PolskaSpokojny, zrównoważony, niczym się nie zdradził

Spokojny, zrównoważony, niczym się nie zdradził

Marek K.: 22-letni wesoły, wyluzowany student III roku ochrony środowiska Uniwersytetu Jagiellońskiego. Syn znanego krakowskiego biznesmena. Przyznał, że zabił swoją 16-letnią dziewczynę, bo dowiedział się, że była w ciąży. Opowiadał o tym spokojnie, rzeczowo i chętnie.

06.05.2006 | aktual.: 06.05.2006 08:15

Jeszcze w minionym tygodniu wiedzieliśmy, że Marta Bryła była zakochana, miała chłopaka z UJ i przepadła 3 kwietnia. 27 kwietnia przypadkowo przechodzący obok żwirowiska w Zakrzowie koło Niepołomic nastolatek znalazł zwłoki dziewczyny. Początkowo jej wiek oceniano na 20-25 lat i wykluczano, że to była zaginiona Marta. Jednak już następnego dnia policjanci zidentyfikowali dziewczynę i zatrzymali Marka K. Jej rodzice nie chcą uwierzyć, że to ich córka. Czekają na wynik badań DNA, choć o pomyłce raczej nie może być mowy.

Zbrodnia w afekcie?

Marek K. zeznał na policji po zatrzymaniu, że odebrał Martę ze szkoły 3 kwietnia około czternastej. Pojechał z nią do domu swojej drugiej dziewczyny, Ani. Chłopak miał klucze do mieszkania. - Marta poszła zrobić test ciążowy, a Marek przygotowywał w kuchni kanapki. Gdy dziewczyna powiedziała mu, że jest w ciąży, chwycił noż, który miał w ręce i zaczął zadawać jej ciosy - mówi jeden z policjantów pracujący przy sprawie. Ciosów było 37. Zadawał je także patelnią i tłuczkiem, który później znaleziono w żwirowisku. Potem pościerał krew i włożył ciało Marty do bagażnika samochodu. - Następnie jeździł z kolegą kilka godzin po okolicy. - Kolega raczej nie zdawał sobie sprawy, co było w bagażniku - mówią policjanci. Następnie Marek (już bez kolegi) wywiózł zwłoki dziewczyny nad żwirowisko w Zakrzowie. Przywiązał do nich obciążający kanister. Tyle wiemy z zeznań Marka na policji. Czy powiedział prawdę? Według policjantów, chłopak upierał się przy tym, że to była zbrodnia w afekcie, oni jednak widzą w niej elementy
premedytacji. Po pierwsze, posprzątał mieszkanie Ani, gdzie dokonano zbrodni. Po drugie, do utopienia ciała wybrał żwirowisko należące do jej ojca. Dobrze wiedział, że niedługo zostanie ono zasypane. Wtedy nikt by nie odkrył ciała. Prawie mu się udało. - Nie możemy ślepo przyjmować jego wyjaśnień. Analizujemy je również pod kątem planowania zabójstwa - przyznaje Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji.

Pewny siebie, wesoły, spokojny Marek K. był pierwszy raz przesłuchiwany 5 kwietnia, dwa dni po zabójstwie. Co prawda tylko jako świadek, ale w jego zachowaniu nie było niczego, co zwróciłoby uwagę doświadczonych śledczych.- Spokojny, zrównoważony. Niczym się nie zdradził - mówią policjanci. W tym czasie całe miasto było już oplakatowane wizerunkiem Marty. Jej rodzina wykluczała wypadek, zastanawiała się nad nieszczęśliwą miłością... Ojciec dziewczyny w rozmowie z nami przyznał, że Marek K. w pierwszych dniach po jej zaginięciu nie angażował się zbytnio w poszukiwania. Ojcu trudno było ukryć, że nie darzy studenta sympatią. Koledzy Marka z roku wspominają, że rozmawiali wtedy o tym zdarzeniu. Nigdy jednak nawet do głowy im nie przyszło, że zaginięcie 16-latki może mieć związek z ich kolegą z roku. - Marta zginęła przed świętami. Marek pojawił się na uczelni dopiero po Wielkanocy. Był taki jak zawsze. Funkcjonował zupełnie normalnie. Czy nie sprawiał wrażenia przygnębionego, wystraszonego? - Absolutnie nie,
był spokojny, pewny siebie, wyluzowany, wręcz wesoły - zapewniają. 11 kwietnia studenci mieli ważny egzamin. Anka zdała na 4,5, Marek oblał. Nie przejął się tym. W połowie kwietnia do niektórych kolegów dotarła wieść, że Marek rozstał się z Anką. Dlaczego? Studenci nie wiedzą. Zapewniają też, że Anka na pewno nie wiedziała o Marcie, ani tym bardziej o zabójstwie, do którego doszło w jej domu. Według nich zachowywała się naturalnie. Ania nie jest podejrzana o współudział w zabójstwie, chociaż policjanci mają podstawy sądzić, że o nim wiedziała. - Marek posprzątał jej dom, ale zrobił to niedokładnie, zostawił mnóstwo śladów w kuchni i pokoju. Trudno było się nie domyślić, co tam się stało - przyznają. Jeden z kolegów Marka i Ani twierdzi, że tydzień przed zatrzymaniem Marka zauważył, że Ania była inna niż zwykle. -Trzymała się z boku, była milcząca. A on? Jak zwykle wyluzowany -mówi.

Szok na uczelni

Podobnie spokojny był 5 kwietnia, gdy opowiadał policji o tym, co zrobił. - Ma twarz kogoś, po kim raczej nie spodziewaliśmy się takiej agresji. Opowiadał raczej spokojnie, dużo i chętnie - mówią policjanci. Zorganizowali wizję lokalną, podczas której chłopak pokazał w jaki sposób zabił ciężarną dziewczynę. Koledzy z uczelni są w szoku. Dowiedzieli się o zatrzymaniu Marka z telewizji i prasy. Nie mogli uwierzyć. - Marek? Nasz Marek? - pytali na gadu-gadu. Wysyłali sobie maile i linki do stron internetowych, na których były pewne informacje. Porażające wiadomości spadły na nich niczym grom z jasnego nieba - i to w czasie gdy byli w rozjazdach, w czasie długiego majowego weekendu. Zgodnie twierdzą, że nie wiedzieli o związku chłopaka z Martą Bryłą. Przecież chodził z ich koleżanką z roku - Anią! - Byli razem chyba od podstawówki, kończyli razem liceum, mieszkali blisko siebie. Razem przyjeżdżali na uczelnię. Stali się parą na pierwszym roku. Marek był bardzo częstym gościem w domu Anki. Nawet miał do niego
klucze. Kłócili się czasami, ale o innych dziewczynach Marka nikt z nas nie wiedział -mówią zgodnie. - Kombinował po studencku, ale w stałym związku był tylko z Anką ? mówi jeden z naszych rozmówców. Był chłopakiem z bogatego domu (ojciec, prawnik z wykształcenia, ostatnio prowadził własną firmę, matka lekarka). Miał dwie siostry. Był wesoły, otwarty, koleżeński, wysportowany i... trochę dziwny. Lubił się chwalić, opowiadać atrakcyjne historie. Był leniwy. W prowadzeniu notatek pomagała mu Anka. - Rzadko przychodził na zajęcia, wolał wypady na narty czy rower. Był nawet instruktorem narciarskim - dodają koledzy.

Różnica w karze

Jeśli Marek K. zostanie oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, grozi mu nawet dożywocie. Według przesłuchujących chłopaka policjantów, zarzeka się on, że zbrodnię popełnił w afekcie. Jaka jest prawda o tym, co się stało? - W zeznaniach, które złożył na policji i w prokuraturze, są rozbieżności ? przyznaje Janusz Hnatko, rzecznik prokuratury okrągowej w Krakowie. Policjanci podejrzewają, że chłopak wmawia im, iż działał w afekcie. A walka toczy się o dużą stawkę. - Za zabójstwo w afekcie grozi kara od roku do 10 lat więzienia - wyjaśnia Hnatko. Marek będzie badany przez biegłych psychiatrów, którzy zweryfikują tę tezę. Może pomogą też ustalić, czy chłopak rzeczywiście cierpi na ADHD (nadpobudliwość ruchową), którą tłumaczył swoje niespodziewane reakcje np. podczas zajęć, niespodziewane okrzyki, trudności w koncentracji. Został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Ponadto, jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, dzisiaj rektor UJ wyda oświadczenie w sprawie tego zabójstwa. Prawdopodobnie, Marek
K. zostanie zawieszony w prawach studenta.

Żeby było normalnie...

Liceum, do którego uczęszczała Marta, jest pogrążone w żałobie. Koledzy są w szoku. Nie mogą uwierzyć, że nigdy już nie zobaczą dziewczyny, ani w to, że mogła zginąć z rąk swojego chłopaka. Przecież z nim rozmawiali... On także zapewniał, że jej szuka. Nauczyciele liceum i niektórzy uczniowie znali zabójcę Marty. Kończył tę szkołę... - To bardzo trudna sytuacja. Tym bardziej że rozpoczęły się matury. Młodzież może korzystać z pomocy psychologów z centrum interwencji kryzysowej. Uczniowie są bardzo zmęczeni. Proszą abym coś zrobił, żeby było normalnie - mówi dyrektor szkoły.

Imiona niektórych osób występujących w tekście zostały zmienione.

(aga, mp)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)