Sportowa przyszłość bossów polskiej miedzi
SLD-owscy szefowie KGHM-u podarowali
piłkarskiej spółce Zagłębie Lubin 45 milionów złotych z kasy
kombinatu. Po stracie obecnych stanowisk mogą łatwo przejąć
kontrolę nad tymi pieniędzmi - pisze "Gazeta Wyborcza".
26.04.2005 | aktual.: 26.04.2005 07:17
Ten klub to lotniskowiec. Szykują sobie miękkie lądowanie, gdy przestaną rządzić Polską Miedzią - tłumaczy Józef Czyczerski, szef miedziowej "Solidarności", który jako jedyny członek rady nadzorczej sprzeciwił się temu podarunkowi.
O przekazaniu pieniędzy na modernizację stadionu w Lubinie zdecydował zarząd KGHM, czyli m.in. prezes Wiktor Błądek i wiceprezes Andrzej Krug. Błądek do lipca ub.r. był przewodniczącym rady nadzorczej Zagłębia, Krug jest nim dzisiaj. Obok niego w radzie nadzorczej klubu zasiada także poseł Ryszard Zbrzyzny. Wszyscy są działaczami Sojuszu.
Prezes Wiktor Błądek podjął także inne ruchy zabezpieczające jego przyszłość. Chce być reprezentantem załogi i od przedwczoraj kandyduje na stanowisko członka zarządu spółki z jej wyboru. Jeżeli mu się to uda, to przez rok będzie nie do ruszenia. Jego kandydaturę zgłosił Związek Zawodowy Pracowników Przemysłu Miedziowego, któremu szefuje Zbrzyzny.
Zdaniem informatorów "Gazety Wyborczej" z Polskiej Miedzi w operacji tak ogromnego dofinansowania sportowej spółki chodzi o to, żeby po podniesieniu kapitału Zagłębia te 45 milionów znalazło się poza kontrolą KGHM. Zarządzać nimi mają tylko władze spółki. One zaś mogą być nieusuwalne.
- Wystarczy do jej statutu wprowadzić zapis, że odwołanie rady nadzorczej i zarządu będzie możliwe tylko przy stuprocentowej zgodzie wszystkich udziałowców - twierdzi informator "Gazety Wyborczej". - A jednym z udziałowców (obok KGHM i zależnej od kombinatu spółki Mercus) jest prywatny przedsiębiorca Marian Urbaniak zaprzyjaźniony z Krugiem. (PAP)