraz bliżej Polski. Czy zbliża się do nas wojna?

Strzały coraz bliżej Polski. Czy zbliża się do nas wojna?

Donbas jest położony 1,2 tys. km od polskiej granicy. Może dlatego nie czujemy, że u sąsiadów toczy się wojna. Niedawno do strzelaniny doszło jednak na nieodległym Zakarpaciu, a we Lwowie wybuchły bomby. Czy zbliża się do nas wojna?

Strzały coraz bliżej Polski. Czy zbliża się do nas wojna?
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

To były wydarzenia jak z filmu sensacyjnego. 11 lipca w Mukaczewie, znajdującym się około 80 km od granicy z Polską i około 40 km od granicy węgierskiej, na teren należącego do deputowanego do ukraińskiego parlamentu Mychajła Łani kompleksu sportowego Antares i dawnego klubu nocnego Czerwonyj Drakon wtargnęli uzbrojeni w karabiny maszynowe i granatniki członkowie Prawego Sektora. Doszło do starć między napastnikami i ochroniarzami kompleksu. Ciężko ranny został jeden z ochroniarzy. Potem pojawiła się milicja i Prawy Sektor zaczął walczyć z funkcjonariuszami. W efekcie rannych zostało kilkanaście osób, według niepotwierdzonych danych sześciu milicjantów, pięciu członków Prawego Sektora i trzech cywili. Pojawiły się też informacje o śmierci dwóch osób. Grupa bojowników skryła się w lesie i tylko część z nich złożyła broń. W Mukaczewie wciąż jest niespokojnie.

Deputowany Mychajło Łanio należy do frakcji Wola Narodu, a wcześniej był związany z kierowaną przez eksprezydenta Wiktora Janukowycza Partią Regionów. Niektóre ukraińskie media określają go mianem kryminalisty, znanego pod pseudonimem Bluk. 17 lat temu był podejrzany o zamordowanie innego miejscowego bandyty i trzy miesiące przesiedział w areszcie, nadzorował też podobno wytwarzanie narkotyków i handel nimi. Wiadomo, że kontroluje rynek papierosów, a może i ich przemyt za granicę. Prawy Sektor miał jakoby na celu walkę z kontrabandą i dlatego zaatakował Łanię.

Niewykluczone jednak, że za atakiem stoi „silny człowiek” Zakarpacia, deputowany i były minister sytuacji nadzwyczajnych (2005–2006) oraz gubernator tego obwodu (1999–2001) Wiktor Bałoha. On sam w 2012 r. zwrócił się do Prokuratury Generalnej, by zbadała przeszłość Łani. Janukowycza prosił, by zbadał, dlaczego Łanio został kandydatem do parlamentu z ramienia Partii Regionów. – To typowy bandyta jeszcze z epoki sowieckiej – mówił. Dziś Łanio jest w parlamencie członkiem… komisji antykorupcyjnej.

– Ci, którzy krążą po Zakarpaciu z granatnikami i karabinami maszynowymi, to terroryści i bandyci. Chociaż przyszyli patriotyczne naszywki i wymachują ukraińskimi flagami, nie zmienia to ich sytuacji – mówił prezydent Petro Poroszenko. Łanio dowodzi, że jest całkiem niewinny.

Zakarpacie to jednak bardzo specyficzny obszar, ze sporą mniejszością węgierską (według oficjalnych danych powyżej 12 proc.), żyjącą głównie w pobliżu granicy. Zakarpacie należało do Austro-Węgier, w okresie międzywojennym do Czechosłowacji, tuż przed II wojną światową zajęły je (po próbie stworzenia niepodległego państwa ukraińskiego) Węgry, a po wojnie – Związek Sowiecki. Ten obwód w istotny sposób odróżnia się od reszty kraju; w minionych latach, inaczej niż na Ukrainie Zachodniej, silna była tam Partia Regionów, a Janukowycz cieszył się poparciem. Niespokojnie jest nie tylko na Zakarpaciu.

W położonym zaledwie 70 km od polskiej granicy i 230 km od Mukaczewa Lwowie już trzy razy wybuchały bomby, skonstruowane z wykorzystaniem wojskowych materiałów wybuchowych. 26 czerwca bomba wybuchła pod samochodem milicji przed komisariatem rejonu (dzielnicy) frankowskiego; jeden milicjant został ranny. Wszczęto wówczas śledztwo, przyjmując założenie, że zamach miał podłoże kryminalne, bo ucierpiał funkcjonariusz działu kryminalnego. Nie wykluczono jednak, że może mieć związek z wojną w Donbasie.

14 lipca doszło do dwóch kolejnych wybuchów, co oznacza, że nie chodzi o zemstę kryminalistów. Na ulicy Pługowej bombę włożono do puszki na niedopałki, którą postawiono przed posterunkiem. Porucznik milicji odsunął ją nogą i wtedy nastąpiła eksplozja. Z kolei na ulicy Jurija Łypy bombę – ściślej ręczny granat F-1 – włożono do papierowego pudełka po soku, którą również postawiono przed drzwiami. Gdy 31-letnia pracownica milicji chciała odsunąć pudełko, bomba wybuchła. W efekcie w obu tych miejscach ranni zostali dwaj mężczyźni (jeden z nich ciężko) i trzy kobiety.

Oba posterunki znajdują się w miejscach odległych od centrum, na nowych osiedlach mieszkaniowych. Najwyraźniej nie chodziło o uderzenie w konkretne osoby, ale o akcję przeciwko milicji w ogóle. Zamachowcy musieli mieć dostęp do arsenałów wojskowych – granat obronny F-1, zresztą kopia granatu francuskiego z I wojny światowej, należał do podstawowego uzbrojenia Układu Warszawskiego; produkowano go także w Polsce (choć już wychodzi z użycia).

Cytowany przez portal Zaxid.net lwowski dziennikarz Mykoła Sawieljew, specjalizujący się w sprawach kryminalnych, dowodzi, że na eksplozjach w mieście korzysta przede wszystkim Rosja. Wersja, że sprawcy należą do Prawego Sektora, a ostatnie dwa zamachy są zemstą za Mukaczewo, jest jego zdaniem mało prawdopodobna, bo są one podobne do tego z 26 czerwca, który odbył się przed wydarzeniami na Zakarpaciu. Tymczasem naczelnik lwowskiej milicji Dmytro Zaharija jest przekonany, że akcję zorganizowały rosyjskie służby specjalne, chcące „zdestabilizować sytuację na Ukrainie”. Prokuratura mówi o „dywersji”. Z kolei Prawy Sektor twierdzi, że sprawcy eksplozji mogą działać albo na zlecenie Rosji, albo… władz w Kijowie lub nieokreślonej „piątej kolumny”.

Wydarzenia za Zakarpaciu mają związek z przemytem papierosów na gigantyczną skalę. Według kijowskiej telewizji Espreso na jednej ciężarówce nielegalnie wywiezionych do Unii Europejskiej papierosów zarobek – oczywiście podzielony między wiele osób – może sięgnąć od pół miliona do miliona euro. Nie wiadomo, ile łącznie wywożonych jest papierosów, ale mowa o kwotach rzędu miliardów euro. Paradoksalnie dość rozdrobniona do niedawna sieć dystrybutorów papierosów została ostatnio w znacznym stopniu skonsolidowana. Espreso TV opisała to na przykładzie marki Marlboro. Do 2008 r. wytwórca tych papierosów Philip Morris miał wielu dystrybutorów sprzedających je na całej Ukrainie. Jednak do tego kraju wszedł rosyjski monopolista Megapolis, który zbudował swoje centrum nie w Kijowie, ale w położonym na zachodzie Ukrainy Tarnopolu. I tak powstał Megapolis-Ukraina, a jego głównym partnerem finansowym został bank Platinum. Rosyjskie Megapolis ma bezpośrednie powiązania ze służbami specjalnymi tego kraju. W 2003 r. szef tej
firmy Igor Kiesajew – którego majątek „Forbes” szacuje na 3 mld dol. – został honorowym prezesem Monolitu, fundacji emerytowanych oficerów SFB i wojska. Także w posiadanej przez Kiesajewa firmie Mercury pracują byli oficerowie rosyjskich służb specjalnych.

Trudno powiedzieć, czy trafili do Megapolis--Ukraina; TV Espreso dowodzi jedynie, że jej kierownictwo jest „rosyjskie lub prorosyjskie”. Z kolei szefem zarządu banku Platinum miał zostać Dmytro Zinkow, do niedawna szef banku Nadra, związany z Dmytrem Firtaszem, jednym z najbardziej wpływowych oligarchów Ukrainy (Firtasz czeka w Wiedniu na decyzję w sprawie żądania jego deportacji do USA za malwersacje finansowe). TV Espreso dowodzi, że Zinkow wywoził pieniądze z banku Nadra (który w lutym br. zbankrutował, a w czerwcu został zlikwidowany) właśnie do Wiednia. Teraz ma nadzorować finanse ukraińskiej spółki Megapolisu – ale czy tak się stanie, nie wiadomo, bo sprzeciw wyraził Narodowy Bank Ukrainy. Wszystko to pokazuje, że papierosowe interesy na Ukrainie są w rękach ludzi powiązanych bezpośrednio z Rosją, a na dodatek znanych z prowadzenia niespecjalnie czystych biznesów. Rzecz jasna, rodzi się mnóstwo pytań, na przykład o powiązania Megapolis-Ukraina z Mychajłem Łanią i jego działaniami na Zakarpaciu. Można
się spodziewać, że firma ta zaprzeczy jakimkolwiek związkom z tym politykiem.

Nowy numer "Do Rzeczy" od poniedziałku w kioskach.

Źródło artykułu:Do Rzeczy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (402)