Stewardzi LOT‑u przemycali ekstazy w T‑shirtach. Rusza proces
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie rusza proces 11 stewardów PLL LOT, którzy przemycili co najmniej 100 tys. tabletek ekstazy i prawie 100 kg kokainy. Wsypali ich amerykańscy świadkowie koronni, których przesłuchiwała tamtejsza agencja antynarkotykowa - DEA. Oskarżonym grozi do 15 lat więzienia.
Około 2002 roku były steward LOT-u zaproponował koledze z pracy współpracę, polegającą na przewożeniu tabletek ekstazy z Polski do USA.
Podział ról był następujący: jeden organizował narkotyki do przerzutu, zaś drugi miał wytypować kurierów wśród członków załóg samolotów rejsowych LOT-u. Do biznesu udało mu się namówić Adama J., Macieja Z., Tomasza M., Mariusza B., Roberta O. oraz Artura J.
Tabletki ekstazy przemycano głównie do Nowego Jorku, Chicago, ale także do Kanady. Pakowane były początkowo w zwyczajne męskie t-shirty. Koszulki miały jednak specjalne schowki.
Średnio w jednej z nich mieściło się ok. 7 tys. tabletek. Za przemyt dostawali do 1000 dolarów.
Ekstazy była przemycana na pokład samolotu z pominięciem kontroli celnej, bo w gangu działał wartownik z lotniska. Za przemycane paczki dostawał do ręki 200 zł.
Śledztwo ruszyło dzięki zeznaniom skruszonych przestępców, którzy w USA dostali status świadków koronnych.To oni zdradzili, że w podniebny biznes zamieszany jest gang mokotowski.
Ważnym elementem jest powiązanie sprawy z "Korkiem", bossem gangu mokotowskiego. To z nim ustalono szczegóły przemytu 95 kg kokainy do Polski. Narkotyki zostały ukryte w puszkach z mlekiem dla niemowląt.
Większość oskarżonych przyznała się do zarzutów i szczegółowo opowiedziała o przemycie ekstazy i kokainy. Grozi im do 15 lat więzienia.