Strajk kobiet. Protesty przed ambasadą w Berlinie
W Berlinie przed Ambasadą RP protestuje grupa osób z kolektywu Dziewuchy Berlin i Przyjaciele. Ambasador Andrzej Przyłębski jest mężem prezes TK Julii Przyłębskiej. - Nie chcemy nikogo zastraszać, nie chcemy nic niszczyć - zapewniają.
- Postanowiliśmy głośno powiedzieć Julii, że się nie zgadzamy, że gniew Polaków dopadnie ją gdziekolwiek - powiedziała w rozmowie z portalem onet.pl Anna Alboth z grupy Dziewuchy Berlin i Przyjaciele.
Od wtorku członkowie kolektywu oraz ich sympatycy manifestują przed Ambasadą RP w Berlinie. Mieszka w niej Andrzej Przyłębski, prywatnie mąż przewodniczącej TK Julii Przyłębskiej.
W ich ocenie nie dochodzi do naruszenia niczyjej prywatności, bo manifestacje odbywają się przed ambasadą. Wypisywane na transparentach wulgarne hasła są zdaniem Alboth uzasadnione. Jak dodaje" nie chcemy nikogo zastraszać, nie chcemy nic niszczyć".
Zobacz też: Strajk Kobiet. Będą kary dla uczelni? "Zachowanie rektorów jest antypaństwowe"
Strajk kobiet. Berlin. Grupa Dziewuchy przekazała ulotki krytykujące Julię Przyłębską jej sąsiadom
- Któraś z polskich dziewczyn fajnie to określiła: kiedy ktoś niechciany podchodzi za blisko, albo kładzie ci rękę na kolanie, mówisz: "przepraszam, czy mógłbyś się odsunąć". Ale kiedy wkłada ci rękę w majtki, w którymś momencie krzyczysz "wypie****". Wulgarne slogany naszej akcji są tylko odpowiedzią na to, jak Polacy w ostatnich latach są traktowani - uznała.
Sąsiedzi Przyłębskich oraz osoby, które dostarczają im m.in. wino, otrzymały ulotkę przygotowaną przez grupę.
"Julia Przyłębska odpaliła bombę i natychmiast przeniosła się do Berlina. To, że kluczowa postać w procesie niszczenia demokracji i łamania praw człowieka schronienie znalazła akurat w otwartej na świat stolicy, jest nie do przyjęcia. My, dumni obywatelki i obywatele Berlina, nie dopuścimy, by prowadziła wygodne życie w Niemczech, w czasie gdy nasz kraj trawi wywołany przez nią pożar" - napisały w niej Dziewuchy.
Źródło: onet.pl