PolskaStrajkujący rodzice czekali na burmistrza, a przyszła policja

Strajkujący rodzice czekali na burmistrza, a przyszła policja

Grupa rodziców, która od ponad tygodnia prowadzi strajk w publicznym przedszkolu nr 5, czekała w budynku gminy na panią burmistrz. Zamiast burmistrz zjawiła się policja, która wylegitymowała zgromadzonych. Wiceburmistrz nie nakazał jednak wyprowadzenia rodziców z urzędu siłą.

Strajkujący rodzice czekali na burmistrza, a przyszła policja
Źródło zdjęć: © PAP

13.09.2011 | aktual.: 13.09.2011 19:30

W środę w południe w Biskupcu odbędzie się sesja rady miasta, podczas której radni mają głosować nad obniżeniem o złotówkę (z 3,95 zł do 2,95 zł) opłaty za ponadprogramowe godziny pobytu dziecka w przedszkolu.

Komitet strajkowy chciał rozmawiać o tym z burmistrz Elżbietą Samorajczyk, ponieważ pozostałe postulaty rodziców - tj. wyprowadzenie z budynku przedszkola placówki prywatnej i zmiana dyrektora - już są uzgodnione. Samorajczyk przed południem powiedziała strajkującym, że nie przyjdzie na spotkanie. Mimo to komitet strajkowy stawił się w gminie.

Mariola Ostaszewska z biura prasowego warmińsko-mazurskiej policji poinformowała, że po godz. 16.00 na policję zadzwonił wiceburmistrz Kamil Kozłowski. - Powiedział, że grupa osób nie chce opuścić budynku. Policjanci pojechali na miejsce - powiedziała Ostaszewska.

Funkcjonariusze spotkali kilka osób na korytarzu budynku - te, poproszone o wyjście na zewnątrz, wyszły. - Ale osiem osób z komitetu strajkowego nie chciało wyjść. Wśród nich była też posłanka Lidia Staroń (PO). Policja wylegitymowała ich, posłanka powiedziała, kim jest, odstąpiono od jej legitymowania, bo policjant znał ją osobiście. Wiceburmistrz nie poprosił o użycie siły, otworzył jedną z sal i tam udali się rodzice - wyjaśniła Ostaszewska.

Zaznaczyła, że strajkujący zostali wylegitymowani, "bo gdyby coś się stało, to policja musi wiedzieć, kto był na miejscu".

Wiceburmistrz Biskupca Kamil Kozłowski powiedział, że wezwał policję, bo "urząd pracuje do 15.30, a komitet strajkowy nie przyjmował tego do wiadomości i nie chciał wyjść".

- Martwiłem się o mienie gminy, dlatego wezwałem policję. Nie posłuchali prośby funkcjonariuszy, by wyjść, dlatego pozwoliłem, by zostali - tłumaczył Kozłowski.

Rodzice opuścili budynek gminy po godz. 18.00.

Strajk w przedszkolu nr 5 w Biskupcu trwa od 2 września. W okupacji budynku przedszkola uczestniczy rotacyjnie prawie stu rodziców, wychowawców i związkowców. Na noc protestujący zajmują pomieszczenia "Piątki", w ciągu dnia stoją przed budynkiem, żeby nie zakłócać zajęć z dziećmi.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (192)