Stanisław Ciosek dla WP: to wielki sukces, nie będą zabijani ludzie
- Trzeba powitać z satysfakcją to, że nastąpi wstrzymanie ognia i nie będą zabijani ludzie. O to chodziło. To duży sukces. Jestem pełen uznania dla Angeli Merkel, Francois Hollande’a, Władimira Putina i Petra Poroszenki - mówi specjalnie dla WP Stanisław Ciosek. W ten sposób były ambasador w ZSRR i Rosji odniósł się do uzgodnienia w Mińsku przez przywódców Niemiec, Francji, Ukrainy i Rosji porozumienia w sprawie Ukrainy. Rozejm między siłami ukraińskimi a prorosyjskimi separatystami ma obowiązywać od północy z soboty na niedzielę.
Zdaniem rozmówcy WP rozwiązanie jest czasowe, ale należy cieszyć się z tego, co osiągnięto. - Po drodze czeka nas wiele pułapek, ale ogromnie ważne jest to, że ludzkie, humanitarne cele zostały osiągnięte: Ukraińcy nie będą zabijani - stwierdza Ciosek. Przyznaje, że porozumienie może zostać łatwo zerwane, dlatego trzeba będzie pilnować, by zwaśnione strony "znów nie skoczyły sobie do gardeł".
Zwraca uwagę, że wciąż nie rozstrzygnięto korzeni konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Zdaniem Cioska to źle przeprowadzona integracja Ukrainy z Unią przyniosła śmiertelne ofiary. - Nie myślano w ogóle o tym, co z Rosją i Białorusią. Agresja Rosji wobec Ukrainy była spowodowana tym, że rozszerzenie Unii, a w perspektywie także NATO, Rosjanie odebrali jako ich okrążanie. Światowi przywódcy będą musieli sobie wreszcie odpowiedzieć na pytanie: co ze Wschodem kontynentu. Zachód nie był przygotowany mentalnie, organizacyjnie i materialnie na rozpad Związku Radzieckiego. To, co wymyślono to rozszerzanie Unii Europejskiej po kawałku - tłumaczy.
- Przed nami więcej do zrobienia, niż zrobiliśmy. Zachód musi znaleźć pomysł na Rosję, na partnerstwo. Jeśli taki model współpracy zostanie wypracowany, wówczas będę miał poczucie bezpieczeństwa - stwierdza.
Tymczasem rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrij Łysenko oznajmił, że w nocy ze środy na czwartek granicę z Ukrainą przekroczyło 50 rosyjskich czołgów, 40 zestawów rakietowych Grad, Huragan i Smiercz oraz 40 wozów opancerzonych. Ukraińcy zaobserwowali też siedem bezzałogowców, w tym trzy nad terytorium Naddniestrza. Ciosek przewiduje, że Rosjanie do czasu rozejmu będą starali się zdążyć przerzucić jak najwięcej sprzętu i "zielonych ludzików" do dyspozycji Republik Ludowych Donieckiej i Ługańskiej. - To nie ma jednak większego znaczenia. Ważne, że nie ma ustaleń ws. żadnej autonomii ani federalizacji Ługańska i Doniecka - stwierdza.
Pytany o to, czy to źle, że przedstawicieli Polski nie było w Mińsku, odpowiada: - Byłoby lepiej gdybyśmy tam byli, bo znajdujemy się w oku cyklonu, ale nie rozpaczajmy. Nie było nas i koniec, zapomnijmy. Jako Polak nie czuję się poszkodowany na honorze.
W Europie słychać głosy, że to Polska "wprowadziła Unię na ukraińskie bagno", że gdybyśmy tak nie naciskali na zbliżenie Unii z Kijowem, nie byłoby przelewu krwi. Co na to ekspert? - Mieliśmy tolerować to bagno? Wtedy by nas wchłonęło. Niepotrzebnie zginęło tyle ludzi, żeby uzmysłowić Europie, że na Wschodzie kontynentu też są ludzie, którzy zasługują na uwagę - konkluduje Ciosek.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska