Sondaże rozgrzewają koalicję. Znamy szczegóły badania zamówionego przez KO
Zamawiane przez polityków koalicji badania poparcia i potencjału wyborczego Rafała Trzaskowskiego i Radosława Sikorskiego rozgrzewają formację Donalda Tuska. Przedstawiciele KO powołują się na niepublikowany dotąd sondaż IPSOS, który wskazuje faworyta. Poznaliśmy szczegóły tego sondażu. Ludzie szefa MSZ forsują własną narrację.
Większość polityków KO przekonuje, że Rafał Trzaskowski jest niekwestionowanym przez elektorat faworytem w nadchodzącym starciu z kandydatem PiS.
- Sikorski liczy na swój prezydencki last dance, ale liczby nie kłamią. I powinny zamknąć dyskusję o tym, kto powinien kandydować w wyborach i kto ma większe szanse - mówi jeden z polityków KO.
Wskazuje na sondaż, którego szczegóły pokazujemy w dalszej części tekstu. Według niego wśród zdecydowanych wyborców w drugiej turze wyborów Trzaskowski mógłby liczyć na 53 proc. głosów, a kandydat PiS - na zaledwie 36. Sikorski notuje wyraźnie gorszy wynik (grafika poniżej).
Gra wicepremiera
Ubiegły tydzień. Dyskusja o kandydatach na prezydenta dominuje polityczną agendę. Emocje wywołuje enigmatyczna zapowiedź wicepremiera i szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza, który deklaruje, iż koalicja rządząca powinna zaproponować wspólnego kandydata - "ani prawicowego, ani lewicowego, ale wspólnotowego".
- Zwrócę się do liderów partii koalicyjnych o wspólne wyłonienie kandydata, o wspólny start w tych wyborach prezydenckich. Nie wystawiajmy Polski na niebezpieczeństwo zwycięstwa kandydata z PiS, którego jedyną misją będzie powrót PiS do władzy. Musimy postawić już dzisiaj na jednego, wspólnego kandydata. I jak wam to mówi PSL, który nigdy nie był chętny do wspólnych list, to uwierzcie, że sprawa jest poważna - podkreśla Kosiniak-Kamysz.
Lider PSL nazwiska nie podaje, a politycy i analitycy zachodzącą w głowę: kogo miał na myśli? Dlaczego, wbrew wcześniejszym deklaracjom, unika poparcia dla Szymona Hołowni? I dlaczego wysyła sygnał, że jego faworytem może być Radosław Sikorski?
Na słowa wicepremiera reaguje sam premier. "Wspólna strategia Koalicji 15X na wybory prezydenckie musi być zbudowana na trzech fundamentach: partie wystawiają najlepszych kandydatów, nie atakujemy swoich w I turze, wszyscy popieramy (jednoznacznie!) tego, kto przejdzie do II tury. Wygrać utrzymując jedność - to nasz cel" - napisał Donald Tusk w mediach społecznościowych.
Lider KO podważył ideę Kosiniaka, ale jednocześnie sam nie przeciął spekulacji dotyczących Trzaskowskiego i Sikorskiego. Co więcej, na rzecz szefa MSZ znów zaczęli grać jego sprzymierzeńcy z KO i PSL.
"Propozycja prezesa PSL-u to game changer. Pojawiła się szansa, abyśmy mieli w Koalicji 15 Października wspólnego kandydata. To pozwoliłoby uniknąć napięć i wzajemnego zwalczania się w czasie wyborów. Jest to szansa na zwycięstwo w I turze. Jednak mniejsi koalicjanci muszą pamiętać, że powinni uszanować, iż największe szanse ma kandydat KO" - napisał na portalu X Roman Giertych.
Miał na myśli - rzecz jasna - Radosława Sikorskiego, który jest jego przyjacielem.
Co więcej, poseł klubu KO i były założyciel LPR - bez konsultacji z władzami formacji i ku zaskoczeniu zainteresowanych - zapowiedział: "Po wyborach w USA i po decyzji PiS [dotyczącej wyboru kandydata na prezydenta] zostaną przeprowadzone dogłębne badania opinii publicznej, kto ma większe szanse wygrać w II turze: R. Sikorski czy R. Trzaskowski. Badana będzie II tura, bo na 99 proc. do niej dojdzie, gdyż w I nasz kandydat chyba nie uzyska 50.01 proc.".
Ofensywa ludzi Sikorskiego
"Narrację" na rzecz szefa MSZ podkręca kolejny z jego politycznych przyjaciół, związany dziś z PSL Michał Kamiński. - Stawka tych wyborów jest narodowa, jest państwowa, a więc kandydat powinien być adekwatny do miary wyzwań, które stoją przed Rzeczpospolitą. I dlatego twierdzę, że takim kandydatem powinien być Radek Sikorski - uważa wicemarszałek Senatu.
Twierdzi, że "ma on potencjał łączenia wszystkich środowisk w ramach koalicji 15 października i ma szanse zaprezentować się nie jako kandydat partyjny". Na swoim kanale na YouTube przekonuje też, że "Donald Tusk na ostatniej konwencji przechylił mocno koalicję w prawo" (mówiąc m.in. o strategii migracyjnej - red.), co będzie miało znaczenie w wyborach prezydenckich. A w takim układzie to PSL i wyborcy ludowców (a także - być może - część zwolenników Konfederacji) mogą przechylić szalę w drugiej turze wyborów prezydenckich na rzecz kandydata KO.
Słowem: decydujące zdanie - zdaniem sprzymierzeńców Sikorskiego - mogą mieć wyborcy konserwatywni. A takich "liberalno-lewicowy" Rafał Trzaskowski nie przyciągnie. Co więcej, może ich "zmobilizować przeciwko sobie".
Zwolennicy szefa MSZ idą zresztą dalej. Dziennikarzom opowiadają o badaniach, które mieli zamówić, a które mają wskazywać, że Trzaskowski i Sikorski "idą dziś łeb w łeb". Mówiła o nich dziennikarka Renata Grochal w podcaście Polskiego Radia "Strefa Wpływów", a w poniedziałek o sondażu napisała "Rzeczpospolita".
Dziennik jednak nie podaje szczegółów: ani jakie są konkretnie wyniki sondażu, ani tego, kto dokładnie sondaż zlecił i u jakiej pracowni. Nie ma też wskazanego zakresu czasowego badania oraz określenia próby badawczej. Słowem: nie ma nic oprócz "narracji" jednej ze stron.
Pokazuje to jeden z fragmentów tekstu. "Większe szanse w drugiej turze i zaufanie wyborców, dla których najważniejsze jest bezpieczeństwo - to atuty ministra spraw zagranicznych" - pisze autorka tekstu o "sondażu".
Jak dodaje, powołując się na współpracowników Radosława Sikorskiego, "dysponuje on większą pulą wyborców niezdecydowanych, których może do siebie przekonać". "Minister spraw zagranicznych ma wyższy od prezydenta Warszawy potencjał w drugiej turze (…) W kwestiach związanych z bezpieczeństwem więcej ankietowanych ufa Sikorskiemu niż Trzaskowskiemu" - pisze autorka dziennika.
Część polityków KO kwituje: - To wyłącznie spin, medialna gra.
I mówią o badaniach zleconych niedawno przez partię.
Trzaskowski faworytem w sondażach
Prezydencki sondaż dla Koalicji Obywatelskiej - jak dowiaduje się WP - miała zrealizować pracownia IPSOS. Badanie miało trwać aż dwa tygodnie, zostało przeprowadzone w dniach 5-22 września (wtedy jeszcze Sikorski nie pojawiał się tak intensywnie w dyskusjach o możliwym starcie). Próba wynosiła 1505 osób. Metoda badawcza to bezpośrednie wywiady kwestionariuszowe realizowane z wykorzystaniem przenośnego komputera (tzw. CAPI).
Szczegóły badania publikujemy poniżej. Według niego Rafał Trzaskowski ma znacznie większe szanse od Radosława Sikorskiego wygrać z kandydatem PiS (niewymienionym z nazwiska) w drugiej turze wyborów prezydenckich. Badanie ma też udowadniać, że Trzaskowski może liczyć na bardziej pozytywny odbiór u wyborców - i to we wszystkich badanych grupach.
- To badanie jasno pokazuje, kto jest najbezpieczniejszym i najpewniejszym wyborem z punktu widzenia koalicji. Przecina także spekulacje dotyczące tego, kto jest najbardziej pożądany jako kandydat przez elektorat KO - słyszymy od polityków KO.
O sondażu dla KO mówili też autorzy podcastu Onetu "Stan Wyjątkowy". Również niedawno przeprowadzane badanie dla Wirtualnej Polski wskazuje na to, że niekwestionowanym faworytem jest Trzaskowski.
Na pytanie, kto byłby najlepszym kandydatem Koalicji Obywatelskiej na prezydenta, większość respondentów wskazała Rafała Trzaskowskiego - 36 proc. Donald Tusk uzyskał 15,9 proc., a Radosław Sikorski - 6,9 proc. Wśród sympatyków całego obozu rządzącego aż 70 proc. ankietowanych uważa, że najlepszym kandydatem na prezydenta byłby Trzaskowski. Sikorskiego wskazało jedynie 9 proc. badanych.
Niektórzy jednak wskazują na to, że - po pierwsze - ujawniony sondaż KO zamówiła we wrześniu, a po drugie - że metoda badania jest dyskusyjna. - Platforma nie zwykła zamawiać badań metodą CAPI. To może być po prostu jeden z sondaży, w którym Trzaskowski wypada najlepiej - zauważa jeden z naszych rozmówców.
Trzaskowski pewniakiem
Wedle naszych informacji kandydowanie prezydenta Warszawy jest już przesądzone. Mimo to wciąż toczy się gra, w której uczestniczą wpływowi przedstawiciele koalicji 15 października. Otoczenie Trzaskowskiego patrzy na to z niesmakiem.
Rafał Trzaskowski już raz kandydował w wyborach prezydenckich. Cztery lata temu wszedł do drugiej tury, ale ostatecznie przegrał o włos z Andrzejem Dudą; różnicą zaledwie 400 tysięcy głosów.
- Rafał Trzaskowski był naszym kandydatem w 2020 roku. Gdyby te wybory były równe i uczciwe, a TVP zapewniała równy dostęp i prezentowała prawdziwy wizerunek, to już wtedy być może rozstrzygnięcie byłoby inne. Rafał Trzaskowski pozostaje kandydatem prezydenckim i w 2025 r. Przyszłe wybory będą tylko potwierdzały pozycję Rafała, która jest niekwestionowana - powiedział niedawno w rozmowie z Wirtualną Polską europoseł KO Michał Szczerba.
Jak pisaliśmy niedawno w WP, prezydent Warszawy i wiceprzewodniczący PO był zaniepokojony podważaniem jego pozycji w wyścigu o nominację prezydencką. W ostatnim czasie znów jest aktywny w mediach i stawia na przekaz o bezpieczeństwie. Nie przypadkiem. - Rafał będzie kandydatem. Gdyby partia z niego zrezygnowała, to byłaby kompromitacja - przekonywał jeden z posłów KO, pytany o Trzaskowskiego.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl