Spalili kukłę Kopacz na znak protestu
Przed kancelarią premiera zakończył się po południu protest pracowników służby zdrowia zrzeszonych w NSZZ Solidarność i OPZZ. Manifestacja, w której uczestniczyło ok. tysiąca osób, przebiegła spokojnie.
07.04.2010 | aktual.: 07.04.2010 15:56
Manifestujący, którzy przyjechali do Warszawy z różnych regionów kraju, trzymali flagi z logo swoich związków, puszczali petardy, gwizdali na gwizdkach, wznosili okrzyki: "Zdrowie prawem, nie towarem", "Bo ze wszystkich cudów Tuska, pozostaje tylko pustka", "Ewa Kopacz musi odejść". Niektórzy trzymali transparenty z hasłami: "szpitale zadłużone, w kieszeni mojej pustka, bo tylko na boisku nie leni się rząd Tuska", "Gdy Schetyna grać zaczyna, służbę zdrowia nam zarzyna".
Na koniec demonstracji protestujący spalili przed gmachem kancelarii kukłę przedstawiającą Ewę Kopacz jako czarownicę.
Delegacja związkowców złożyła w kancelarii premiera petycję na ręce wiceministra Marka Twardowskiego. Podobnie jak w petycji przekazanej marszałkowi sejmu Bronisławowi Komorowskiemu, główne postulaty związkowców to wzrost nakładów na ochronę zdrowia, usprawnienie systemu polityki zdrowotnej i prowadzenie rzeczywistego dialogu społecznego.
Ewa Kopacz powiedziała, odnosząc się do protestu przed sejmem, że od Solidarności oczekiwałaby, aby "w myśl tej nazwy solidarnie razem z kolejnym ministrem zdrowia rozwiązywała problemy, które w tym sektorze były, są i będą". Jak dodała, przywódcy Solidarności, którzy podpisali się pod tym protestem, uczestniczą w posiedzeniach Komisji Trójstronnej i otrzymują wyczerpujące odpowiedzi. - Zawsze są zachęcani do współpracy na rzecz zmian i takiego postępowania, które przede wszystkim dałoby satysfakcję polskim pacjentom - powiedziała Kopacz. Podkreśliła, że z roku na rok w Polsce wykonywanych jest coraz więcej świadczeń i wyższe są nakłady na ochronę zdrowia.
Kopacz zaznaczyła jednak, że pieniądze w polskiej ochronie zdrowia wydawane są nieracjonalnie i to przede wszystkim należałoby zmienić. Jak podała, w krajach Unii Europejskiej środki na leczenie szpitalne to około 30% wszystkich środków w danym systemie ochrony zdrowia, podczas gdy w Polsce jest to około 50%.
Minister powiedziała też, że w resorcie przygotowywany jest pakiet, który ma to zmienić. Podstawowa opieka zdrowotna ma być zadaniowa i więcej świadczeń mają stanowić procedury jednodniowe. Pytana przez dziennikarzy o powody kolejek do lekarzy powiedziała, że są one w 60% placówek. - Niektórzy pacjenci wolą poczekać, żeby dostać się do konkretnego lekarza - powiedziała.Tymczasem ponad dwieście pielęgniarek i położnych z woj. śląskiego demonstrowało też przed gmachem śląskiego Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach. Uczestniczki manifestacji chciały zwrócić uwagę na braki w obsadach pielęgniarskich szpitali.
Podczas protestu słychać było gwizdy i okrzyki, pielęgniarki i położne m.in. z Gliwic, Jastrzębia i Tychów miały transparenty z nazwami swoich szpitali oraz napisami: "Chciałyśmy dialogu - skazali nas na strajk", "Jest nas coraz mniej. Pacjent w niebezpieczeństwie", "Szanuj wyborcę swego jak siebie samego", "Najpierw człowiek! Nie ekonomia!".
Gdy protestujące manifestowały swoje niezadowolenie, w gmachu urzędu trwała zorganizowana przez samorząd wojewódzki konferencja "Nauka, Ekonomia a Medycyna". O najnowszych i najciekawszych osiągnięciach w wybranych dziedzinach medycyny dyskutowali tam najważniejsi przedstawiciele śląskiego środowiska medycznego.
Zdaniem uczestniczek protestu, zorganizowanego przez śląski oddział Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP), politycy zarządzający służbą zdrowia nie przywiązują odpowiedniej wagi do problemu, jakim jest zbyt mała liczba pielęgniarek w szpitalach. - Często zapomina się o tym, że ochrona zdrowia to człowiek. Chcemy, aby dostrzeżono, że nie chodzi nam o pieniądze, ale o odpowiedzialność za pacjenta. Wkrótce zabraknie pielęgniarek i położnych, bo zainteresowanie tymi zawodami jest znikome, a najzdolniejsze absolwentki wyjeżdżają na zachód - mówiła przewodnicząca śląskiego oddziału związku, Iwona Borchulska.
Z wyliczeń związku wynika, że średni wiek pielęgniarki i położnej w woj. śląskim wynosi od 42 do 45 lat, a co roku z ok. 220 absolwentek szkół pielęgniarskich w regionie w zawodzie pozostaje zaledwie ok. 20. Zdaniem uczestniczek protestu, bez odpowiedniej promocji za 15 lat opiekę pielęgniarską i położniczą w woj. śląskim będą sprawować 60-letnie kobiety.
Do manifestujących wyszedł członek zarządu woj. śląskiego Mariusz Kleszczewski, który wysłuchał postulatów protestujących i zadeklarował swoją pomoc przy pracach nad rozwiązaniami problemów pielęgniarek. Kleszczewski przypomniał jednak, że samorządowi wojewódzkiemu podlega tylko część z placówek służby zdrowia.