Stary postoi

W "Gazecie Wyborczej" czytamy o nowym pomyśle Narodowego Funduszu Zdrowia, który - jak alarmuje dziennik - uderza w ludzi najbardziej dotkniętych przez los. W niepełnosprawnych.

By pacjenci nie naciągali NFZ na refundację większej niż im przysługuje liczby pampersów, kul, cewników czy aparatów słuchowych, Fundusz wprowadził nowy system kontroli. Żeby kupić te środki w ramach refundacji, recepta już nie wystarczy.

Oblężenie przeżywał w czwartek oddział Narodowego Funduszu Zdrowia w Warszawie. Ludzie, przeważnie starsi, chorzy, muszą wystawać w kolejce, by zdobyć specjalną kartę. Ma ją wypełnić lekarz wypisujący receptę, potem ostemplować aptekarz sprzedający pieluchy, aparaty słuchowe, kule itp. Bez karty zniżki nie ma. Dla całej Warszawy karty wydaje kilku urzędników w siedzibie NFZ.

Podobny tłok jest w oddziałach NFZ w Lublinie, Radomiu, Katowicach... Fundusz wprowadził karty z zaskoczenia. Do tej pory każde województwo miało inny system: sprzedaż w wybranych aptekach bez żadnych potwierdzeń (tak było m.in. na Mazowszu), potwierdzanie recept w wyznaczonych szpitalach i przychodniach (to przypadek Małopolski), na Śląsku natomiast wprowadzono specjalne książeczki. "Gazeta Wyborcza" alarmuje, że takich utrudnień jak obecne, nie było nigdzie.

Rzecznik Funduszu Renata Furman tłumaczy, że NFZ musi kontrolować wydatki. "Każdy wie, że pacjenci zdobywali recepty u różnych lekarzy i kupowali więcej pieluch czy sprzętu, niż im przysługuje" - dodaje.

Elżbieta Cichocka w redakcyjnym komentarzu pyta: "Nikt nie kwestionuje konieczności kontroli, ale czy musi się ona odbywać kosztem najsłabszych?". (IAR)

Więcej: rel="nofollow">Gazeta Wyborcza - Karty NFZ na pieluchomajtki, czyli zamęczyć pacjentaGazeta Wyborcza - Karty NFZ na pieluchomajtki, czyli zamęczyć pacjenta

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)