"Spóźnienie rządu naraziło Polaków na niebezpieczeństwo"
Polska Jest Najważniejsza zarzuca rządowi i premierowi Donaldowi Tuskowi spóźnioną reakcję na wydarzenia w Egipcie, co - ich zdaniem - naraziło na niebezpieczeństwo wielu Polaków. Reakcja rządu była adekwatna do sytuacji i rozsądna - odpowiada rzecznik MSZ Marcin Bosacki.
06.02.2011 | aktual.: 06.02.2011 12:49
Politycy PJN w niedzielę podczas konferencji prasowej w Sejmie za spóźnioną uznali m.in. piątkową wypowiedź premiera Donalda Tuska, który zaapelował do Polaków, aby wstrzymali się z wyjazdami do Egiptu. Szef rządu mówił też, że w "chwili krytycznej" duża liczba turystów może bardzo utrudnić skuteczną ewakuację z tego kraju.
- Rząd ze szczególnym uwzględnieniem premiera Tuska spóźnia się na wszystko, (...) 27 godzin spóźnił się premier na raport MAK, 10 dni spóźnił się z reakcją na ewentualne niebezpieczeństwo dla polskich obywateli w Egipcie - powiedział europoseł PJN Marek Migalski.
- Mamy dziwnie śpiącego premiera, rząd. Wszystko odbywa się kosztem polskich obywateli i państwa. (...) Niestety polski premier jest śpiącym królewiczem, a polski rząd jest śpiącym królestwem. Tak być nie powinno - dodał Migalski.
Poseł PJN Jacek Pilch ocenił z kolei, że MSZ jest niewystarczająco przygotowany na wypadek ewentualnej ewakuacji Polaków. - Nie działało w tej sprawie Rządowe Centrum Bezpieczeństwa i Krajowy Zespół Zarządzania Kryzysowego - dodał Pilch.
- W ubiegłym tygodniu mieliśmy informacje z MSZ i informacje z biur podróży, iż jest fajnie, ciepło, bezpiecznie, można się opalać. W tym czasie inne państwa przygotowywały się do ewakuacji swoich obywateli. Były to Indie, Turcja, kraje arabskie, Stany Zjednoczonbe, Belgia - mówił poseł PJN.
- W poniedziałek usłyszeliśmy, iż jest przygotowany plan ewakuacji, a w piątek premier powiedział, że ewakuacja może być niemożliwa; po kilkunastu dniach premier zorientował się jakimi zasobami dysponuje i że te zasoby są niewystarczające, żeby polskich obywateli ewentualnie ewakuować - dodał Pilch.
Odpierając zarzuty polityków PJN rzecznik MSZ Marcin Bosacki powiedział, że reakcje rządu i resortu spraw zagranicznych były "odpowiednie czasowo, adekwatne do sytuacji i rozsądne". Przypomniał wydaną 28 stycznia rekomendację, by unikać większych ośrodków miejskich w rejonach demonstracji, jak i późniejsze, wydane 30 stycznia zalecenie, by w ogóle nie wyjeżdżać do Egiptu. - Obie te nasze rekomendacje były dokładnie takie same jak wydawały wszystkie państwa europejskie czy zachodnie - powiedział Bosacki.
Dodał, że 31 stycznia do Egiptu zostali wysłani dodatkowi konsulowie, którzy w Sharm El Sheikh, Hurghadzie i Mars Alam sprawują opiekę nad polskimi turystami, a także nad obywatelami innych państw Unii, którzy nie mają tam swoich konsulów. - Uważam, że zrobiliśmy być może więcej niż ktokolwiek inny - podkreślił.
Przypomniał też, że zespół zarządzania kryzysowego w MSZ szybko opracował plany ewentualnej ewakuacji. - One istniały i były modyfikowane w zależności od rozwoju wydarzeń, czyli na przykład zmniejszającej się liczby turystów - podkreślił. Dodał, że w tej chwili w Egipcie znajduje się 1100 polskich turystów.
Bosacki dodał, że 3 lutego w Sejmie odbyła się debata na temat sytuacji w Egipcie, w której - jego zdaniem - parlamentarzyści PJN "nie należeli do najbardziej aktywnych". - W tej chwili, po dziesięciu dniach PJN, nie wiemy dlaczego, zaczyna krytykować rząd i MSZ za reakcję, która naszym zdaniem była rozsądna, skuteczna i przyniosła dobry efekt - dodał.
- Uważamy, że przez ten kryzys do tej pory, odpukać, przeszliśmy bardzo sprawnie, unikając zarówno niepotrzebnej paniki, ale jednocześnie energicznie działając - podkreślił.