Sprawa bombera z Wrocławia: eksplozja tego ładunku w autobusie mogła zakończyć się tragicznie
20 marca rozpocznie się proces Pawła R., studenta chemii oskarżonego o to, że w maju ubiegłego roku podłożył ładunek wybuchowy w autobusie we Wrocławiu. Do aktu oskarżenia, który w lutym tego roku trafił do sądu, dołączono zdjęcia z eksperymentu procesowego, który pokazał skutki eksplozji bomby. Wynika z nich, że wybuch mógłby zakończyć się śmiercią pasażerów i poważnymi obrażeniami tych, którzy by przeżyli.
Reporterom tvn24.pl udało się dotrzeć do dokumentów, jakie dołączyli do aktu oskarżenia prokuratorzy, m.in. wyników eksperymentów procesowych przeprowadzonych przez śledczych.
Sprowadzili oni na poligon policyjny autobus przypominający ten, w którym 19 maja 2016 r. pozostawił ładunek wybuchowy Paweł R. Zdetonowano w nim dwie bomby - jedna z nich była nie w pełni sprawna. Co się okazało?
Ze zdjęć dołączonych do aktu oskarżenia wynika, że nawet eksplozja uszkodzonego ładunku wybuchowego mogła spowodować katastrofalne skutki. Na zdjęciach widać nadpalone manekiny, które pozorowały ludzi i zniszczone wnętrze pojazdu. Wybuch ładunku rozsadził też dach i szyby autobusu.
R. został zatrzymany 24 maja w Szprotawie (woj. lubuskie), gdzie mieszka jego rodzina. Jest 22-letnim studentem chemii Politechniki Wrocławskiej. Wcześniej nie był notowany przez policję.
Niewielki ładunek eksplodował 19 maja na przystanku przy ul. Kościuszki we Wrocławiu. Wcześniej ładunek wyniósł z autobusu linii 145 jego kierowca. Lekko ranna została kobieta stojąca na przystanku. Substancja, która spowodowała wybuch, znajdowała się w metalowym pojemniku o pojemności około trzech litrów. W pojemniku były także metalowe śruby.
Przez sześć dni do poszukiwania sprawcy zamachu zostało skierowanych ponad 400 dodatkowych policjantów. Policja opublikowała m.in. portret pamięciowy podejrzanego oraz zapisy z monitoringu, na których widać, jak pozostawia ładunek wybuchowy w autobusie.