Specjaliści chorób serca: trudniejsze leczenie kobiet
Choć wśród osób trafiających do szpitali z
ostrymi zespołami wieńcowymi aż dwie trzecie to mężczyźni,
leczenie kobiet, które na choroby krążenia zapadają przeciętnie
siedem lat później niż oni, jest znacznie trudniejsze, a szanse na
ich wyzdrowienie mniejsze - alarmują lekarze ze Śląskiego Centrum
Chorób Serca (ŚCCS) w Zabrzu.
22.07.2007 | aktual.: 22.07.2007 18:06
Zabrzańscy specjaliści apelują, by panie dbały o swoje zdrowie - jego podstawowe wskaźniki, które zaniedbane zwiększają ryzyko zachorowania na choroby wymagające interwencji kardiologa lub kardiochirurga. Chodzi zwłaszcza o wartość ciśnienia skurczowego, obecność cukrzycy, masę ciała, palenie tytoniu, a także poziom cholesterolu oraz HDL - jedną z jego frakcji czyli tzw. dobry cholesterol.
Jak podkreśla prof. Lech Poloński z ŚCCS, specyfika leczenia ostrych zespołów wieńcowych u kobiet i mężczyzn jest nieco inna, choć same schorzenia klinicznie są takie same, a ich leczenie odbywa się niemal tak samo. Ryzyko wystąpienia choroby wieńcowej u kobiet i u mężczyzn jest jednak zupełnie różne, tak jak i rokowania na wyzdrowienie.
Prawdopodobieństwo wystąpienia u młodych kobiet choroby wieńcowej jest bardzo niewielkie, ryzyko jej pojawienia się zrównuje się z tym u mężczyzn dopiero w granicach 60-65. roku życia. Kobiety jednak ogólnie rokują gorzej, ponieważ trafiają do szpitala najczęściej w wieku 61-64 lat, podczas gdy mężczyźni - w wieku 55-57 lat - wyjaśnia naukowiec.
Im starszy chory, tym częściej wynikające z wieku obciążenia powodują, że przeżywa krócej. Większą szansę na przeżycie jednego miesiąca po zawale wśród pacjentów ok. 50. roku życia mają mężczyźni. Zwykle bowiem - skoro zawał występuje kobiet w tak młodym wieku - obciążone są one jakąś dodatkową patologią. Ryzyko to zrównuje się ok. 80. roku życia.
Prof. Poloński podkreśla, że mężczyźni zdecydowanie przodują w zachorowaniach na wszystkie typy ostrych zespołów wieńcowych - zarówno w najcięższym tzw. zawale prawdziwym - z uniesieniem odcinka ST, czyli obejmującym pełną ścianę lewej komory serca, zawale niepełnościennym - obejmującym tylko fragment lewej komory, a także tzw. niestabilnej dławicy - określanej również jako stan przedzawałowy.
Jednak według danych zebranych na podstawie leczenia 15 tys. chorych - z polskiego rejestru PL-ACS - w przypadku najcięższego zawału z uniesieniem odcinka ST, wewnątrzszpitalna śmiertelność kobiet wynosi blisko 17%, podczas gdy mężczyzn jest o połowę mniejsza. Również przy pozostałych ostrych zespołach wieńcowych sytuacja kobiet jest podobna.
Według prof. Polońskiego, u hospitalizowanych kobiet obserwuje się znacznie więcej obciążających czynników - jak zaawansowany wiek, częsta obecność cukrzycy, nadciśnienie, otyłość lub nadwaga. Zabrzańscy lekarze podkreślają, że choć wiek jest czynnikiem obiektywnym, trafiające do nich kobiety paliły papierosy równie często, jak mężczyźni, nieco częściej miały nadciśnienie, a dwukrotnie częściej miały cukrzycę oraz były otyłe.
U kobiet - częściej niż u mężczyzn - występują również niektóre nietypowe powody zawału, np. skurcz tętnicy wieńcowej lub jej rozwarstwienie. To m.in. powoduje, że na podstawie bardziej zróżnicowanych symptomów trudniej u nich o szybką i właściwą diagnozę przyczyny wystąpienia kłopotów z krążeniem.
Prawdopodobnie dlatego też kobiety rzadziej są hospitalizowane w kompetentnych oddziałach kardiologicznych. Częściej trafiają na oddziały np. internistyczne - z badań zabrzańskich lekarzy wynika, że przy zawale z uniesieniem odcinka ST na kardiologię trafia tylko 67% kobiet, podczas gdy mężczyzn - 74%.
Anestozjolog z ŚCCS, doc. Ewa Kucewicz podsumowuje, że kobiety trafiające do zabrzańskiego ośrodka są trudniejszymi pacjentami niż mężczyźni, ponieważ są starsze, a objawy choroby wieńcowej pojawiają się u nich później i są trudniejsze do zdiagnozowania. Pacjentki ŚCCS mają również znacznie więcej dodatkowych chorób.
W tej sytuacji, na podstawie dwuletniej analizy trzech tysięcy pacjentów hospitalizowanych w Zabrzu, tamtejsi specjaliści opracowali w ostatnim czasie zręby oddzielnego podejścia do kardiologicznego i kardiochirurgicznego leczenia kobiet - np. częściej niż mężczyznom proponowane są im operacje na tzw. bijącym sercu.
Miażdżyca w naczyniach wieńcowych kobiet ma charakter bardziej rozsiany - znajduje się właściwie na całym przebiegu naczyń. Mężczyźni mają izolowane, pojedyncze zmiany w naczyniach, stąd płyn, który w czasie operacji z krążeniem pozaustrojowym pozwala sercu odpoczywać, jest gorzej dystrybuowany u kobiet - wyjaśnia doc. Kucewicz.
Znacznie częściej - wobec tego, że naczynia wieńcowe kobiet są mniejsze - podczas ich operacji kardiochirurgicznych do pracy włączają się również kardiologowie. Kobiety mają również gorzej nadające się pomostowania - czyli omijania zmian miażdżycowych - żyły. Dlatego zabrzańscy chirurdzy szeroko stosują do tego ich własne naczynia tętnicze.
Aby możliwie ograniczać konieczność szpitalnego leczenia osób już cierpiących na choroby wieńcowe, specjaliści z ŚCCS prowadzą w Zabrzu cykliczne akcje edukacyjne. W ramach ostatniej "Białej niedziel" przebadali i w czerwcu tego roku 750 zabrzan. Jak się okazało, świadomość zagrożeń na temat chorób krążenia, wciąż pozostaje niska.
Medyczne namioty przy centrach handlowych najczęściej odwiedzały kobiety, w większości między 40. a 60. rokiem życia. Wiele badanych - 39%. - miało problem z nadwagą, a nawet -10% - otyłością. Wśród 420 osób, które odpowiedziały na pytania o palenie papierosów, okazało się, że pali 30%, a dalsze 26 proc. przyznało się do palenia w przeszłości. Spośród 648 osób, którym zbadano ciśnienie, nadciśnienie miało 50%.
Kierowane przez prof. Mariana Zembalę Śląskie Centrum Chorób Serca to jeden z najważniejszych ośrodków tego typu w kraju. W ubiegłym roku przeprowadzono tu 1.868 operacji serca. W skali całego kraju w 2006 r. było ich 21.532, wobec 21.843 w 2005 r. i 22.020 w 2004 r.