Sołtysiński: nie prowadziłem rozmów telefonicznych z Rywinem
Przewodniczący Rady Nadzorczej Agory
Stanisław Sołtysiński oświadczył przed sejmową komisją
śledczą, że ani w 2002 r., ani w roku bieżącym nie prowadził
żadnych rozmów telefonicznych z Lwem Rywinem.
15.05.2003 | aktual.: 15.05.2003 18:10
Sołtysiński zeznał również, że o sprawie Rywina rozmawiał w październiku ubiegłego roku z premierem Leszkiem Millerem. Zdaniem szefa Rady Nadzorczej Agory istniały podstawy, by zgodzić się z oceną Adama Michnika, iż za propozycją Lwa Rywina nie stał premier. Sołtysiński zeznał także, że o korupcyjnej propozycji rozmawiał również z ministrem sprawiedliwości Grzegorzem Kurczukiem.
Jak ocenił Sołtysiński, z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że stanowisko Rady Nadzorczej Agory, która we wrześniu ubiegłego roku wskazywała, iż "Gazeta Wyborcza" nie powinna dłużej milczeć o sprawie Rywina, było bardziej uzasadnione niż decyzja redakcji o wstrzymaniu ujawnienia sprawy.
Podczas składania wstępnego oświadczenia przez Sołtysińskiego doszło do dość ostrej wymiany zdań między nim i Janem Rokitą (PO). To właśnie Rokita na początku kwietnia wnioskował o przesłuchanie Sołtysińskiego. Uzasadniał wówczas, że Sołtysiński w 2002 r. rozmawiał telefonicznie z Rywinem 213 razy.
"Podając do publicznej wiadomości ponad 200 nieprawdziwych, fałszywych informacji o moich rzekomych rozmowach telefonicznych z panem Lwem Rywinem, w krytycznych dla badanej sprawy dniach i godzinach, poseł Rokita akcentował, cytuję: 'chciałbym wiedzieć, w jakiej sprawie się kontaktował'" - powiedział Sołtysiński. Jak dodał, o jego rzekomych rozmowach telefonicznych z Rywinem mówiła też Renata Beger (Samoobrona).
"Wszystkie podane przez oboje posłów informacje są po prostu nieprawdziwe" - oświadczył Sołtysiński. Założył ponadto sprawę sądową, dotyczącą podanych przez Rokitę informacji. Rokita poinformował, że on zrobił to samo. Jednak po krótkiej przerwie w posiedzeniu komisji Rokita i Sołtysiński publicznie wyjaśnili sprawę i doszli do porozumienia.
Poseł PO zapewnił, że swój wniosek o przesłuchanie Sołtysińskiego złożył w dobrej wierze; przeprosił też szefa Rady Nadzorczej Agory, jeśli uzasadnienie tego wniosku dotknęło go. Sołtysiński przyjął przeprosiny i zapowiedział, że wycofa pozew złożony przeciw Rokicie.
Według Sołtysińskego zachodzi bardzo uzasadnione podejrzenie, że przypisane mu bilingi zostały sporządzone wadliwie. Zaznaczył, że "wadliwie" jest łagodnym określeniem.
Sołtysiński zeznał, że 5 września ubiegłego roku Rada Nadzorcza Agory wezwała zarząd spółki, by wspólnie z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej" rozważył argumenty przemawiające za poinformowaniem prokuratury o propozycji Lwa Rywina, bo milczenie w tej sprawie jest "trudne do pogodzenia z reputacją" Agory i "Gazety".
Sołtysiński powiedział, że o "sprawie Rywina" dowiedział się po powrocie z wakacji pod koniec sierpnia ubiegłego roku. Rozmawiał wówczas na ten temat z prezes zarządu Agory Wandą Rapaczyńską i wiceprezes Heleną Łuczywo. Wspólnie doszli do wniosku, że należy przedstawić sprawę na posiedzeniu rady nadzorczej 5 września i zaprosić na nie naczelnego "Gazety" Adama Michnika.
Szef Rady Nadzorczej Agory relacjonował, że na posiedzeniu "członkowie zarządu podkreślali okoliczności, które przemawiały - ich zdaniem - za uzależnieniem publikacji m.in. od wyników śledztwa dziennikarskiego, albo co najmniej za opóźnieniem oficjalnego ujawnienia sprawy do czasu zakończenia negocjacji Polski z UE". Zacytował także protokół z posiedzenia rady.
"Rada podziela stanowisko kierownictwa Agory i 'Gazety', że wobec istotnego ryzyka prowokacji zachodziła konieczność utrwalenia na taśmie przebiegu rozmowy z osobą żądającą łapówki" - cytował Sołtysiński. "Rada uważa, że zarząd i kierownictwo 'Gazety Wyborczej' działało roztropnie, informując natychmiast najwyższe władze w państwie o przebiegu incydentu".
W protokole napisano też, że "podczas dyskusji wskazywano jednakże na ryzyka związane z powstrzymywaniem się przez władze Agory ze złożeniem doniesienia do prokuratury i milczeniem 'Gazety Wyborczej'".
"W tym stanie rzeczy rada nadzorcza zwraca się do zarządu, aby wspólnie z redaktorem naczelnym 'Gazety Wyborczej' rozważyć raz jeszcze argumenty przemawiające za złożeniem doniesienia do prokuratury zanim ta sprawa nabierze dalszego rozgłosu i władze spółki zostaną zmuszone do zajęcia stanowiska przez prokuraturę lub konkurentów na rynku medialnym" - czytał Sołtysiński.
Poinformował też, że o sprawie Rywina rozmawiał z premierem na początku października ubiegłego roku podczas przyjęcia, po wręczeniu nagród Nike. "Stanąłem obok premiera,i realizując obowiązek obywatelski, powiedziałem premierowi rządu, co sądzę na ten temat. Było to kilka zdań" - relacjonował. Jak dodał, premier po wysłuchaniu go powiedział: "'Panie profesorze, dla mnie ta sytuacja jest w dalszym ciągu całkowicie niejasna, ale proszę mi wierzyć, że ja jestem jednym z największych poszkodowanych w tej sprawie'. I na tym w zasadzie skończyła się nasza rozmowa".
Sołtysiński zeznał, że podczas rozmowy z Millerem przedstawił mu stanowisko rady nadzorczej, iż sprawa Rywina jak najszybciej powinna trafić do prokuratury.
"Pan, jako prezes rady nadzorczej, 5 września formułuje opinię, że spółka powinna wywiązać się ze społecznego obowiązku zawiadomienia o przestępstwie, jednocześnie rozmawia pan na ten temat z prezesem Rady Ministrów, zna pan stan jego wiedzy. Pytam pana, czy prezes RM też, pańskim zdaniem, powinien wywiązać się z takiego obowiązku?" - pytał Rokita.
"Gdyby premier rządu polskiego był akcjonariuszem w tej spółce, albo członkiem rady nadzorczej, albo zarządu, wówczas odpowiedziałbym na to pytanie. Pańskie pytanie jest retoryczne, odpowiedź na to pytanie jest oczywista, ale proszę mnie nie wodzić na pokuszenie, abym przekraczał kompetencje i obowiązki świadka" - odparł Sołtysiński.
Jego zdaniem istniały podstawy, by zgodzić się z oceną Adama Michnika, że za propozycją Rywina nie stał premier. "Uważałem, że istnieją silne argumenty przemawiające za tą wersją" - zaznaczył.
Rokita przytoczył stwierdzenie z protokołu posiedzenia Rady 5 września ubiegłego roku "o możliwości istnienia grupy interesu powiązanej z kołami politycznymi". "Rozumiem jako stwierdzenie zagrożenia - mówiąc językiem potocznym - mafią. Czy rada wyraziła obawę, że za Rywinem może stać mafia?" - spytał.
Sołtysiński odparł, że sformułowanie to jest synonimem tego samego wyrażenia, które znajduje się na taśmie z nagraniem rozmowy Michnika z Rywinem. W jego opinii wersja, że za propozycją korupcyjną mogła stać grupa interesu powiązana z kołami politycznymi, była jedną z kilku wiarygodnych koncepcji.
"Ten fragment taśmy, który mówi o grupie sprawującej władzę, jest bardzo czytelny. To było podkreślane przez Adama Michnika i członków zarządu jako jedna z prawdopodobnych wersji. Dlatego ten punkt widzenia znalazł wyraz w protokole" - powiedział.
Rokita spytał, czy zarząd spółki w swym stanowisku podzielił ocenę Adama Michnika, według której "przebieg rozmów z premierem oraz konfrontacji, a także inne okoliczności podważają wiarygodność pierwotnej wersji Lwa Rywina, że występował on w imieniu prezesa Rady Ministrów".
"Tak. To stanowisko było bardzo mocno akcentowane przez Adama Michnika i bardzo mocno podzielone przez członków zarządu" - odparł Sołtysiński. Jak dodał, za tą oceną przemawiały okoliczności, że premier natychmiast wszystkiemu zaprzeczył, a pomiędzy pierwszą rozmową Michnika z premierem a wizytą Lwa Rywina upłynęły 4 dni.
Sołtysiński zeznał też, że Michnik spotkał się z ministrem sprawiedliwości Grzegorzem Kurczukiem na początku listopada. W połowie tego miesiąca z kolei Kurczuk zaprosił do siebie Sołtysińskiego. Według niego minister pytał o relację na temat korupcyjnej propozycji Rywina przedstawioną radzie przez Michnika i o jej stanowisko w tej sprawie. Kurczuk dopytywał też, czy członkowie rady przesłuchiwali taśmę z nagraniem rozmowy Michnika i Rywina oraz, czy zostali zapoznani ze słynną notatką Wandy Rapaczyńskiej.
Według Sołtysińskiego, informując ministra sprawiedliwości o korupcyjnej propozycji Lwa Rywina, naczelny "GW" spełnił obywatelski obowiązek zawiadomienia o przestępstwie. "Choć ja sam oczekiwałem, że przedstawi Kurczukowi także nagranie i notatkę Wandy Rapaczyńskiej" - dodał.
Bogdan Lewandowski (SLD) spytał Sołtysińskiego, czy z jego rozmowy z Kurczukiem można było odnieść wrażenie, iż pomiędzy ministrem a Michnikiem "została zwarta jakaś umowa, że minister Kurczuk oczekuje wyników śledztwa dziennikarskiego, że to jest podstawowy warunek, który dopiero ma później doprowadzić do formalnych działań".
"Tak wynikało z relacji, którą mi przedstawił pan minister Kurczuk, że właśnie został zapewniony przez pana redaktora Michnika o tym, że prowadzi śledztwo, że wkrótce zostanie rzecz opublikowana i że wówczas przekaże mu wszystkie materiały, jakie są w jego dyspozycji" - powiedział Sołtysiński.
Przyznał też, że formułując we wrześniu 2002 r. do protokołu pochwałę dla zarządu i kierownictwa "GW" za poinformowanie o sprawie Rywina "najwyższych władz w państwie", rada nie pytała o kogo naprawdę chodzi. Sam - jak zeznał - rozumiał, że chodzi o premiera i prezydenta.
Sołtysiński powiedział też, że Adama Michnik obszernie poinformował 5 września RN o swoich dwóch spotkaniach z premierem Leszkiem Millerem.
Rokita dociekał, czy rada wiedziała 5 września o tym, że Michnik zawiadomił zarówno premiera, jak i prezydenta. "Zdecydowanie nie, w ogóle na ten temat nie było mowy" - odparł szef rady.
Sołtysiński uważa, że afera Rywina to "bardzo poważna sprawa". Zagadką pozostaje dla niego, dlaczego Lew Rywin przyszedł z korupcyjną propozycją, skoro - według niego - znał "bezkompromisowe stanowisko członków zarządu Agory i Adama Michnika w sprawie korupcji". Jego zdaniem również Adam Michnik traktował tę sprawę "niesłychanie poważnie".
"To pozostaje dla mnie w dalszym ciągu ogromną zagadką. Ale skoro mamy dwie taśmy, te taśmy mówią to, co mówią i mamy obok tego zeznania Adama Michnika i trzech członków zarządu, którzy powtarzają bardzo zbieżną, niemal identyczną relację, więc dlatego uważałem, że stało się coś poważnego" - powiedział Sołtysiński.
Pytany z kolei o kompromis w sprawie nowelizacji ustawy o rtv ocenił, że kompromis między rządem a nadawcami prywatnymi rysował się na przełomie czerwca i lipca ubiegłego roku, ale ostatecznie go nie zawarto.
"Według mojej najlepszej wiedzy, rysował się kompromis między nadawcami prywatnymi a rządem w tej sprawie na przełomie czerwca i lipca. Ale do kompromisu nie doszło z tego względu, że strony nie mogły dojść do porozumienia w sprawie istotnych szczegółów. Potem nastąpiła ta sprawa (Rywina), która zajmuje dziś komisję, co bardzo utrudniło prowadzenie dialogu" - zeznał Sołtysiński.
Powiedział też, opierając się na swoich rozmowach np. z prezes Agory Wandą Rapaczyńską, że po spotkaniu nadawców prywatnych z premierem w czerwcu 2002 r. była szansa na kompromis w sprawie nowelizacji ustawy o rtv, która załamała się później m.in. w związku ze sprawą Rywina.