Może Magdalena Środa powinna była wyraźniej powiedzieć, że polski Kościół pomaga ofiarom przemocy w rodzinie. Może i nie powinna - za granicą - utwierdzać najgorszych stereotypów o Polsce jako konserwatywnym zaścianku. Ale przecież Środa poruszała realny problem. I chwała jej za to - stwierdzają autorzy komentarza w "GW" Helena Łuczywo i Piotr Pacewicz.
Ich zdaniem Środa dotknęła zakazanego tematu. Ten temat to polityka państwa, w którym wciąż brakuje schronisk dla molestowanych kobiet i ich dzieci, a rycerze walki z antykoncepcją terroryzują Ministerstwo Zdrowia. To hipokryzja wobec problemu seksualnych nadużyć w rodzinie i sytuacji, gdy proboszcz namawia bite i gwałcone żony alkoholików, by z pokorą niosły swój los. To tuszowanie przez biskupa trwającego latami molestowania seksualnego dziewczynek przez proboszcza z Tylawy, który nadal - choć skazany wyrokiem sądu - odprawia msze w parafii.
Oczywiście to tylko część polskiej rzeczywistości. Oprócz ludzi pokroju poprzednika Środy Kazimierza Kapery, który ograniczał programy przeciw przemocy w rodzinie w imię świętości rodziny, są na szczęście tacy ludzie Kościoła, jak siostra Małgorzata Chmielewska, dla której świętością jest człowiek pokrzywdzony. I jest ich wielu.
Środa zapłaciła za to, że dotknęła tabu - konkludują autorzy komentarza.