Spór wokół poparcia Busha dla nauczania kreacjonizmu
Z mieszanymi reakcjami spotyka się w USA
niedawna wypowiedź prezydenta George'a W. Busha, że w szkołach,
wyjaśniając pochodzenie człowieka i rozwoju życia na Ziemi, jako
alternatywy dla teorii ewolucji należy uczyć także teorii
"rozumnego planu".
04.08.2005 | aktual.: 04.08.2005 20:36
Powinno się nauczać obu tych poglądów, aby ludzie zrozumieli, o czym toczy się debata. Częścią oświaty jest przedstawienie ludziom różnych szkół myślenia - powiedział Bush w poniedziałek na spotkaniu z dziennikarzami w Białym Domu.
Opinia prezydenta wywołała falę krytyki ze strony liberalnych organizacji, broniących zapisanego w konstytucji USA rozdziału religii i Kościoła od państwa. Podkreślają one, że teza, jakoby świat został stworzony i rozwijał się według jakiegoś "rozumnego projektu", jest w istocie ukrytą forma kreacjonizmu, czyli teorii stworzenia go przez Boga, tak jak głosi Pismo Święte.
Konserwatyści powitali wypowiedź Busha z uznaniem jako jego poparcie pluralizmu w nauczaniu i wolności słowa. Znany działacz prawicy Gary Bauer przypomniał, że większość Amerykanów uważa, że to Bóg stworzył świat i człowieka.
Krytycy Busha twierdzą jednak, że teoria "rozumnego projektu" nie ma żadnych podstaw naukowych i prezydent domaga się postawienia na równi teorii naukowej, jaką jest teoria Darwina o ewolucji gatunków, z poglądem religijnym.
Niektórzy mają do prezydenta pretensję, że chce skrycie indoktrynować dzieci w duchu światopoglądu chrześcijańskiego, chociaż Ameryka jest krajem wielu religii. Większość listów, zamieszczonych w liberalnym dzienniku "New York Times", potępia Busha, i to w ostrych słowach.
"Prezydent nadal wykazuje się kompromitującym poziomem naukowego analfabetyzmu, zgodnego z jego postawą wobec ocieplania się klimatu na Ziemi i badań nad komórkami macierzystymi" - napisał jeden z emerytowanych profesorów fizyki.