"Stop kaczykracji"
"Kaczyzm równa się despotyzm", "Nie dla kaczyzmu, tak dla
Polski", "Stop kaczykracji", "Ukradli księżyc, ukradną Polskę" -
skandowało kilkunastu Młodych Demokratów przed Sądem Rejonowym w
Warszawie, w którym toczy się proces wytoczony przez pielęgniarkę
Marię Macherę Szpitalowi Bielańskiemu za zwolnienie jej w 2003 r.
z pracy. W jej opinii, zwolnienie to było inspirowane przez
prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego. Demonstrantom wtórował
pisk gumowych zabawek-kaczuszek.
To nasza spontaniczna inicjatywa - powiedział Łukasz Lorentowicz z Młodych Demokratów (młodzieżówki PO). Dodał, że nie była ona konsultowana z kandydatem Platformy na prezydenta Donaldem Tuskiem.
Jak mówili członkowie młodzieżówki, celem manifestacji było pokazanie, że pamiętają o - ich zdaniem - karygodnym zachowaniu Kaczyńskiego, któremu pielęgniarka ze Szpitala Bielańskiego zwróciła uwagę, a ten zagroził jej wyrzuceniem z pracy, do czego doszło kilka dni później.
Nie może w ten sposób zachowywać się gospodarz miasta, któremu podlega też Szpital Bielański - podkreślił Lorentowicz. Kaczyńscy chcą "dokopać" wszystkim, którzy zrobili im kiedyś krzywdę w piaskownicy - dodał inny członek młodzieżówki PO Maciej Bogucki.
Jak relacjonowała Machera, w lipcu 2003 r. Lech Kaczyński odwiedził w Szpitalu Bielańskim znajomą. Głośno domagał się od personelu szpitala natychmiastowego wezwania lekarza, wyrażał niezadowolenie z niezapewnienia znajomej właściwej opieki. Machera zwróciła mu uwagę.
Zwróciłam uwagę, że dziwię się, iż taki człowiek jak on zachowuje się w ten sposób. Jest to gospodarz naszego miasta, gospodarz naszych szpitali - powiedziała Machera. Jak relacjonowała, wówczas Kaczyński ostrzegł ją, że zapamięta ten dzień. Tydzień później Machera została zwolniona z pracy.
Pozostał niesmak. To nie ja zawiniłam, to nie ja zachowałam się nieodpowiednio, tylko nieodpowiednio zachował się prezydent Kaczyński - podkreśliła pielęgniarka. Domaga się od szpitala przywrócenia jej do pracy i 5 tys. zł odszkodowania.
Dodała, że dyrektorka szpitala zaprzeczyła, jakoby zwolniła ją na polecenie Kaczyńskiego. Dyrektor powiedziała, że została wezwana do Ratusza przez Kaczyńskiego i zna jego relację, wysłuchała też mojej i koleżanek - zaznaczyła Machera. Jak podkreśliła, prezydent Warszawy sam potwierdził potem w mediach, m.in. w rozmowie z Moniką Olejnik, że kazał ją zwolnić.
W środę odbyła się czwarta rozprawa w procesie wytoczonym przez Macherę szpitalowi. Na rozprawie nie pojawił się pełnomocnik szpitala ani wezwany na świadka Lech Kaczyński, który na czas kampanii przed wyborami prezydenckimi wziął urlop jako prezydent Warszawy. Termin następnej rozprawy wyznaczono na 20 października.
Rzecznik prezydenta Warszawy Marcin Roszkowski powiedział, że Lech Kaczyński nie stawił się w sądzie, ponieważ nie został skutecznie poinformowany, że tego dnia odbywa się rozprawa. Przypomniał, że prezydent stolicy jest na urlopie. Rzecznik nie odniósł się do zarzutów stawianych przez Macherę.