Polska"Stary" Kondrat i inni

"Stary" Kondrat i inni



Jest pan takim boskim terapeutą w tym filmie. Czy można mówić do pana.... Panie Boże - zapytał ktoś z sali Marka Kondrata. - Można - odpowiedział żartem aktor. - Tylko nie wiem, jak ja się mam do pana z tej pozycji zwracać.

"Stary" Kondrat i inni

15.09.2004 | aktual.: 15.09.2004 08:21

A potem już aktor tłumaczył: - Ta rola jest zupełnie inna niż te, które do tej pory zagrałem. Ale od momentu, kiedy się dowiedziałem, że mój bohater nazywa się "Stary", odezwał się we mnie zew. Postanowiłem stanąć obok tych młodych i pięknych. To mówiąc pokazał na Magdalenę Cielecką i Jacka Poniedziałka, którzy razem z nim wystąpili w filmie "Trzeci".

Niektórzy żartują, że w tym roku na festiwalu trzeba mieć nie w głowie, a w... nogach. Bowiem festiwal odbywa się w Teatrze Muzycznym i w Silver Screen. W obu tych miejscach tętni (z różnym pulsem) festiwalowe życie. Jerzy Stuhr, przewodniczący jury, już pierwszego dnia zaskoczył. Oświadczył na konferencji prasowej, że ta wypowiedź jest jego ostatnią. - Na czas festiwalu czy na całe życie? - dopytywano się z niepokojem. - Na czas festiwalu - uspokoił aktor dodając, że jury to nie komisja śledcza, która tylko czeka na przerwę, żeby coś ogłosić.

Z festiwalowego otwarcia zapamięta się nowy film animowany Tomasza Bagińskiego pt. "Sztuka spadania", który ma antywojenną wymowę. Nic dziwnego, że nasz były kandydat do Oscara zażartował sobie: - Żeby się tylko o mnie nie upomniało WKU. Zapamiętamy też Małgorzatę Kożuchowską, która na festiwalu "dorabia" jako konferansjerka.

Złośliwi żartowali podczas otwarcia, że aktorce zabrakło na buty. Bo do wieczorowej minisukieneczki założyła zimowe. Niektórzy mówili, że można się złożyć na nowe, inni przekonywali, że taka moda. Inaczej było z butami Małgorzaty Zajączkowskiej, tej samej, która zagrała w Hollywood u samego Woody Allena. Aktorka wyszła z sali kinowej boso, trzymając pantofelki w ręku. Może też taka moda? Ale żarty na bok. Festiwal to przecież filmy. A niemal każdy film ma przynajmniej jedną gwiazdę, jeśli nie kilka. Chyba że to jest film... węgierski na polskim festiwalu. Nazywa się "Cud w Krakowie". A wyreżyserowała go Węgierka Diana Groo. Cudu nie było mówiono po projekcji. I komentowano, że na szczęście w tej koprodukcji Węgrzy wyłożyli 70 procent budżetu filmu, a my 30.

Wszyscy żałują, że na festiwalu nie ma filmu Grega Zglińskiego, Polaka, który swoją "Całą zimę bez ognia" stworzył za szwajcarskie pieniądze. Ten film był pokazywany na niedawnym festiwalu w Wenecji. - Bardzo chcieliśmy, żeby był u nas - tłumaczył dyrektor artystyczny Maciej Karpiński. - Ale, niestety, Szwajcarzy mieli tylko jedną kopię, którą wysłali do Włoch.

Ryszarda Wojciechowska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)