Sposób na brak pielęgniarek
"Gazeta Wyborcza" pisze, że W Gdańsku jest
praca dla pielęgniarek, w Działdowie - jej nie ma. - Dajcie nam
kilkaset złotych na wynajem stancji, a będziemy migrować - mówią
pielęgniarki. Ministerstwo pracy: rozważymy pomysł.
Pielęgniarki odchodzą ze szpitali z powodu niskich pensji, podkupują je sobie szpitale i prywatne przychodnie, wyjeżdżają za granicę.
Szacuje się, że tylko w warszawskich szpitalach jest co najmniej 300 wolnych etatów. Ale bywa też odwrotnie. W urzędzie pracy w Działdowie (Warmińsko-Mazurskie) zarejestrowanych jest ok. 10 pielęgniarek. W samym Działdowie i okolicy nie ma dla nich pracy, ale ofertę zatrudnienia złożył im właśnie m.in. Szpital Kliniczny nr 1 w Gdańsku.
Szpital w Gdańsku od ręki mógłby zatrudnić ok. 30 osób. Jest zainteresowany nawet tymi pielęgniarkami, które straciły prawo wykonywania zawodu (zapewnia szkolenia). Problem w tym, że pensje pielęgniarskie są zbyt niskie, by wynająć mieszkanie i utrzymać się w dużym mieście.
- A ja nie mogę dać pielęgniarkom z kraju więcej niż "swoim" (średnio 1500 zł brutto) - mówi dyrektor gdańskiego Szpitala Klinicznego nr 1 Michał Mędraś.
Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych ma już pomysł: proponuje, by w ramach walki z bezrobociem rząd przyznał pielęgniarkom, które chcą migrować, specjalny dodatek mieszkaniowy (chodzi o 400-500 zł miesięcznie).
- Część kobiet na pewno skorzystałaby z tej szansy. W małych miastach i wsiach jest wiele pielęgniarek bez pracy. Nie wszystkie mają odwagę czy ochotę wyjeżdżać za granicę. Lepiej dać im dodatek, niż wysłać na bezrobocie, z którego wyciąga się ludzi latami. Skorzystaliby na tym też pacjenci, którymi nie ma się kto zajmować w szpitalach - mówi Hanna Gutowska, szefowa warszawskiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych.(PAP)