PolskaSprowadzają wyborców żeby przejąć władzę w Krynicy

Sprowadzają wyborców żeby przejąć władzę w Krynicy

Trzech hotelarzy z Krynicy Morskiej
postanowiło przejąć miasto. W tym celu do miasta sprowadzili własnych wyborców - pisze "Gazeta Wyborcza".

18.10.2006 | aktual.: 18.10.2006 06:35

W nadmorskim kurorcie na stałe mieszka 1200 osób, około 900 jest uprawnionych do głosowania. Na wybory chodzi zwykle połowa. Biznesmeni-hotelarze wyliczyli, że jeśli zarejestrują w miasteczku 200 własnych wyborców, będą mieli pewne stanowisko burmistrza i większość w 15-osobowej radzie. Już udało im się zarejestrować setkę swoich ludzi: członków rodzin, ratowników z dzierżawionych przez siebie plaż i sezonowych pracowników hoteli - kelnerki, sprzątaczki, barmanów z całej Polski.

Umożliwia im to przepis o tzw. zamieszkiwaniu. Warszawiak może głosować w Krynicy, jeśli oświadczy, że przebywa tu przez jakiś (nieokreślony) czas w roku i zamierza w przyszłości (też nieokreślonej) się osiedlić. Zgodę wydaje burmistrz.

Mam w tej chwili sto zgłoszeń spoza miasta, większość wpłynęła w poniedziałek - mówi Andrzej Stępień, ustępujący burmistrz Krynicy.

Pomysłodawcą akcji jest Adrian Bogusłowicz, właściciel restauracji i zarządca apartamentowca Cztery Pory Roku. Dwóch wspólników to zamożni właściciele krynickich hoteli. Startują do rady z Komitetu Wyborczego Wyborców Krynica Morska. Ich kandydatem na burmistrza jest obecny sekretarz miasta Krzysztof Swat.

Chęć uczestniczenia w wyborach zgłosiła moja zameldowana w Elblągu żona i wszyscy pracownicy: barmanka, dwie kelnerki i konserwator - przyznaje Bogusłowicz. O innych osobach tylko słyszałem, że kilkanaście mieszka w moich apartamentach, są tam też pracownicy zatrudnieni u dwóch moich kolegów hotelarzy. Nikt tych ludzi do niczego nie zmusza. Ja nie wiem, na kogo zamierzają głosować. Jeżeli na mnie i moich przyjaciół - to dobrze - dodaje.

O stanowisko burmistrza ubiega się - poza Swatem - jeszcze sześć osób. Gdy dowiedzieli się o nowych wyborcach, wspólnie napisali protest do Krajowego Biura Wyborczego w Gdańsku.

To, co robi Bogusłowicz z kolegami, to kpiny z demokracji - oburza się Adam Ostrowski, jeden z kandydatów, na co dzień szef bosmanatu w Krynicy. Ich cel jest jasny. Położyć łapę na przetargach, pozwoleniach na budowę i zezwoleniach na działalność gospodarczą. Tu leżą ogromne pieniądze. Gmina ma wciąż sporo ziemi w pasie nadmorskim, a metr kwadratowy gruntu dochodzi u nas do półtora tysiąca złotych.

Znam sprawę, ale wszystko jest w rękach burmistrza - mówi Piotr Czajkowski, dyrektor gdańskiej delegatury KBW. Dzwoniliśmy do niego, zaleciliśmy mu bardzo wnikliwe przeanalizowanie wszystkich wniosków - relacjonuje "GW". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)