Strażak-ochotnik podpalał, żeby się wykazać
Sprawcą serii pożarów w Zaczarniu okazał się młody druh z miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej. Wzniecał ogień, po czym pierwszy meldował się w remizie, gotowy do akcji. Za ratowanie dobytku nie wziął ani złotówki. Pieniędzy zrzekał się na rzecz macierzystej jednostki.
16.03.2006 | aktual.: 16.03.2006 08:36
Policjanci długo nie mogli poradzić sobie z rozwikłaniem zagadki. Seria pożarów miała miejsce latem ubiegłego roku. Z dymem szły głównie stodoły, spaliła się także jedna letniskowa altanka. Oględziny wskazywały na podpalenia. - Policjanci z komisariatu Tarnów-Centrum założyli, że podpaleń dokonuje osoba z Zaczarnia lub grupa z tej miejscowości - mówi Andrzej Sus z Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie.
Druh pod lupą
Do tej pory nie mieli jednak w ręku żadnych dowodów. W rozwikłaniu zagadki pomogła dopiero poufna informacja. Od razu po jej uzyskaniu policjanci zaczęli pilnie obserwować 20-latka z Zaczarnia. Był nim wyróżniający się druh z miejscowej OSP. Uczeń tarnowskiej szkoły ponadgimnazjalnej w ogóle nie był wcześniej brany pod uwagę. Choćby z racji swojego zaangażowania w pracę strażacką. Po zatrzymaniu przyznał się jednak od razu do podkładania ognia. Wyliczono już, że za jego sprawą z dymem poszedł majątek wart 100 tysięcy złotych. Interesujące były jego zeznania. Powiedział, że w szeregi ochotników wstąpił, by podnieść swój prestiż. - Twierdził, że wzniecał pożary z nudów, braku adrenaliny i z chęci wykazania się jako młody strażak - wylicza Andrzej Sus.
W pierwszym szeregu
Ogień podkładał wieczorami lub nad ranem. Do podpalenia stodół wystarczyły mu zapałki. Zapalone wrzucał do budynków. Wcześniej odrywał deski w ścianach stodół. Tylko altanę puścił z dymem używajac w tym celu pojemnika z benzyną. Zaraz potem, kiedy tylko ktoś powiadamiał o pożarze, pierwszy meldował się w remizie. Uczestniczył w gaszeniu wszystkich podpalonych przez siebie obiektów.
W trakcie śledztwa strażak-piroman przyznał się również do autorstwa anonimowych zgłoszeń o pożarach, których nie było. Podejrzany złożył obszerne wyjaśnienia. Wyraził także skruchę. Na sprawę przed sądem poczeka na wolności. Objęty został przez prokuratora policyjnym dozorem.