Sprawę matactw w śledztwie dotyczącym "Wujka" osądzi sąd wojskowy
Byłych prokuratorów wojskowych, którzy na
przełomie lat 1981/1982 mieli utrudniać pierwsze śledztwo w
sprawie pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy", osądzi
sąd wojskowy w Warszawie, a nie - jak chciał katowicki oddział
Instytutu Pamięci Narodowej - sąd powszechny w Katowicach.
08.10.2004 | aktual.: 08.10.2004 13:37
Jak poinformowała naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN, Ewa Koj, Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił zażalenie jednego z podejrzanych prokuratorów uznając, że to właśnie ten sąd jest właściwy do rozpoznania sprawy. Decyzja jest ostateczna.
Ekonomika procesowa, będąca jednym z naszych argumentów za rozpoznaniem sprawy przez Sąd Rejonowy w Katowicach, okazała się dla sądu wojskowego drugorzędna - powiedziała prokurator Koj.
Katowicki IPN chciał, aby byli prokuratorzy wojskowi Janusz B., Witold K. i Roman T. byli sądzeni w Katowicach m.in. dlatego, że tu lub w pobliżu mieszka zdecydowana większość świadków oraz podejrzani. W związku z tym - według IPN - w Katowicach proces toczyłby się sprawniej i byłby tańszy.
Zgodnie z prawem, sprawę powinien rozpatrywać sąd wojskowy, ponieważ podejrzani to pułkownicy, a zarzucane im czyny popełniono w trakcie pełnienia przez nich służby wojskowej. Przepisy zmieniające taki stan rzeczy są przygotowane, ale ich wejście w życie zostało odroczone do 2008 roku.
IPN argumentował, że można przekazać sprawę sądowi powszechnemu już teraz, ponieważ wymienione w akcie oskarżenia przestępstwa nie zostały popełnione na szkodę wojska ani żołnierzy - pokrzywdzonymi są osoby cywilne. Taką argumentację zakwestionował podejrzany Witold K. i zaskarżył postanowienie o skierowaniu sprawy do sądu powszechnego, uwzględnione przez sąd wojskowy.
Sąd stanął na gruncie litery prawa i uznał, że działania prokuratorów miały związek z pełnieniem przez nich służby wojskowej. Z punktu widzenia prawa nie można temu uzasadnieniu nic zarzucić; my natomiast powoływaliśmy się na ducha ustawy, który zmierza do tego, aby w sytuacji, gdy pokrzywdzonymi są cywile, a także - jak w tym przypadku - również podejrzani są dziś osobami cywilnymi, sprawy rozpatrywały sądy powszechne - powiedział prokurator Lucjan Nowakowski z IPN w Warszawie.
W toku postępowania IPN, dotyczącego utrudniania pierwszego śledztwa w sprawie pacyfikacji kopalni "Wujek", zarzuty utrudniania postępowania postawiono b. zastępcy wojskowego prokuratora garnizonowego w Gliwicach Witoldowi K., kierującemu tamtym śledztwem, a także prowadzącemu śledztwo Januszowi B. Z kolei byłemu szefowi Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Gliwicach, Romanowi T. zarzucono przekroczenie uprawnień.
Według IPN, prokuratorzy wojskowi z Gliwic nie przeprowadzili wielu niezbędnych czynności dowodowych, m.in. nie zabezpieczyli miejsca zdarzenia i dowodów, np. broni, którą mieli funkcjonariusze biorący udział w pacyfikacji. IPN uważa, że prowadzący sprawę celowo nie chcieli jej wyjaśnić, a następnie wydali postanowienie o umorzeniu postępowania mimo nieprzeprowadzenia wszystkich niezbędnych działań. Prokuratorom tym grozi kara do 5 lat więzienia. Romanowi T., który polecił podwładnym, aby nie wysyłali pokrzywdzonym odpisu decyzji o umorzeniu postępowania, grożą 3 lat więzienia.
IPN wydał także postanowienie o postawieniu zarzutów w sprawie pacyfikacji kopalni "Wujek" przełożonemu podejrzanych -b. prokuratorowi z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, który podjął decyzję o umorzeniu śledztwa i zniszczeniu akt nadzoru.
W czasie pacyfikacji kopalni "Wujek" na początku stanu wojennego zginęło dziewięciu górników. Pierwsze postępowanie w tej sprawie prokuratura wojskowa wszczęła bezpośrednio po tragedii i umorzyła po miesiącu "z uwagi na brak ustawowych znamion przestępstwa" oraz przyjmując tezę o obronie koniecznej milicjantów, którzy użyli broni palnej.
Sprawa pacyfikacji w stanie wojennym śląskich kopalń toczy się przed katowickimi sądami od prawie 11 lat. Pierwszy proces trwał 4,5 roku, drugi - dwa lata. Oba wyroki, uniewinniające 22 byłych milicjantów lub umarzające wobec nich postępowania, uchylił Sąd Apelacyjny w Katowicach, ostatni - w lutym ubiegłego roku. Trzeci proces, obejmujący 17 oskarżonych, rozpoczął się kilka tygodni temu.