Strajk Kobiet w Warszawie. Dziesiątki wylegitymowanych
Strajk Kobiet zebrał się po raz kolejny. W Warszawie na miejscu pojawiło się kilkaset osób, jednak protesty zostały szybko przerwane przez akcję policji. Dziesiątki uczestników zgromadzenia zostało wylegitymowanych.
Strajk Kobiet od 16 dni przetacza się przez ulice polskich miast. Tysiące Polek i Polaków manifestują swój sprzeciw wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji.
Strajk Kobiet w Warszawie. Błyskawiczna akcja policji. Setki mundurowych
W piątek w Warszawie na Placu Defilad odbyło się kolejne zgromadzenie, na którym pojawiło się kilkaset osób, a także artyści tacy jak chociażby Patrycja Markowska.
- Wszędzie dookoła znajdują się wozy policyjne. Policjanci mają za zadanie otoczyć wszystkich protestujących. Widzimy, że policji jest tu dziś pełno - relacjonował obecny na miejscu reporter WP Klaudiusz Michalski.
Zobacz też: Strajk kobiet. Protest w Warszawie. Patrycja Markowska: "Boli nas brak poszanowania kobiet"
Sam piątkowy Strajk Kobiet rozpoczął się chwilę po godzinie 19 i trwał zaledwie kilkanaście minut. Po odśpiewaniu kilku piosenek do akcji weszła policja, która wcześniej otoczyła protestujących. - Poinformowano nas, że jeżeli nie wyłączymy sprzętu, to trafimy do więzienia. Odwiedzajcie nas w więzieniu kochani - mówiły organizatorki piątkowego protestu.
Na reakcję funkcjonariuszy nie trzeba było długo czekać. Kilkadziesiąt sekund później policja wezwała osoby protestujące do opuszczenia Placu Defilad. - To zgromadzenie jest nielegalne. Mamy stan epidemii. Wzywamy do rozejścia się. W przypadku odmowy funkcjonariusze zastosują dozwolone środki przymusu bezpośredniego - dało słyszeć się z megafonu zamieszczonego na jednym z radiowozów.
Strajk Kobiet w Warszawie. Dziesiątki wylegitymowanych
Tuż po pierwszym obwieszczeniu policja weszła między protestujących i zaczęła spisywać wyłapanych uczestników Strajku Kobiet.
- Zaśpiewałyśmy bardzo wymowne "Imagine". Rząd próbuje nam zamknąć usta. Ostatnio ciągle słyszę, że Lewica namawia do wychodzenia. My jesteśmy artystkami, nie jesteśmy z Lewicy. Boli nas pozbawianie praw. Dla mnie miarka się przelała. Chcemy, by ci, którzy rządzą, nie decydowali o tym, z kim śpimy i co robimy. Niech rząd zajmie się tym, czym powinien - mówiła Patrycja Markowska, odnosząc się do działań policji.
By uniknąć wylegitymowania, większa część uczestników Strajku Kobiet zaczęła spacerować, licząc na to, że w ten sposób nie zostaną zatrzymani przez funkcjonariuszy.
Jak widać było w naszej transmisji z protestu, kilkadziesiąt osób zostało jednak wylegitymowanych. Policja wyłapywała poszczególne osoby z grupy spacerowiczów i spisywała. Wśród wylegitymowanych osób znalazł się m.in. Piotr Szumlewicz - członek rady konsultacyjnej Strajku Kobiet.
Ostatecznie policji udało się rozbić zgromadzenie, a protest został zakończony około godziny 20:30.
Strajk Kobiet. Protesty w całym kraju po wyroku TK
Strajk Kobiet trwa nieprzerwanie od 22 października, gdy Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok ws. aborcji ze względu na wady płodu. Zdaniem sędziów TK przesłanka jest niezgodna z ustawą zasadniczą.
Przeciwko naruszeniu kompromisu aborcyjnego z 1993 roku na ulicach miast protestują Polki i Polacy. Największa manifestacja miała miejsce w Warszawie w piątek 27 października. Szacuje się, że w "Marszu na Warszawę" wzięło udział nawet 100 tys. osób.
Protesty przyniosły pewien skutek. Prezydent Andrzej Duda złożył do laski marszałkowskiej projekt ustawy aborcyjnej, który przywróciłby możliwość przeprowadzenia aborcji po wcześniejszym stwierdzeniu letalnych wad płodu.