Strajk nauczycieli 2019. Ekipa Szydło wyglądała jak "drużyna nieszczęścia"
Michał Dworczyk miał minę straceńca przed egzekucją. Minister edukacji Anna Zalewska nerwowo zgniatała palce, chciała, aby jak najszybciej się to skończyło. Wicepremier Beata Szydło mówiła o sukcesie. - Rządowa ekipa wyglądała jak drużyna nieszczęścia - komentuje dla WP ekspert mowy ciała.
Strajk nauczycieli rozpoczął się w poniedziałek rano, ale jeszcze w niedzielę wieczorem wicepremier Beata Szydło mówiła o sukcesie, czyli o podpisaniu porozumienia z oświatową Solidarnością. Rządową ekipę "od strajku nauczycieli" zdradziła jednak mowa ciała. Jak przekonuje Daria Domaradzka-Guzik, ekspertka analizująca mowe ciała, politycy pokazali, że zadanie powstrzymania strajku nauczycieli ich przerosło.
Strajk nauczycieli. Polityków zdradziła mowa ciała
- Tak właśnie wygląda typowa drużyna nieszczęścia, którą przerosło zadanie. Choć wicepremier Szydło próbowała nazywać efekt niedzielnych negocjacji sukcesem, to mowa ciała wszystkich uczestników konferencji prasowej manifestowała porażkę i kłopot - ocenia Daria Domaradzka-Guzik.
Opisuje efekt spotkania ostatniej szansy, które odbyło się w niedzielę wieczorem, na kilkanaście godzin przed rozpoczęciem strajku nauczycieli. Według niej, to typowy przypadek, kiedy mowa ciała polityka rozmija się z tym, co deklamuje do mikrofonów i kamer. Ten przypadek jest tak typowy, że zdjęcia z konferencji staną się elementem jej wykładów. Jak nie-komunikować efektów rozmów negocjacyjnych.
Zobacz także: Szkoła wprowadza "ruch jednokierunkowy". To efekt reformy edukacji i kumulacji roczników
- Widzimy, opuszczone kąciki oczu i ust, spięte mięśnie twarzy, nerwowe odgarnianie włosów, pocieranie twarzy, zaciśnięte usta, zawieszony wzrok, marszczenie brwi i czoła, a słyszymy o sukcesie. Jako eksperta od mowy ciała to dla mnie piękny przypadek, jak mowa ciała zaprzecza temu, co mówi polityk - mówi dalej Daria Domaradzka-Guzik. - Widać było, że nie ma chęci do załatwienia sprawy i rozwiązania problemu strajku nauczycieli.
Strajk nauczycieli rozpoczął się w poniedziałek rano. Przypomnijmy, że rządową propozycję podwyżek (wzrost wynagrodzenia o 15 proc. w 2019) zaakceptowała tylko Krajowa Sekcja Oświaty i Wychowania "Solidarność". Zarówno Związek Nauczycielstwa Polskiego, jak i Forum Związków Zawodowych odrzuciły propozycje domagając się 30 proc. podwyżki dla każdego nauczyciela.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Kulisy spotkania ostatniej szansy. "To była ustawka"
Już pisaliśmy, że Ryszard Proksa, przewodniczący oświatowej Solidarności to radny powiatowy PiS w Ostrowcu Świętokrzyskim. W wyborach samorządowych w 2018 r. był kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego część komentatorów przekonuje, że niedzielne porozumienie rządu z Solidarnością to ustawka.
- Dokumenty o porozumieniu rządu z Solidarnością były wydrukowane jeszcze przed spotkaniem ostatniej szansy. Strona rządowa liczyła, że wobec tego faktu pękną również inne związki - mówi Wojciech Warski, przedstawiciel pracodawców i uczestnik negocjacji w sprawie strajku nauczycieli.
- Podczas spotkania ekipa rządowa nie reagowała już na żadne propozycje, jakie padały ze strony związków i pracodawców. Zaproponowaliśmy, aby 1-2 miliardy na podwyżki dla nauczycieli przekazać z funduszu pracy. Rząd musiałby poszukać jeszcze dodatkowych źródeł finansowania w budżecie, ale uważam, że warto było to rozważyć - relacjonuje dalej Wojciech Warski.
Strajk nauczycieli. Kto kogo przetrzyma
Niedzielne rozmowy zakończyły się fiaskiem. Według ZNP 81 proc. szkół zdecydowało się przystąpić do strajku. MEN podaje, że protestujących szkół jest mniej niż połowa. Z najnowszych informacji wynika, że również nauczyciele z "Solidarności" przyłączają się do protestu. Strajk nauczycieli jest bezterminowy. Nie wiadomo, jak długo szkoły pozostaną zamknięte. Strajk to problem dla rodziców, którzy w tym czasie muszą zorganizować czas i opiekę dla swoich dzieci.
Teraz trwa walka o zdobycie przychylności opinii publicznej. Politycy rządu mówią, że porozumienie wciąż jest możliwe. W najnowszej prezentacji wicepremier Szydłko pokazała, że nauczyciel dyplomowany w 2023 roku może otrzymywać ponad 8000 zł brutto miesięcznie. Nauczyciele twardo żądają spełnienia swoich postulatów finansowych, nie w przyszłości, ale teraz. Publiczna TVP przekonuje, że w wielu szkołach zajęcia odbywają się normalnie, a związkowcy "odrzucili ofertę podwyżek".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl