Spowiedź podejrzanego o zabicie gen. Papały
"Życie Warszawy" dotarło do zeznań, w
których Ryszard Bogucki chwali się zbrodnią.
Ktoś włożył grubą monetę w interes, z którego nic nie wyszło i
dlatego Papała musiał zginąć - taki motyw zabójstwa przedstawił
Ryszard Bogucki kompanowi z aresztu.
Bogucki, zabójca z gangu pruszkowskiego, bał się ujawnić, kim jest tajemniczy "ktoś" i o jakie interesy chodzi. Mówił tylko, że to bardzo mocni ludzie, a szantażowanie ich oznaczałoby śmierć.
Dlaczego w takim razie był tak rozmowny? Po prostu, siedząc w katowickim areszcie, chciał się pochwalić swoimi "osiągnięciami". Dziennikarze gazety dotarli do zeznania Krzysztofa Ł., któremu Ryszard Bogucki opowiedział m.in. o zamachu na gen. Marka Papałę, nazywanego przez mordercę "niebieskim P".
Pod domem "niebieskiego P" spędziliśmy kilka godzin. Nie można go było ruszyć, bo na parkingu było za dużo osób. Potem w nocy nadarzyła się okazja. Z trzech metrów nie mogłem spudłować - mówił Bogucki.
Gangster wspomniał, że w czasie polowania na generała mieszkał w wynajętym apartamencie na Woli. Towarzyszył mu Krzysztof Weremko, były zapaśnik. Potrafił się zachować w ekstremalnych sytuacjach. Jednak po zabójstwie Papały Krzysiek z nerwów zwymiotował - opowiadał Bogucki. (...) chwalił się, że po zastrzeleniu Papały nie uciekał z miejsca zbrodni, tylko odszedł spokojnym krokiem. Minął żonę generała, która miała widzieć jego twarz - pisze "Życie Warszawy". (PAP)