Speckomisja ponownie zajmie się fałszywym alarmem bombowym
Sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych na następnym posiedzeniu zajmie się ponownie sprawą fałszywego alarmu bombowego, który w październiku 2005 r., tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich, sparaliżował stolicę.
Komisja zapoznała się z informacjami, które przedstawiła nam prokuratura. W dyskusji przejawiały się wątki dotyczące możliwych politycznych motywacji tych zdarzeń. Postanowiliśmy zaprosić na posiedzenie komisji prokuratora prowadzącego sprawę w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie - powiedział dziennikarzom przewodniczący komisji Roman Giertych.
"Sprawa jest niejasna, wyjątkowo niejasna"
20 października w różnych punktach Warszawy nieznani sprawcy podłożyli 13 numerowanych paczek zawierających atrapy ładunków wybuchowych. Wcześniej kilka redakcji otrzymało e-maile z informacją o podłożonych bombach. Policja ustaliła, że wysłał je młody mężczyzna z kawiarni internetowej w jednym z centrów handlowych. Na podstawie zapisu z kamer i zeznań świadków ustalono jego rysopis. Sprawców alarmu nie udało się dotąd zatrzymać, choć ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński wyznaczył nagrodę - 100 tys. zł za ich wskazanie.
Sprawa jest niejasna, wyjątkowo niejasna. Wynikła w przeddzień rozstrzygnięcia drugiej tury kampanii prezydenckiej. Pamiętamy tę atmosferę do dzisiaj, bo ta sprawa cały czas wraca, krąży w kuluarach nie tylko Sejmu, ale i w Warszawie i wśród Polaków. Wszyscy chyba chcieliby, żeby została wyjaśniona, bo to musi rodzić podejrzenia - powiedział poseł Platformy Obywatelskiej Marek Biernacki, który złożył wniosek o zajęcie się tą sprawą na poprzednim posiedzeniu.
Jak dodał, konieczne jest sprawdzenie, kto "za nią stał" i jak sprawnie działały służby. Śledztwo trwa. Ja będę usatysfakcjonowany w pełni, gdy zostanie zakończone sukcesem, czyli będzie wykryty sprawca. Uważam, że jest to w interesie wszystkich - podkreślił.
Członek komisji Andrzej Grzesik (Samoobrona) powiedział dziennikarzom, że "szerzą się pogłoski" o powiązaniu z tą sprawą służb specjalnych i polityków.
Manifestacja odmienności seksualnej?
Jędrzej Jędrych z PiS powiedział natomiast, że prokuratorzy poinformowali komisję, iż wykluczyli związek służb specjalnych z podłożeniem atrap bomb w Warszawie. Prokuratura jasno i czytelnie stwierdziła też, że przez cały czas prowadzenia sprawy nikt nie przeszkadzał, ani nie naciskał, ani nie wpływał na to, jak to śledztwo będzie przebiegało - podkreślił.
Zaznaczył, że według prokuratury sprawa "ta ma bardzo specyficzny charakter" i bardzo trudno doprowadzić do wykrycia jej sprawców.
Dwa podstawowe wątki badane przez prokuraturę - zamach terrorystyczny czy też przygotowanie zamachu terrorystycznego - zostały wykluczone - powiedział Jędrych. Nadal rozpatrywane są dwa pozostałe - jeden dotyczy wyborów, drugi - manifestowania odmienności seksualnej (z treści ostrzegawczych e-maili wynikało, że ich autorami mogą być osoby homoseksualne; nawiązywano w nich m.in. do zakazu zorganizowania w Warszawie Parady Równości - PAP) - dodał.
Wszystkim zależy na tym, aby w miarę szybko doprowadzić do wykrycia sprawców. Tak naprawdę trudno jest w obecnej sytuacji powiedzieć, kto jest prawdziwym politycznym beneficjentem tamtego zdarzenia - zaznaczył Jędrych. Dodał, że mogłoby ono być równie dobrze przygotowane po to, by pokazać, że ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński i podległe mu służby nie panują nad sytuacją.