Straż pożarna pojechała zmienić koło w wozie Schetyny
Na uroczystość przekazania nowego wozu bojowego legnickim strażakom minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna dotarł cudem. Chwilę wcześniej jego auto złapało gumę. Z pomocą zaoferował się komendant dolnośląskiej straży Jarosław Wojciechowski. Wysłał na miejsce strażacki wóz - podaje TVN24. - Wicepremier nic o tym nie wiedział. Jeśli tak się zdarzyło, to było to nadużycie - komentuje rzecznik MSWiA Wioletta Paprocka.
23.01.2009 | aktual.: 23.01.2009 21:25
Czyje to nadużycie? Jak zapewnia rzecznik, "minister Schetyna nie miał pojęcia", że w ogóle była interwencja strażaków w miejscu, w którym samochód wiozący szefa MSWiA złapał gumę. - Nie prosił komendanta o pomoc, nie uczestniczył w całej sytuacji. Po prostu przesiadł się do innego auta i odjechał - tłumaczy Paprocka, dodając, że w ogóle nie ma pewności, czy do takiej interwencji doszło.
Rzecznik wojewody dolnośląskiego Dagmara Turek także tłumaczy, że ani jej przełożony, ani wicepremier nie wydawali polecenia wezwania straży pożarnej na miejsce. - Wojewoda nie słyszał, by w samochodzie komendant wydawał polecenie wezwania straży, ale podejrzewa, że mógł to zrobić wcześniej - tłumaczy.
Jak ustalił TVN24, Wojciechowski zabierając Schetynę do swojego samochodu miał wykręcić numer telefonu jednostki straży pożarnej w Kątach Wrocławskich i wydać polecenie podległym sobie strażakom by pojechali na miejsce i pomogli pozostawionemu ministerialnemu kierowcy. Okazało się jednak, że wóz przyjechał za późno, bo kierowca sam uporał się z problemem.
Pytana przez TVN24 pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją powiedziała: - To nie jest etyczne, to jest zachowanie które nie ma umocowania w przepisach prawa. Każda służba wykonuje te zadania, do których jest powołana.
Kiedy jednak dowiedziała się, że chodzi o wicepremiera Grzegorza Schetynę, dodała: - On jest osobą chronioną, jeździ z BOR-em. Jeżeli mieliśmy do czynienia z ewentualnym zagrożeniem, to być może ta sytuacja jest uzasadniona.