Polska"Społeczeństwo musi być otwarte na swoje słabe chwile w przeszłości"

"Społeczeństwo musi być otwarte na swoje słabe chwile w przeszłości"

Zdrowe społeczeństwo musi być otwarte na
swoje słabe chwile w przeszłości - uważa prezes Fundacji Ośrodka
"KARTA" Zbigniew Gluza. Według szefa ośrodka dokumentującego
najnowszą historię Polski, ćwierć wieku od wprowadzenia stanu
wojennego i 17 lat od upadku systemu komunistycznego w Polsce,
powoli odblokowuje się zbiorowa świadomość tego, czym stan
wojenny był naprawdę.

[

]( http://wiadomosci.wp.pl/warszawa-stan-wojenny-6038715760153729g ) [

]( http://wiadomosci.wp.pl/warszawa-stan-wojenny-6038715760153729g )
Wystawa ze zdjęciami z lat 1981-1982

Po tylu latach podstawowa różnica w stosunku do stanu wojennego tkwi w tym, że powoli otwiera się zbiorowa świadomość i prawdziwa perspektywa społeczna tego zdarzenia - powiedział Gluza.

Myślę, że ta 25. rocznica może posłużyć odblokowaniu naszej pamięci - także w indywidualnym wymiarze, poszczególnych ludzi, którzy może w końcu zobaczą, że wtedy coś się może stało nie tak. Niech będą w dialogu, choćby z samymi sobą. Myślę, że nam wszystkim to pomoże - dodał.

Gluza powiedział, że bardzo długo dziwił się dlaczego stan wojenny nie uzyskuje zbiorowego zrozumienia, a według badań duża część społeczeństwa akceptuje wprowadzenie stanu wojennego i uznaje racje wtedy go uzasadniające. Według niego taka ocena społeczna jest zupełnie nieprawdopodobna dla decyzji, która wprowadziła na kilka lat w kraju "pewien rodzaj nierzeczywistości" i zablokowała energię społeczną właściwie we wszystkich sferach.

Stan wojenny okazał się skuteczny praktycznie wyłącznie w wymiarze militarnym i siłowym. Przygotowanie do wprowadzenia stanu wojennego i sama akcja go wprowadzająca, rzeczywiście organizacyjnie była przeprowadzone sprawnie. Ale rzeczywistość, jaką ta akcja wprowadziła, była beznadziejna, właściwie przyniosła same straty we wszystkich wymiarach - ocenił szef "KARTY".

Według niego, zdumiewająca, nienaturalna i nieprawdopodobna była ocena tego doświadczenia. Zacząłem w końcu myśleć, że to reakcja grup, które zostały wtedy tak osłabione, które wtedy w jakimś sensie rzeczywiście złamano - powiedział PAP Gluza.

Te 16 wcześniejszych miesięcy wolności to było niesamowite doświadczenie, ale pęknięte, bo ta wolność nie była pełna - nie była to jeszcze demokracja, raczej jej zaczątki, raczej marzenie o tym, niż praktyka. Jakby społeczeństwo wtedy nie dorosło jeszcze do wolności. I potem okazało się, że zastraszanie jest tak duże, że ludzie nie mają odwagi, boją się sprzeciwić - mówił.

Gluza ocenia, że polskie społeczeństwo zachowuje się jak współsprawca - jak ktoś, kto wtedy z osłabienia, bo nie sadzę, by z przekonania, nie odważył się zaprotestować. I w związku z tym teraz - będąc na swój sposób w konsekwencji tamtej postawy - przyznaje, że miało to jakiś sens - tłumaczył prezes Ośrodka. To nie miało żadnego sensu. Nie zgadzam się z tymi, którzy do tej pory mówią, że stan wojenny był wymuszony przez sytuację geopolityczną - powiedział Gluza. Bardzo kategoryczna odmowa ZSRR gwarancji wojskowych dla Polski, gdyby się stan wojenny nie udał, nie była co prawda gwarancją niewejścia wojsk radzieckich do Polski, jednak pokazywała, że Sowieci już nie mieli tego typu skłonności - przypomniał.

Wyręczyli się polskimi funkcjonariuszami systemu, zaprowadzili to czego chcieli, choć i tak nie osiągnęli celu, bo okazało się, że ten system już nie jest sprawny, już nie daje rady, już to wszystko się wali - dodał.

Według Gluzy, per saldo okazało się, że rację miała polska opozycja, która przeciw temu systemowi występowała, jednak społeczeństwo popierało ten protest znacznie słabiej.

Od próby siłowej w drugą rocznicę podpisania porozumień sierpniowych 31 sierpnia 1982 roku - tego ile osób wyjdzie tego dnia na ulice, zależało co będzie dalej - czy ten stan wojenny będzie trwał krótko, czy długo i jak będzie przebiegał. No i społeczeństwo się przestraszyło - ocenił.

To, że wtedy na ulice wyszła niewielka liczba osób zdecydowało, że zdelegalizowano Solidarność i władza mogła przeprowadzić do końca swoje porządki. I zaprowadziła je - zaznaczył. To była klęska społeczna. Klęska, która była możliwa właśnie za sprawą takiej publicznej zgody na stan wojenny - że ten protest był jednak za słaby - dodał.

Według niego, to przyzwolenie na stan wojenny powodowało jakiś rodzaj niepewności, co z tym doświadczeniem robić i jak je nazywać. Myślę, że było to zastępcze - że w takim dużym stopniu społeczeństwa w gen. Wojciechu Jaruzelskim widziano patriotę i wbrew wszelkim argumentom i faktom historycznym - powiedział Gluza.

Za sprawą wielu faktów, np. tego, jak stan wojenny był przygotowywany, że jednoznacznie wiadomo, iż to nie był akt determinacji, jednej chwili, tylko po prostu przez wiele miesięcy, konsekwentnie władza się konspiracyjnie do tego skutecznie przygotowywała, teraz ten obraz się zmienia - uważa szef KARTY. Nie można już teraz nikomu wmówić, że był to nagły akt, od początku chciano konfrontacji i do niej doprowadzono- dodał.

Poza tym cały przebieg stanu wojennego wskazywał na to, że żadne prospołeczne racje tu nie grały roli. To była po prostu obrona systemu- powiedział.

Myślę, że stan wojenny to bardzo poważny problem społeczny w wielu planach dotykający ludzi osobiście, bo wielu ten okres po prostu złamał. Czasami nawet nie tak, że rozpoczęli wprost współpracę z komunistami, tylko, że po prostu ulegli psychicznie - nie byli w stanie już podnieść głowy. A to był bardzo upokarzający czas - mówił.

Widocznie trzeba było czasu, żeby do tego nabrać dystansu. Wydaje mi się, że badania społeczne zaczną teraz - ćwierć wieku od zdarzenia, wykazywać inny stosunek do tego okresu - dodał. Dzieje się tak również ze względu na wielość dokumentacji historycznej o tamtych czasach. Jeśli ktoś interesuje się tymi dokumentami, w końcu zaczyna rozumieć, że stało się coś fatalnego i takiego, co się zdarzyć nie mogło, albo mogło trwać krócej, nie musiało przynosić aż takich strat w społeczeństwie - powiedział. Spektakularne było to, że przez wszystkie ostatnie lata zainteresowanie stanem wojennym było bardzo umiarkowane. Wydając w 1984 r. w warunkach konspiracyjnych książkę "W stanie" i później w 10 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w 1991 r. było widoczne, że już wtedy opadało zainteresowanie historią. Taka była wtedy polityka w Polsce. Politycy wszystkim skutecznie wmawiali, że historia nie ma znaczenia dla Polski demokratycznej - przypomniał.

W jego ocenie powstanie Instytutu Pamięci Narodowej pozwoliło jego ośrodkowi zajmującemu się dokumentowaniem historii na znalezienie państwowego partnera dla wsparcia tych działań. To jest bardzo naturalny związek. Takie struktury społeczne same bardzo wiele nie mogą zrobić. Gdyby nie pieniądze przyznawane co roku przez parlament, a idące przez IPN, my nie bylibyśmy w stanie wykonać - zaznaczył.

Na 25. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego KARTA przygotowała w tym roku wspólnie Domem Spotkań z Historią w Warszawie album i otwartą w poniedziałek wystawę plenerową. Wspólnie z PAP, KARTA przygotowała wystawę zdjęć w internecie (www.fotohistoria.pl) - ponad 14 tysięcy unikalnych fotografii dokumentujących wydarzenia XX wieku.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)