ŚwiatSpace Force, czyli siły kosmiczne Donalda Trumpa. Brzmi fajnie, ale nie ma większego sensu

Space Force, czyli siły kosmiczne Donalda Trumpa. Brzmi fajnie, ale nie ma większego sensu

Wiceprezydent USA Mike Pence zapowiedział stworzenie nowego, osobnego rodzaju sił zbrojnych: Sił Kosmicznych. Krytycy zarzucają jednak, że to efekciarski ruch, który może wręcz zaszkodzić amerykańskim ambicjom w przestrzeni pozaziemskiej.

Space Force, czyli siły kosmiczne Donalda Trumpa. Brzmi fajnie, ale nie ma większego sensu
Źródło zdjęć: © Forum | Carlos Barria,REUTERS
Oskar Górzyński

10.08.2018 | aktual.: 10.08.2018 20:57

"Siły kosmiczne, cała naprzód!" - zatweetował prezydent Donald Trump, kiedy usłyszał czwartkową mowę swojego wiceprezydenta. Tweet Trumpa nieprzypadkowo brzmiał jak slogan z serialu science fiction. Niemal cała wartość pomysłu stworzenia "space force" zawiera się w efekcie propagandowym. To ma brzmieć "cool". Bo jeśli chodzi o zwiększanie zdolności wojska do prowadzenia działań w przestrzeni kosmicznej, stworzenie osobnej struktury może paradoksalnie tylko przeszkodzić.

Do 2020 i jeszcze dalej

Według wizji przedstawionej w Pentagonie przez Pence'a, a wcześniej bardzo ogólnie nakreślonej przez Trumpa, siły kosmiczne miałyby stać się nowym, szóstym rodzajem sił zbrojnym. Oddzielnym, lecz równym w statusie armii (US Army), marynarce wojennej (US Navy), lotnictwu (US Air Force), piechocie morskiej (US Marines) i straży przybrzeżnej (US Coast Guard). Nowa struktura miałaby powstać w 2020 roku. Wcześniej, administracja chce stworzyć jej podwaliny.

Najpierw zorganizować Siły Operacji Kosmicznych, elitarną jednostkę zdolną do prowadzenia wojny w kosmosie. Kolejnym krokiem będzie stworzenie Dowództwa Kosmicznego, którego zadaniem będzie stworzenie doktryny walki w przestrzeni pozaziemskiej. W końcu w Pentagonie powołany ma zostać osobny sekretarz ds. kosmosu, który docelowo ma się stać pierwszym dowódcą nowego rodzaju sił zbrojnych.

Zdaniem Pence'a, jest to konieczne, by zapewnić amerykańską dominację w kosmosie w obliczu coraz większej konkurencji ze strony Chin i Rosji. Dodał, że kosmos nie jest już jak kiedyś pokojową przestrzenią międzynarodowej współpracy, ale miejcem wrogiej rywalizacji mocarstw.

Kosmiczna biurokracja

W diagnozie przedstawionej przez amerykańskiego wiceprezydenta jest sporo racji. Jak wielokrotnie pisaliśmy na łamach WP, między Chinami, Rosją i USA od lat trwa kosmiczny wyścig zbrojeń, a kolejny wielki konflikt zbrojny niemal na pewno będzie rozgrywał się również na orbicie okołoziemskiej, z użyciem broni przeciwsatelitarnej. Problem w tym, że eksperci są sceptyczni, co do p[rzydatności stworzenia nowego rodzaju sił zbrojnych.

- Z pewnością nie mam zamiaru podważać tego, że przestrzeń kosmiczna jest ważna i wojsko powinno inwestować więcej . Ale mój sprzeciw wobec tego pomysłu nie bierze się z lekceważenia problemu, lecz z faktu, że stworzenie nowego dowództwa tak naprawdę pogorszy sprawę - mówi Luke O'Brien, analityk wywiadu US Army. - Największym wyzwaniem jest teraz problem z adekwatnym finansowaniem systemów kosmicznych. Ale tworząc nowe siły, tylko zmarnujemy pieniądze na biurokrację potrzebną do jej administrowania - tłumaczy.

Jak argumentują O'Brien i inni eksperci, Stany Zjednoczone w praktyce posiadają już siły kosmiczne tyle że leżą one w kompetencji sił powietrznych jako dowódcztwo kosmiczne. Co więcej, osobne dowództwo kosmiczne istniało już w 2001 roku, lecz szybko zostało ze względu na położenie większego nacisku na wojnę z terroryzmem.

Podobny sceptycyzm co do pomysłu Trumpa jest powszechny wśród amerykańskich wojskowych. Na początku nie krył go nawet szef Pentagonu James Mattis, który jednak teraz publicznie popiera zmiany.

- Jedyni ludzie w wojsku, którym się to podoba, to świry z Air Force z obsesją na punkcie wielkich mieczy i gwiezdnych wojen - mówi WP oficer z państwa NATO.

Dlatego nie jest jeszcze wcale pewne, że kosmiczny pomysł Trumpa zostanie zrealizowany. Do tego potrzebna będzie m.in. zgoda Kongresu, co po listopadowych wyborach może okazać się bardzo trudne. Tym bardziej, że przeciwko reorganizacji mogą opowiedzieć się także republikańscy kongresmeni związani w przeszłości z lotnictwem, lub ci z okręgów wyborczych, w których stacjonują bazy sił powietrznych, którzy zostaną poddani lobbingowi ze strony oficjeli Air Force.

Ma być cool

Czy trudności te zniechęcą Trumpa do realizacji swojego pomysłu? To wątpliwe, bo idea wyraźnie spodobała się jego wyborcom. Choć według sondażu ośrodka Rasmussen, stworzenie sił kosmicznych popiera tylko 33 procent wszystkich wyborców (40 proc. jest przeciwna), to poparcie wśród Republikanów sięga ponad 80 procent. Dlatego na wiecach Trumpa regularnie pojawiają się transparenty i koszulki "Space Force", a ludzie skandują hasła na cześć nieistniejącej jeszcze formacji. Teraz natomiast dzięki decyzji Trumpa będą mogli wybrać logo nowego rodzaju sił zbrojnych (jeden z projektów zawiera nawet napis: "Mars czeka").

Kiedy jednak ekipa znanego programu satyrycznego The Daily Show odwiedziła fanów prezydenta w Południowej Karolinie, okazało się, że wielu z nich nie ma pojęcia, czym dokładnie nowe siły miałyby byc. Wszyscy byli jednak zgodni co do jednego: Space Force brzmi "cool".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)