PolskaSprawa śląskiej mafii paliwowej - Krzysztof Rutkowski wnosi o uniewinnienie

Sprawa śląskiej mafii paliwowej - Krzysztof Rutkowski wnosi o uniewinnienie

Właściciel firmy detektywistycznej Krzysztof Rutkowski, skazany w I instancji za udział w śląskiej mafii paliwowej, przed sądem apelacyjnym wniósł o uniewinnienie. - Nie miałem świadomości, że firma Henryka M. prowadzi nielegalne interesy - oświadczył.

Sprawa śląskiej mafii paliwowej - Krzysztof Rutkowski wnosi o uniewinnienie
Źródło zdjęć: © WP.PL | Łukasz Szełemej

04.12.2013 | aktual.: 04.12.2013 12:48

Sąd Apelacyjny w Katowicach już drugi dzień rozpoznaje odwołania od orzeczenia, które zapadło w marcu przed katowickim sądem okręgowym. Sprawa dotyczy grupy przestępczej kierowanej przez śląskiego barona paliwowego Henryka M., który wyłudził od Skarbu Państwa prawie 500 mln zł. Współpracowali z nią prawnicy i pracownicy kontroli skarbowej.

Sąd I instancji skazał wszystkich 20 oskarżonych (apelacje dotyczą 16 z nich), choć nie za wszystkie przestępstwa - część zarzutów umorzył z uwagi na przedawnienie. Oskarżeni zostali skazani na kary więzienia, od 10 miesięcy do 6,5 roku - w części przypadków w zawieszeniu - oraz grzywny. W kilku przypadkach sąd zakazał im prowadzenia działalności gospodarczej w zakresie produkcji i obrotu paliwami i zasądził przepadek korzyści z przestępstwa.

Na ławie oskarżonych zasiadł także Rutkowski (zgodził się na podawanie nazwiska), któremu prokuratura zarzuciła m.in. pranie brudnych pieniędzy i powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych. Został przez sąd I instancji skazany na 2,5 roku więzienia i zobowiązany do zwrotu Skarbowi Państwa 2,9 mln zł pochodzących z przestępstwa. Rutkowskiemu sąd okręgowy przypisał także udział w grupie przestępczej M. W środę prokuratura - z uwagi na przedawnienie części zarzutów - wniosła o wymierzenie Rutkowskiemu kary 2 lat i 3 miesięcy więzienia.

Zdaniem oskarżenia, Rutkowski miał uczestniczyć w praniu pieniędzy wyłudzonych przez M., polecając pracownikom swego biura wystawienie faktur na 2,5 mln zł za fikcyjne usługi na rzecz jego firmy. W związku z zarzutami spędził w areszcie 9 miesięcy i - jak powiedział przed sądem - było to "dno piekła". Ocenił, że "wpadł w tryby festiwalu zatrzymań".

Odnosząc się do samych zarzutów, podkreślił, że nie ma mowy o praniu pieniędzy i fikcyjnych usługach, bo do firmy EM-Trans, należącej do M., rzeczywiście delegował czterech swoich pracowników, którzy służyli swą wiedzą. - Dla prokuratury kwoty za te usługi są szokujące, ale jest wolny rynek. Mogę sobie zażyczyć za jedną konsultację 50 tys. zł - powiedział Rutkowski.

Jak zapewnił, nie miał świadomości, że EM-Trans prowadzi nielegalną działalność. Przez bramy tej firmy non stop przyjeżdżały cysterny, ciągle trwały kontrole skarbowe, a na imprezach u M. bawili się notable - wspominał. - W moim charakterze nie jest pomaganie przestępcom - podkreślił. Powiedział też, że "od 25 lat walczy z bandytami" i jego powrót za kratki nie byłby w interesie społecznym. Teraz ciągle odbudowuje firmę, która ucierpiała po jego aresztowaniu.

Adwokat Rutkowskiego mec. Jerzy Sierżant - podobnie jak inni przemawiający w środę obrońcy - kwestionował wiarygodność Henryka M., który obciążył współoskarżonych. Przekonywali, że baron paliwowy był rozżalony kilkuletnim aresztowaniem i tym, że wszyscy są przeciwko niemu. - Pomawiał wszystkich, jak leci - ocenił jeden z obrońców.

Prokurator Wanda Ostrowska odpowiadała, że wyjaśnienia M. są w pełni wiarygodne i poparte innymi dowodami. Odwołania od wyroku z I instancji sąd będzie rozpoznawał do czwartku, być może tego samego dnia zapadnie wyrok.

Według ustaleń prokuratury i sądu okręgowego, gang śląskiego barona paliwowego zajmował się wyłudzaniem podatku VAT i akcyzy, a szef grupy z przestępstw korupcyjnych i płatnej protekcji uczynił codzienność. Prokuratorskie postępowanie w tej sprawie zostało zamknięte w kwietniu 2007 r. Proces ruszył w listopadzie 2008 r. Henryk M. już w czasie śledztwa przyznał się do zarzutów. Zaczął współpracować z prokuraturą w czasie trwającego blisko pięć lat aresztowania. W procesie, podobnie jak pozostali podsądni, odpowiada z wolnej stopy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)