Stratfor: Antykorupcyjna akcja na Ukrainie groźna dla władz
Obecna antykorupcyjna kampania władz na
Ukrainie stawia sobie kilka celów politycznych, ale najważniejsze
jest odmłodzenie rządzącej ekipy, która pięć miesięcy po
pomarańczowej rewolucji ma coraz większe trudności
- uważają analitycy ośrodka badawczego Stratfor.
17.04.2005 14:30
Podkreślają zarazem, iż trudno oddzielić kampanię antykorupcyjną od politycznej walki z opozycją. Na tle pogarszającej się sytuacji gospodarczej, skutkiem tych działań może być wzrost społecznego napięcia i destabilizacja.
W ocenie Stratforu polityczna sytuacja na Ukrainie komplikuje się, a ekonomiczna pogarsza.
Za ważne wydarzenie Stratfor uznaje niedawne aresztowanie przewodniczącego rady miejskiej Doniecka Borysa Kolesnikowa, co wywołało serię protestów. Jej uczestnicy oskarżyli władze o "polityczny terroryzm".
"Opozycja nie ma niczego do wygrania, a wszystko do stracenia, jeśli nie przeciwstawi się antykorupcyjnej akcji władz; dlatego też organizuje demonstracje" - pisze Stratfor.
"W pięć miesięcy po dojściu do władzy, ekipa Wiktora Juszczenki nie wprowadziła żadnych istotnych reform. (...) Mimo że obecny budżet na pierwszy rzut oka wygląda na populistyczny (na programy socjalne wyasygnowano 4 mld dol.), nie ma środków na wypłacanie świadczeń, a to co jest uszczupla inflacja" - zwracają uwagę analitycy Stratforu.
Dodatkowym problemem jest fakt, że w ramach czystek ekipa Juszczenki usunęła menedżerów lojalnych wobec (byłego prezydenta Ukrainy - PAP) Leonida Kuczmy, dzięki którym funkcjonowała gospodarka, wprowadzając na ich miejsce swoich ludzi, nie zawsze kompetentnych.
Stratfor wskazuje tu na ministra transportu i komunikacji Jewhena Czerwonenkę, który z dnia na dzień podniósł opłaty na transport koleją o 200 proc. "Taka decyzja pogrąży ukraiński sektor metalurgii. Punktem wyjścia decyzji Czerwonenki było ukaranie oligarchów i menedżerów na wschodzie, którzy związani są z polityczną opozycją" - uważają eksperci Stratforu.
Wśród celów antykorupcyjnej kampanii, Stratfor wskazuje m.in. na odwrócenie uwagi opinii od pogarszającej się sytuacji gospodarczej, poprawę publicznego wizerunku Wiktora Juszczenki, pretekst do ubiegania się na Zachodzie o pomoc (ponieważ grupy biznesu oskarżane o korupcję są lojalne wobec Moskwy), okazję do rozdzielenia majątku przejętego po dawnym reżimie wśród osób związanych z nowym porządkiem.
Stratforowi nie podoba się też i to, że za akcję antykorupcyjną odpowiada Petro Poroszenko, który sam jest oligarchą i finansował prezydencką kampanię wyborczą.
"Na nieszczęście dla Juszczenki, jego antykorupcyjna akcja nie przyczyni się do rozwiązania licznych i trudnych politycznych i ekonomicznych problemów, w obliczu których stoi rząd. Akcja nie odpowiada na potrzeby gospodarki, której położenie może się tylko pogorszyć" - podkreślają analitycy.
Według nich, opinia publiczna postrzega kampanię władz jako wyrównywanie politycznych porachunków, a nie rzeczywiste dążenie do ukrócenia korupcji, a jej skutkiem może być destabilizacja kraju.
Andrzej Świdlicki