Starość to nie choroba
Żyjemy dziś o 20 lat dłużej niż przed półwieczem. Co zrobić z tym podarowanym życiem, kiedy, tak jak w Polsce, wielu nie stać na leki i przetrwanie od pierwszego do pierwszego, a polityka zdrowotna i społeczna kraju nie uwzględnia wielu potrzeb coraz większej rzeszy ludzi starych?
19.10.2006 15:45
Na Zachodzie ludzie po sześćdziesiątce cieszą się życiem. Mają wreszcie czas i pieniądze, żeby zająć się tym, co lubią. Jeżdżą po świecie, odpoczywają w kurortach, uczą się na uniwersytetach – realizują marzenia, które odkładali na emeryturę. Wiele sektorów produkcji i usług orientuje się na spełnianie potrzeb seniorów. W specjalnych sklepach można kupić wygodniejsze buty na przylepce albo spodnie zamykane na suwak, a nie guziki. Prawie w każdej gazecie znajduje się kącik porad dla ludzi starszych. Komputerowcy oferują programy powiększające czcionki na ekranie, telefonia – zestawy głośnomówiące. Dobrze dostosowany do ich potrzeb jest system opieki zdrowotnej, oferujący specjalistyczne szpitale i ośrodki oraz opiekę domową. W starzejących się społeczeństwach Europy Zachodniej emeryci to pokaźna grupa społeczna i rynek skutecznie zareagował na jej istnienie. Trudno jednak nie zauważyć, że inny niż u nas jest tam status człowieka w podeszłym wieku. Przede wszystkim dysponuje on dużymi pieniędzmi, które może
na siebie wydać.
300 łóżek
W Polsce sytuacja przedstawia się dużo gorzej. Brak pieniędzy i przemyślanego systemu leczenia ludzi wchodzących w trzeci wiek, a więc coraz droższych chorych, cierpiących na rozliczne dolegliwości. Choć w przychodniach połowa pacjentów to osoby starsze, a w szpitalach ich liczba sięga 70 proc., nie prowokuje to istotnych decyzji w polityce zdrowotnej państwa. W kraju, na 300 wyspecjalizowanych geriatrów, pracę znalazło tylko 90. Stale zamykane są oddziały leczące seniorów. W całej Polsce szpitale aktualnie dysponują tylko 300 łóżkami na oddziałach geriatrycznych. Lekarze nie są przygotowani do leczenia osób starszych. Studenci medycyny nie mają zajęć z medycyny wieku podeszłego. Niestety, coraz częściej seniorzy bywają postrzegani jako grupa stanowiąca ciężar dla młodszych. Trzeba się nimi opiekować, bo w nocy się budzą i błądzą po domu, zapominają, co mieli zrobić, nie trzymają moczu. – To fałszywy wizerunek starości, wynikający z niewiedzy – mówi dr Jarosław Derejczyk, dyrektor ds. lecznictwa renomowanego
szpitala geriatrycznego im. Jana Pawła II w Katowicach Szopienicach. – Każdy starzeje się inaczej i do każdego trzeba podchodzić indywidualnie. Często lekarze rodzinni błędnie wypisują pacjentowi jedno rozpoznanie „miażdżyca uogólniona”, podczas gdy cierpi on na kilka innych chorób, które trzeba leczyć. – W podeszłym wieku spada sprawność układu sercowo-naczyniowego, mózgu, stawów – wymienia dr Derejczyk. – Te choroby trzeba umieć rozpoznawać i leczyć. Nieetyczne jest oddawanie starszych do oddziałów długoterminowych, na pastwę obcych, choć profesjonalnych opiekunów, kiedy stan ich zdrowia jeszcze tego nie wymaga. Według doktora, idealna jest sytuacja, gdy starsza osoba żyje w rodzinie wielopokoleniowej, czując się potrzebna. Dr Derejczyk też zaplanował mieszkanie ze starszymi rodzicami.
Mędrcy od cukierków
O starości lepiej milczeć, bo to temat niewygodny. Znikła z mediów i codziennej konwersacji. Tak jak śmierć. W naszej kulturze uznano, że to kwestie wstydliwe. Trzeba się przed nimi bronić, bo kojarzą się z bólem, strachem, bezradnością. – Na starzenie się nigdy nie jest za wcześnie – mówił podczas sesji o starości zorganizowanej w tym roku przez Instytut Filologii Polskiej Uniwersytetu Śląskiego filozof, prof. Krzysztof Wieczorek. – Zawsze znajduje się ktoś starszy od nas, zakładnik, odgradzający nas od starości i śmierci. Starszych na siłę chce się zatrzymać w czasie dla nich przeszłym – w młodości. W reklamach proponuje im się leki na podtrzymanie dobrej kondycji, tak jakby zdrowie było ich jedyną życiową aspiracją. Bywają też pokazywani jako skarbnica wiedzy dla wnuków. Ale tylko w kwestiach takich, jak jakość cukierków i herbat. Ich doświadczenie i życiową mądrość zepchnięto w niebyt. Jak pisze prof. Maria Janion: Starość została dziś pozbawiona atrybutów mądrości. Były epoki, kiedy ceniono wielkich
starców, mistrzów życia. W starożytności – Platona i Sokratesa, w wieku XIX – królową Wiktorię, Tołstoja, Hugo. W połowie XX wieku straciły wagę autorytety. – Dziś starość to wręcz przeciwnik, z którym trzeba walczyć – uważa dr Ewelina Gajewska. Krem taki a taki zamieni cię w młodszą, niż gdybyś miała dwadzieścia lat – głosi hasło reklamowe kosmetyku. Ciało zamieniło się w masę plastyczną, którą można manipulować za pomocą chirurgii estetycznej, żeby nie odbiły się na nim oznaki starzenia. Rozwijają się biotechnologia i inżynieria genetyczna, chcące „produkować” osobniki najwyższej jakości. Stąd już niebezpiecznie blisko do eugeniki. – Starość nie ma przyszłości i dlatego nas przeraża – mówi dr Elżbieta Struzik. – Ważne, żeby przygotowywać się do niej przez całe życie, aby miała sens, jak młodość, być stale otwartym na innych – powiedział mi tegoroczny maturzysta Kamil Motyka, wolontariusz w Domu Pomocy Społecznej Caritas w Malczycach. Wróg nr 1 – pilot
W Polsce ludzie w wieku emerytalnym zgłaszają się do lekarza, kiedy coś poważnego dzieje się z ich zdrowiem. A powinni robić to wcześniej. – Tak samo jak rozpoczęto akcję „rodzić po ludzku”, powinno się zainicjować akcję „starzeć się w godnych warunkach”. Czekamy na akcję „szpital przyjazny dla seniora” – mówi dr Derejczyk. – Żeby dobrze się starzeć, trzeba budować zasoby zdrowia od poczęcia. Nie można stracić pierwszych 20 lat życia. Rodzice powinni zadbać, żeby nastolatek miał sporo zajęć – uczył się języków, czytał dużo książek. Nasz mózg rozwija się wtedy w tak wszechstronnym, pobudzającym środowisku, że tworzy się w nim więcej połączeń synaptycznych, a to one decydują także o jego późniejszej sprawności. – Potencjał mózgu buduje się wytężoną pracą podobnie jak potencjał innych układów – podkreśla doktor. Dlatego tak ważne są też ćwiczenia sportowe, wpływające na powiększenie masy kostnej i mięśniowej młodego człowieka. Im więcej sprawności mózgu i mięśni zdobędziemy w okresie wzrostu, tym dłużej
będziemy czuć się dobrze w wieku dojrzałym i podeszłym. Oczywiście stale trzeba nad sobą czuwać, podtrzymywać aktywność psychoruchową. Np. w okresie meno- i andropauzy, czyli między 50. a 60. rokiem życia, trzeba dbać o regularny wysiłek mięśniowy. W Stanach Zjednoczonych organizowane są narodowe programy zdrowego starzenia się. Zajęcia aerobiku, pływania, tańca odbywają się w sposób zorganizowany i cieszą dużą popularnością. Ten zalecany przez lekarzy wysiłek jest konieczny, żeby komfortowo żyć po sześćdziesiątce. Ważne, żeby pamiętać, że praca umysłowa i mięśniowa, udane życie małżeńskie i przyjmowanie leków pomagają w zdolnościach naprawczych mózgu nawet po wylewach i depresjach (warto wiedzieć, że wtedy giną komórki mózgowe). – Największym wrogiem starości jest pilot – uważa kulturoznawca prof. Ewa Kossowska. – Przyjmujemy dużą ilość informacji bez wysiłku mózgu. A to mózg kieruje naszym organizmem i dlatego jego stan jest tak istotny. Starość nie jest chorobą, choć wielu zachowuje się tak, jakby można
się było z niej wyleczyć. Prędzej czy później będzie dotyczyć każdego z nas. Nie wiadomo, kiedy przyjdzie dzień, gdy ktoś ustąpi nam miejsce w autobusie, co dla wielu jest oznaką, że uznano go za starszego. Oskar Wilde napisał: Tragedią nie jest to, że człowiek się starzeje, ale że zachowuje młodość. Bo młodość zostaje w nas do późnej starości. I tak ciężko nosić ją w środku, kiedy nogi odmawiają posłuszeństwa, a serce kołacze. Dużo zależy od osobistego wysiłku, żeby ją zachować, także na zewnątrz, poprzez dobrą formę fizyczną. Trzeba mieć też na nią pomysł. Tak, jak na wcześniejsze życie. Niepotrzebne, bezużyteczne życie, za które trzeba płacić rachunki – jak pisze Wojciech Kuczok, przyniesie bezowocną starość.
Barbara Gruszka-Zych