Straż miejska frapuje staruszków i inwalidów
Krakowianie irytują się wezwaniami. Straż miejska tłumaczy, że to konieczność.
Kamery rejestrujące samochody wjeżdżające nielegalnie do strefy B (od ul. Franciszkańskiej ) są niewypałem i nie spełniają swej funkcji - twierdzą kierowcy. Kamery powinny "wyłapywać" samochody, które nie mają uprawnień, potrzebnych do wjazdu w strefę. Tymczasem wezwania do straży miejskiej otrzymują inwalidzi i mieszkańcy centrum - osoby, które mogą wjeżdżać do strefy B.
Straż miejska tłumaczy, że system nie jest doskonały . - Jeżeli ktoś ma uprawnienia do wjazdu, to nie dostanie mandatu, tylko złoży wyjaśnienia - wyjaśnia Marek Anioł, rzecznik straży.
Krakowian, którzy muszą fatygować się do siedziby straży i tracić czas, bardzo denerwują takie argumenty. - Straż chwaliła się, że te kamery pozwolą na karanie tych, co bezprawnie wjeżdżają do strefy - mówi Marek Nowak, inwalida jeżdżący na wózku. - Dlaczego więc wezwania do straży dostają inwalidzi i mieszkańcy? Dla nas taka wyprawa do urzędu to wielki kłopot - podkreśla.
Anioł tłumaczy, że mogą się zdarzyć wezwania dla posiadacza wjazdówek do strefy B. - Bywa, że z magistrackiego wydziału komunikacji lub innych wydziałów nie otrzymamy na czas informacji, że dana osoba może wjeżdżać do strefy - mówi. - Wtedy ją wzywamy i wszystko wyjaśniamy - dodaje. Inną sprawą są wezwania dla inwalidów. - Ponieważ otrzymują wjazdówki do strefy nie na samochód, ale na okaziciela, musimy ich wzywać i sprawdzić, czy to oni faktycznie jechali konkretnego dnia samochodem - wyjaśnia Anioł.
Dodaje, że osoby niedołężne i starsze mogą złożyć wyjaśnienia w domu. - Wystarczy, że zadzwonią na centralę straży lub na numer oddziału, który wysłał im wezwanie. Strażnik do nich przyjedzie - obiecuje Anioł.