"Stan wojenny był samobójstwem komunizmu"
Gdy generał Wojciech Jaruzelski wprowadził stan wojenny, to system komunistyczny na całej planecie popełnił samobójstwo - powiedział dziennikarz Radia France Inter Bernard Guetta podczas międzynarodowej konferencji "Europejski wymiar doświadczenia Solidarności", odbywającej się w gdańskim Dworze Artusa.
###Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/stan-wojenny-w-polsce-6038715756438657g ) [
]( http://wiadomosci.wp.pl/stan-wojenny-w-polsce-6038715756438657g )
25. rocznica wprowadzenia stanu wojennego
###Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/manifestacja-przed-domem-gen-jaruzelskiego-6038699842417793g ) [
]( http://wiadomosci.wp.pl/manifestacja-przed-domem-gen-jaruzelskiego-6038699842417793g )
Manifestacja przed domem gen. Jaruzelskiego
Prof. Jerzy Eisler, historyk i dyrektor warszawskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej powiedział, że "Solidarność", której działanie przerwał stan wojenny, była ruchem społecznym, który wzbudził podziw miliardów ludzi na całym świecie. Zdaniem historyka, fenomen "S" polegał na tym, że była to organizacja stanowiąca syntezę wielu idei i światopoglądów.
- Dzięki temu po wprowadzeniu stanu wojennego mógł ją popierać ówczesny konserwatywny prezydent USA Ronald Reagan i lewicowy prezydent Francji Francois Mitterrand - dodawał Eisler. W gdańskiej konferencji brali udział dziennikarze, naukowcy, politycy i dawni opozycjoniści. Często w podwójnej roli jak marszałek Senatu i legenda "S" Bogdan Borusewicz. Ich dyskusji przysłuchiwała się młodzież gdańskich gimnazjów i liceów. - Nigdy nie zwątpiliśmy w "S", mieliśmy świadomość, że stan wojenny niczego nie zmieni, może najwyżej wydłużyć dochodzenie Polaków do wolności - stwierdził Jerzy Borowczak, jeden z inicjatorów strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. zatrzymany 20 grudnia 1981 r. Uczestnicy dyskusji zastanawiali się "dlaczego współczesnej Europie potrzebne jest Europejskie Centrum Solidarności?", które ma powstać w Gdańsku.
- Być może jednym z pierwszych pytań, którymi takie centrum powinno się zająć, dotyczy tego czy my, "S", spłacamy dziś dług związkom zawodowym w krajach, które nas wtedy - po wprowadzeniu stanu wojennego - popierały - podkreślał prof. Bogdan Cywiński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Organizatorem wczorajszej konferencji były władze Gdańska. Tymczasem dziś w Sopocie, m.in. na peronach kolejki SKM, będzie można zobaczyć kopie oryginalnych "Obwieszczeń o wprowadzeniu stanu wojennego". - Treść tego obwieszczenia jest prawie nieznana młodszemu pokoleniu, a upływający czas zatarł też brzmienie tego ponurego tekstu w pamięci starszej generacji - uważa organizator akcji Jerzy Gontarski. - Jestem przekonany, że można w ten sposób przyciągnąć uwagę zwłaszcza młodszych odbiorców i skłonić ich do refleksji i własnej oceny wydarzeń sprzed ćwierćwiecza. Traktuję ten zamysł jako swoiste memento, istotne dla historycznej tożsamości społecznej. W całym mieście pojawi się ok. 100 kopii obwieszczeń z grudnia 1981
r.
To nie byli czterej pancerni* * Jerzy Borowczak, były szef "S" w Stoczni Gdańskiej
- Stan wojenny zastał mnie jeszcze na sali BHP stoczni, w trakcie ostatniego posiedzenia Komisji Krajowej. Gdy się o nim dowiedzieliśmy wszyscy byli już tak zmęczeni, że nawet specjalnie na to nie zareagowali. Ukrywałem się do 20 grudnia. Wtedy zatrzymało mnie, kiedy na chwilę wróciłem do kwatery, w której wtedy mieszkałem. Funkcjonariusze SB czekali na mnie cztery dni pod domem. Dziś młodym ludziom staram się zawsze pokazywać na wystawie "Drogi do wolności" film o grudniu, jak milicja strzela na wprost do robotników, jak czołgi rozjeżdżają ludzi i że to nie byli czterej pancerni i pies. Kiedy oni to wszystko widzą uzmysławiają sobie, że to nie była "fajna przygoda". Dopiero w takim momencie nabierają konkretną wiedzy.
"Solidarność" tą bitwę przegrała
Z prof. Jerzym Eislerem, historykiem, dyrektorem warszawskiego oddziału IPN rozmawia Michał Lewandowski
- Czy karnawał "Solidarności" musiał skończyć się stanem wojennym?
- Ja się bardzo bronię przed takim myśleniem, że to było nieuchronne. Jednocześnie jednak coraz więcej elementów, to widać, że pola porozumienia wtedy nie było między oboma obozami - władzy i "S".
- Więc jednak...
- Dziś wydaje mi się, że to musiało się skończyć konfrontacją, rozwiązaniem siłowym. Niekoniecznie może akurat w tamtym momencie i dokładnie tak. Ale wszystko wskazuje, że wtedy, z Leonidem Breżniewem na Kremlu, z głębokim utkwieniem w zimnej wojnie, chyba nie było w roku 1981 możliwości, żeby to wszystko skończyło się czymś na kształt okrągłego stołu.
- Dlaczego dziś młodzi ludzie często myślą, że stan wojenny to była "fajna zabawa"?
- Myślę, że taki odbiór jest winą nas wszystkich. Bardzo długo przekazy na ten temat były banalizowaniem tego okresu. Samym bohaterom nie wypadało mówić wszystkiego tylko na poważnie. Sprawa jest natomiast bardzo poważna. Można by powiedzieć, że sprzedaliśmy młodzieży taką wersję "soft" stanu wojennego i przez to w paru punktach nieprawdziwą.
- Więc jak należy o tym dziś mówić?
- Oczywiście nie ma czego świętować. "Solidarność" tą bitwę przegrała, przy czym w 1989 wygrała wojnę, ale w 1981 r. przegrała. Myślę, że dziś trzeba mówić o tym poważnie, choć bez przesady - jak o pewnej przestrodze na przyszłość, aby takie coś się więcej nie powtórzyło.
Bernard Guetta dziennikarz Radia France-Inter
Gdy Wojciech Jaruzelski ogłosił stan wojenny to właśnie tego dnia komunizm popełnił samobójstwo na całej planecie. Zachód zobaczył, że system, który mówił o tym, że broni robotników, tak naprawdę ich gnębi. Wszyscy zobaczyli ciemne okulary generała, które stały się symbolem. Wprowadzenie stanu wojennego było fantastycznym wyrazem słabości systemu sowieckiego. W swoich ówczesnych tekstach z Polski wysyłanych na Zachód tłumaczyłem, że stan wojenny nie jest w stanie sterroryzować Polaków tak jak zrobił to w 1968 r. z Czechosłowacją. Nie jest też w stanie "kupić" Polaków jak uczynił to na Węgrzech zapełniając półki sklepowe po 1956 r. W grudniu 1981 r. "S" była złamana, ale nie została zwyciężona.
Michał Lewandowski